Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Chłopaczyna trochę zmiękł i znormalniał. Jego mixtape &&&&& był na tyle popieprzony i frapujący, że Kanye zaprosił go na ostatnią wieczerzę, a i FKA też mu sporo zawdzięcza. Nie dziwota, że mocno czekałem na longplej typa, zwłaszcza po tym, jak dziesięć miechów temu usłyszałem ten fragmencik (który swoją drogą koresponduje za sprawą motywu z "Failed"). Ale jak przyszedł czas na pełnoprawny album, to wenezuelski wizjoner Alejandro Ghersi zagrał nad wyraz zachowawczo. Nie wiem, czy dostał jakieś wskazówki od Mute, czy to jego własny wybór. Tak czy inaczej, na próżno szukać na Xen momentów iście porażających lub pokazujących coś zupełnie nowego. Arcę ratuje to, że jednak wytworzył swój unikalny styl, będący mieszanką poronionej, narkotycznej elektroniki w duchu Autechre, smyczków i hip-hopowej konwencji, stąd też takie wałki jak tytułowy, "Sad Bitch", "Slit Thru", "Lonely Thugg" czy "Fish", to rzeczy robiące wrażenie. Jednak mimo wszystko oczekiwałem czegoś więcej i dużo bardziej wolę poprzedni, odważniejszy mixtape. Ale nie skreślam Ghersiego, bo w przyszłości powinien rządzić. No i ciekaw jestem, co wykombinuje z Björk. Na pewno warto czekać. -T.Skowyra