
-
Father John Misty God's Favorite Customer
(22 czerwca 2018)"Panie Tilman" – czyli nieco sztampowy kawałek o szaleństwie utrzymanym w świecie samotnej odysei po anonimowych hotelach. Wiecie, co jest prawdziwym szaleństwem? Gwizdane wstawki w 2018 roku. Mimo to i tak sensownie się to wszystko spaja, a ja muszę przyznać, że z tym niewybijającym się ze zwrotkowego vibe'u, niemal dziecinnym refrenem, powstaje nam z tego zacny earworm. Patos nieco zmalał, przemyślany songwriting urósł, tak jak ilość zjadliwych utworów kończąc całość zadowalającym efektem. Wróć! Jednak nie tak do końca, bo pewne nieznośne odpryski wciąż psują odbiór: wyprute z jakiejkolwiek energii quasi-Beatlesowskie "Date Night", generyczne klawiszowe szkice w "The Songwriter" i "The Palace" to niemal obraźliwe dla słuchacza pójście na łatwiznę. Łatwiznę, którą co rusz słychać w niemal każdym utworze. Na szczęście to ogólne lenistwo w dużym stopniu neutralizowane jest poprzez spory produkcyjny progres. Posłuchajcie końcówkę "Just Dumb Enough" i na spokojnie porównajcie z jakimkolwiek analogicznym wałkiem z poprzedniczki, a całościowo ujrzycie to, jak skutecznie można odbić się może nie od dna, ale od naprawdę słabego albumu. Przyzwoity John Misty? Jeszcze jak! Dobry John? Nie tak do końca, ale niewiele do podium zabrakło (głównie czasu i dopracowania), dzięki czemu aktualne perspektywy wyraźnie wskazują w przyszłych latach na pokaźny plus, zwłaszcza gdy słyszy się tak skrajnie urokliwe "Znikające Diamenty" (Boże, jaki ten kawałek jest zacny.). −M.Kołaczyk