
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Mike Scheidt zbudował swoją karierę na klarownych pryncypiach. W muzyce Yob brak jakiejś brzmieniowej wolty, utwory przesuwają się w tempie glacieru, wyciskając ze sluge/ doom metalu całą jego zastygłą i medytacyjną esencję. Proste zasady. Mimo to, zespół, który zaczynał pod wyraźnym wpływem Sleep, sam cieszy się dziś estymą, jaką mogą się poszczycić może dwie, trzy inne ekipy. To wcale niejednoznaczny status legend z początków czasu, który mimowolnie uchwycił Tom Breihan ze Stereogum: "The band has been making music like this for a long time, and they’ve got six albums to their name — albums that I always kept in the mental >>that sounds cool, I’ll check that out<< file and then never got around to checking out". Cóż, lepiej sprawdź je sobie, kolego, bo przecież, choć nowa płyta to czołówka w rankingu wagi ciężkiej, to i tak nie ma startu do Elaborations Of Carbon i jego najntisowych wycieczek, gdzie Scheidt śpiewa miejscami jak Perry Farrell albo do monolitycznego Catharsis, który właściwie zdefiniował brzmienie grupy na lata. I teraz już nie wiem: czy muzyka Yob jest tak dobra, bo zespół gra według niezmiennego przepisu i dosyć ściśle się go trzyma, czy po prostu nadal utrwala na tym polu własne reguły gry. -W.Kowalski
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.