Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Boogie niemal na samym wstępie albumu uprzedza, że nie lubi ratchet music, prężenia muskułów i selfie z jointami. Leniwe flow dobrze koresponduje z faktem, że debiutancki materiał wydaje dopiero w wieku 24 lat (jest starszy np. od Maca Millera). Na Thirst 48 nikt się nie spieszy, sam przy pierwszym kontakcie z tym mixtapem byłem trochę zawiedziony nieprzesadnie karkołomnym stężeniem linijek do zapamiętania i lekką rozlazłością niektórych kawałków. Gdy już wczułem się w neosoulujący wajb, było tylko lepiej – Boogie to raper porównywany do Chance’a dosłownie przez wszystkich, wychowujący samotnie dziecko ziomeczek nawijający o jednej miłości dla prawdziwych kobiet, laidbackowiec na poziomie i kolejny po Micku Jenkinsie kandydat do listy najciekawszych mixtape’ów roku. Wysoka piątka dla mojego człowieka Caleba Stone’a – nagramy coś, wierzę. -Ł.Łachecki