Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
S02E05
Dobra, dziś naprawdę krótko, bo w tym tygodniu słuchałem głównie nowych singli Radiohead, a teraz podobnie jak miliard ludzi czekam, aż wrzucą całą płytę. Ale jednocześnie tego odcinka pominąć nie wolno, bo nazwisko artysty pojawiało się dotąd na Porcys chyba tylko w kontekście Jacaszka, któremu aranżował i obsługiwał skrzypce. A niesłusznie.
Pod koniec Spring Breaka zgadaliśmy się z dawno niewidzianym kolegą, że na starość w wolnych chwilach słuchamy głównie dawnej poważki i tak od słowa do słowa polecił mi Wesołowskiego. Po powrocie do domu sprawdziłem, że miałem to nazwisko zapisane w folderze "do sprawdzenia" obok kilkudziesięciu innych tytułów z 2013 roku, ale jak to w życiu bywa: bez tej indywidualnej rekomendacji pewnie nigdy by to sprawdzenie nie nastąpiło. Z dwóch albumów trójmiejskiego kompozytora (oba dostępne na Spoti) nowsze Liebestod leży mi bardziej, choć momentami zdziwiłem się, jaka to w sumie prosta muzyka, biorąc pod uwagę staranne wykształcenie i doświadczenie w pisaniu dla zakonu Dominikanów (!).
Z kolei debiutancka Kompleta (z 2008) przez większość trwania jednak mnie męczyła i nużyła tą stylizacją modlitewno-ludową (again: wspomnienie Trenów czyli nic pode mnie) i już myślałem że "kompletnie" nie czuję tej konwencji, kiedy nagle ostatni track okazał się według nawet moich kryteriów wspaniały. Agaetis Byrjun czy Within The Realm Of A Dying Sun to w tym przypadku skojarzenia januszowskie. Bo kompozycyjnie ten piękny finał Komplety przypomina w istocie zaaranżowany na wokale i smyki lament zaczerpnięty z "dlp 6", a więc najbardziej "z zaświatów" fragment opus magnum Basinskiego. Ciekawe czy S.W. mógł to słyszeć.
A teraz, jeśli pozwolicie, wracam do czekania.