
-
Otsochodzi Nowy Kolor
(27 listopada 2017)Jedno jest pewne: Janek dość szybko przebił się do mainstreamowego rapu. Jeszcze dwa lata temu kojarzyły go tylko sprawdzające każdego świeżaka rap-głowy, a dziś Otsochodzi nagrywa z Włodim, Pelsonem, Pezetem (chociaż ten będzie miał zaraz cztery dychy i mówią, że nie ma już na to kondychy) czy nawet Taco Hemingwayem (w ogóle ogarnijcie jaka epika zebrała się w "SumieNIU" – i tylko bitu żal), a jego klipy mają miliony odtworzeń na YouTubie. Idąc dalej: Janek na poważnie odkrył dla siebie AMERYCZKĘ, bo zdaje się, że codziennie zasypia przy dźwiękach kawałków Lil Uzi Verta (ale pewnie lubi też Kanye Westa czy Migosów) i raczej nie kryje się z tymi inspiracjami. Jaki jest efekt tego stylistycznego i koncepcyjnego przewrotu? Mimo wszystko jestem w stanie unieść kciuk do góry, bo po pierwsze jednak podkłady przeważnie są naprawdę świetnie skonstruowane ("Tel3fony", "Nie / Nie", "Bez 00s" czy mój ulubiony "Jeżeli"). Po drugie Otso wciąż dysponuje całkiem niezłą nawijką (zdarza mu się nawet nawiązywać do Belmondziaka – w "Szarym Uśmiechu" powiada, że "coś tam wiedzą, ale taka wiedza to jest nic") i nie przeszkadza w tym jego dziwne wymawianie niektórych wyrazów. A po trzecie plusy przesłaniają minusy: więcej tu fragmentów przebojowych, wychillowanych i ciekawych od nudnych, topornych i kiepskich. A więc daję na zachętę lajka i liczę, że w na następnej płycie Janek się ogarnie i zaproponuje coś naprawdę zajebistego. –T.Skowyra