SPECJALNE - Rubryka
Rekomendacje singlowe 2009
15 stycznia 2010
Rekomendacje singlowe 2009
Dziesięć singli z 2009, o których naszym zdaniem było w minionym roku zdecydowanie za cicho.
Animal Collective
Summertime Clothes (Dâm-Funk remix)
[Domino]
Tak jak kiedyś ktoś w nieprawdopodobnie zamierzchłych czasach mógł powiedzieć do swojego kompana "Ej, kto mi dodał do mojego ukochanego kwaśnego sosu coś słodkiego?" tak ja się teraz pytam kto mi dolał Dâm-Funka do Animali i tak zamieszał, że zjem efekt nawet w tych podejrzanych budach koło mojej uczelni. Według pierwszego prawa dobrego łączenia zajebiste zmieszane z zajebistym nie jest gwarancją podwójnie zachwycających doznań, ale tutaj wszystko działa tak jak należy: Ambasador Boogie Funku (uwielbiam ten tytuł) dostarcza nam podkład zawierający wszystko to co miecie na Toeachizown zostawiając typowe animalowe wokale. Niech Dâm-Funk połączy moce z Pandą i Aveyem na chociaż jedną epkę, to moja propozycja na rok 2010! –Ryszard Gawroński
• posłuchaj »
El-P
How To Serve Man (The Meanest Things I'd Never Say)
[Definitive Jux]
Czwarta bodaj piosenka El-P o miłości w jego solowej karierze, jest chyba najbardziej konwencjonalną. Nie ma tu historii związku klawisza z więźniarką ani wpływu pomruku na przyszłość gatunku – to zwyczajna celebracja gruntownego rozpadu relacji, który tak często obserwujecie wśród znajomych. Każda negacja, każde wykrzywienie rzeczywistości jest w tym tekście trafione, chociaż mam nadzieję, że nigdy nie dane mi będzie odnieść żadnego z nich do swojej sytuacji. O podkładzie nie mówię, bo gęstość i drobne futurystyczne zacięcie nie zmieniło się u Meline'a od trzech lat co najmniej. –Filip Kekusz
• posłuchaj »
Mayer Hawthorne
Green Eyed Love (Classixx Remix)
[Stones Throw]
Cokolwiek miłego nie mówiłbym o A Strange Arrangment, to nie pozostawia wątpliwości fakt, że to właśnie remix closera tego albumu jest najlepszym utworem Mayera. To nie plumkające instrumenciki są wartością tej bardzo przyzwoitej płyty, ale parę porządnych melodii, które mu się zdarzyły. Duet z LA nadrabia te braki. Uwaga, banał! Po raz kolejny wycelowany w junior-boysową wrażliwość klawiszowy chłód zachwyca swoim pięknem, gdy ktoś na jego tle śpiewa o miłości. Czary tak szybko się nie konczą, bo na wysokości 3:00 na featuring wskakują seniorzy, czyli wkrada się beach-bossostwo. Inne skojarzenia biegną na przykład do przeboju Sama Sparro, ale akurat wywołane wrażenie pozostaje aktualne o wiele dłużej niż w przypadku "Black And Gold", nie tylko dlatego, że w przeciwieństwie do tamtego przeboju, "Green Eyed Love" nie ma problemów z budowaniem napięcia, ale też z powodu fajniejszej barwy Andrew. Baxter niech też bierze przykład, bo tego popowego elementu zabrakło mi na In Between, a mam zamiar znaleźć go na zbliżającym się prawdziwym debiucie. Hit roku wrażliwych chłopaków, ich kochanek i kochanków, nigdy za wiele takich piosenek. –Kamil Babacz
• posłuchaj »
Louis La Roche
Me & Her
[Ever After]
"Do you remember 21st night of September?". Na Porcys lubimy takie wypełniacze parkietów. "Lubię się najebać", gdy french-house wraca do swoich disco-funkowych korzeni, a nie że jakiś indie-dance; gdy banalny, ale wciąż świeży filtrowany loop wyprzedza imprezowy entuzjazm jakiejś laski, "get into the groove", z uśmiechem na twarzy i alkoholem we krwi. Anglik udaje Francuza, brali go za Bangeltera i co się tu dziwić, skoro niedaleko pada jabłko. Dawno nie byłem na dobrej imprezie, ale podejrzewam, że mało kto gra Louisa, a przecież "moje pokolenie" takie hity grało sobie na pierwszych mocnych domówkach (może dlatego, że zwykle wciskałem tam swoją muzę). Nic w sumie nie wiadomo o tym gościu, ale cała EP-ka o tym samym tytule jest tym, co w imprezowej muzyce zwykle ceniłem najbardziej (jest bounce, ale jest i melodia), a jednocześnie, choć słucha się tego przyjemnie, to też nie będzie straszne dla wszystkich mankoltentów od "pierdolnięcia", bo najlepiej pewnie sprawdza się w warunkach imprezowych lub przedimprezowych, co należy niedługo sprawdzić. Louis La Roche rzuca garścią optymizmu. Już za parę miesięcy wybierzemy się do "Sunshine Hotel", a Władek wyruszy w kolejny tour po nadmorskich kurortach, "Be Brave"! –Kamil Babacz
• posłuchaj »
Lushlife
In Soft Focus
[Rapster]
Może i nie był to najlepszy rok dla rapu, ale z pewnością są powody, dla których będę go miło wspominał. Jednym z nich jest niewspomniane tutaj Cunninlynguists, gdzie fajne cieplutkie jak majowe pikniki refreny bujają w asyście zwrotek (niekiedy) na poziomie Afrojaxa (ostatnia w "Hypnotized" choćby); kolejnym jest totalnie mnie zamiatający Reakwon; a jeszcze innym sympatyczna, trochę pominięta płytka Cassette City multiinstrumentalnego nerda bez cienia street credu. Wiadomo więc, że koleś nie zdobędzie wyznawców pośród czcicieli starej szkoły, ale czy to istotne skoro ma umiejętności, pomysł i szczęście do gości? Rekomendowane "In Soft Focus" to kawałek, który rządzi za pośrednictwem świetnego wokalnego sampla wyciętego z piosenki artysty raczej anonimowego dla przeciętnego twórcy rapu. Co najdziwniejsze, sam nie jestem szalikowcem Ariela, ale muszę przyznać, że w tym kontekście zapętlone oniryczne nucanki Pinka brzmią więcej niż znakomicie.
Ważnym w kontekście całej płyty jest fakt, że Lushlife całkiem nieźle zaciera granice pomiędzy tradycyjnym East-Coastem a współczesnym indie-rockiem. Czasem sampluje, czasem, po prostu, gości, ale nawet na chwilę nie zbliża się do nieszczęsnych mash-upów (ile tygodni przetrwała ta zajawka?). Mówiąc wprost, na każdego Sauniera przypada tu jeden Elzhi, a na każdego Pinka duet z Camp Lo. No i jest yo, ale głównie to rozchodzi się o ten numer. –Jan Błaszczak
• posłuchaj »
Meroz
Your Lover
[Beatism]
Meroz stosuje jeden z najstarszych zabiegów świata, szczególnie wyświechtanych w środowiskach French Touch via Nile Rodgers. Otóż gościu najpierw wyłożył mocarny hook basu – podwinięty jak podkolanówki u gorącej gimnazjalistki na WF, zaraźliwy jak krowia/ptasia/świńska/krecia/żabia/kacza [niepotrzebne skreślić] grypa, gęsty jak zaprawa murarska etc. A dopiero potem, stopniowo, odsłonił resztę kart. Ale były to same asy (podręcznikowy wzorzec funkującej gitarki, świeża bryza morskich akordów piana, dziwaczne plamki piszczących spadających kropel kibordu), w których kontekście nasz motyw basu rozkwitł, dojrzał, opowiedział opowieść. Teraz rozkoszujemy się pełnym obrazem i gapimy na okładkę singla, myśląc "huh". –Borys Dejnarowicz
• posłuchaj »
Meth Dad
Shit Show
[white label]
Najlepszy na świecie tata po mecie, Tyler Walker, będąc wciąż jednym z członków zwariowanej grupy Blastoids od niedawna zaczyna stawiać mocniej na rozwój solowej kariery (analogie z Bundickiem w tym temacie nasuwają się same). Jak w skrócie określić jego muzykę? Bardzo eksperymentalne, pogięte elektroniczne klimaty (coś że Animale po wódce i dużym kwasie), które wciąż mają w sumie sporo wspólnego z dobrym, nośnym popem. Ta definicja trochę oddaje siłę "Shit Show", bo gdzieś tam chwilami przewija się sampel z Tundry a całość, pokręcona od początku do końca, sprawia, że chciałoby się posłuchać więcej takich rzeczy. I tu Meth Dad wyciąga do nas pomocną dłoń – sam daje linka do swojej ostatniej EP-ki, a jak tak teraz patrzę, to te tegoroczne, nowe piosenki też w dużej mierze dają radę, zatem możliwe, że wyjdzie na ludzi. Niech tylko pamięta, że "2 tabletki metki to sposób dla twojej sylwetki", nie więcej. –Kacper Bartosiak
• posłuchaj »
Micachu & The Shapes
Golden Phone
[Rough Trade]
Ani to odkrywcze, ani wybitne, ale – jak nic w tym roku – kojarzy się z wczesnym Brzechwą. –Filip Kekusz
• posłuchaj »
Władek
Zbyszek Daj Se
[white label]
Porcys wydawał się dotąd bardzo sensownym serwisem muzycznym. Trudno
więc wytłumaczyć ten nagły atak obłędu. Może ogłuchli od za głośnego
słuchania muzyki? Może problemy mieszkaniowe odarły ich z poczucia
humoru? Może, kurwa, porwali ich kosmici i przeprowadzali na nich
chore eksperymenty?! No bo błagam – "Zbyszek" Władka? Niesamowity!
Kapitalne wokalne hooki, które mutują z każdą sekundą, rasowy funk
skompresowany okrutnie, który śmiało może stawać w szranki z
produkcjami amerykańskich chillwave'owców, najlepszy tekst roku
(doświadczyliście kiedyś ludzi głupio i głośno zachowujących się na
imprezach?). Nie obchodzi mnie jakie dwadzieścia piosenek ci frajerzy
uważają za lepsze. Bo nie są lepsze. Największy z absurdów na naszej
liście. –Łukasz Konatowicz
• posłuchaj »
White Girl Lust
Blackout!
[Solid Bump]
Dwóch łobuzów z San Francisco w tym kawałku skutecznie wskrzesza ducha disco-funku spod znaku Chic czy Heatwave, dotykając jednak tematu w sposób nieco francuski. Pojawiają się jakieś reminiscencje z Avalanches, nie pojawiają się z kolei skojarzenia z drum'n'bassem, z którego podobno wychodzili panowie. Po drodze zaliczyli też ponoć przygody z electroclashem oraz rockiem i generalnie, jak sami przyznają, dosyć długo ewoluowali do obecnej postaci . Nigdzie jednoznacznie nie dali do zrozumienia, co spowodowało, że poszli w końcu po rozum do głowy, ale pierwszy składak DFA ma w tym chyba jakieś zasługi. I całe szczęście, że tak to się skończyło, bo bez tego mielibyśmy dwóch typów mniej w naszej drużynie. –Kacper Bartosiak
• posłuchaj »