Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Całkiem lubiłem projekt Michaela Silvera, ale było to jakieś 10 lat temu. Potem trochę straciłem do z radaru, więc do jego najnowszego albumu podszedłem bez żadnych oczekiwań. Tymczasem utkany w większości z new-age'owo-drum&bassowej (niby nic spektakularnego, ale ile znacie albumów z takim połączeniem stylów?) siateczki Liquid Colours zapewnił mi sporo radości. Są tu echa minimalistycznych zajawek Silvera (opener czy "Inorganic Streams"), dużo sytuacji spod znaku DJa Sports ("Blobject Of Desire") czy jakiegoś High Contrasta ("Anodyne Industries"), ale album Kanadyjczyka to naprawdę eklektyczny zbiór niedający się zamknąć w sztywne ramy. Weźmy chociażby muśnięty balearyczną bryzą "An Impossible Condo", obracający się wokół bossa novy dramenbejs "Oxygen Lounge", bliższy ambientowi "Closed Space" czy space-prog-balladę na akustyku "Subdivisions" – czysta przyjemność słuchania. Nie mam wyjścia: polecam Państwu posłuchać uważnie całość, bo nie dość, że sporo tu relaksującego vibe'u, to jeszcze satysfakcja z wchłaniania dźwięków przednia. –T.Skowyra