
Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
W przypadku EPDM to, jaki album będzie, można wnioskować już po samej okładce: na El Perro Del Mar stylówka z makijażem a'la lata 60, na KoKoro pół karpia i strój imitujący kimono. Na świeżo wydanym longplayu Szwedka powoli odwraca się od twee-popu przetykanego synthami i zwraca w stronę szerokopojętego world music. W "Breadandbutter" czy "Ging Ging" mamy dalekowschodnie instrumentarium, w tytułowym "KoKoro" – afrykańskie stukanie w bębenek, w "A-Bun-Dance" etno flecik, aż wreszcie element europejski – czyli umiłowanie sobotnich porządków w "Clean Your Window", choć też przeplatany egzotycznymi marakasami. A, jest jeszcze jeden taki element: w "Kouign-Aman", które brzmi jak zauroczenie j-popowej wokalistki polskim bigbitem. KoKoro chyba miało wyrwać Sarę Assbring z electropopowej strefy komfortu, no i niby jest to całkiem przyjemne wyjście, ale na dłuższą metę raczej mdłe. –A.Kania