SPECJALNE - Rubryka
Rekapitulacja roczna 2006: Skandynawia
27 grudnia 2006
Rekapitulacja roczna 2006: Skandynawia
Z przeprosinami za brak poprzedniej rekapitulacji z przyczyn całkowicie niestety ode mnie zależnych, pragnę zdementować plotki o stagnacji sceny skandynawskiej. Co prawda zaskakująco mało ciekawych wiadomości dochodzi ostatnimi czasy z malutkiej Islandii, ale Dania oraz Szwecja wypełniają powstałą lukę. Koncertowo. Prawdopodobnie największymi żywymi wydarzeniami tego roku w całym omawianym rejonie były (jak zwykle) festiwal w Roskilde oraz dwa koncerty Radiohead w Kopenhadze, którymi zespół rozpoczął tegoroczną – notabene nie do końca kompletną – trasę po Europie. Pierwszy event uzmysłowił biedę obecnej muzyki nowej, gdy po czterech dniach starań wykonawców różnych narodowości, płci, ras oraz gatunków (muzycznych), na scenę wyszedł Roger Waters i zestawem kilkunastu starych numerów (głównie z Dark Side Of The Moon) wymiótł całe towarzystwo pod dywan. Serio. Radiohead także wymiotło, grając nieomal incognito – na mieście nie rozwieszono nawet jednego plakatu, gdyż wszystkie bilety rozeszły się w ciągu kilku minut.
Zostajemy więc na chwilę w Danii, nietypowo dla mnie w klimacie hh. W marcu 2007 spodziewana jest debiutancka płyta solowa gościa uznawanego za nadzieję owej sceny – Gisliego. Dotychczas pozostający nieco w cieniu Melk, wedle zapowiedzi lokalnych krytyków ma wszystkie atuty w ręku. Niestety, z czarnych lasek w teledyskach raczej nici: po ostatnich wydarzeniach politycznych rząd Królestwa mocniej przygląda się emigrantom zarobkowym. Z kolei od 25 października aż do 2 listopada (okres w Polsce mocno martwy) kopenhażanie mieli okazję przyglądać się potężnej imprezie pod tytułem Copenhagen Music Week, goszcząc nie tylko galę MTV Europe Music Awards, ale także serię koncertów tak topowych postaci jak Pink czy Dog Eat Dog. The Killers (i to 2 razy, na bogato) w roli wisienki na torcie. Na fali podobieństwa Roskilde i Heinekena czekamy na encore pod PKiN. Karierę za Wielką Wodą mają nadzieję zrobić śliczni chłopcy z Mew, od pewnego czasu rezydujący w Londynie. Dwie płyty zostały wydano właśnie na rynku amerykańskim – nagraną w 2005 roku And The Glass Handed Kites oraz niedoścignione dzieło Duńczyków – Frengers. Czas na przeprowadzkę do Nowego Jorku śladami The Raveonettes? Na koniec ciekawostka od tych ostatnich, lekko już przykurzonych. Oprócz doniesienia o posiadaniu wystarczającej ilości materiału do wydania kolejnej płyty latem 2007, zespół bawi się z fanami. W sensie, że głosujesz, jaki cover chcesz w ich wykonaniu usłyszeć, a oni go grają. Nowy ma być co miesiąc. Wszystko to i dużo więcej zobaczysz na stronie zespołu, tylko na Myspace.com... doniósł duński serwis Musik.dk. Now, how lame is that? Po wybryku nie ma śladu, jest za to piosenka bożonarodzeniowa (niestety, nie cover Last Christmas). Utrata kontroli nad rozwojem kariery czy działania ukartowane? Odpowiedź najpóźniej latem.
Pytania tego nie muszą zadawać sobie fani innego duetu, szwedzkiej kopii Fiery Furnaces. The Knife, wiadomo. Po sukcesie wydanego na przełomie 2005/6 albumu Silent Shout (8.6 na Pitchforku, choć z drugiej strony oni każdemu tyle dają), zdecydowano się na reedycję dwóch poprzednich płyt (s/t i Deep Cuts), dając możliwość rekonstrukcji wyjątkowo przemyślanego planu podbicia świata przez zespół. Aha, oni też nagrali świąteczną piosenkę – do ściągnięcia na oficjalnej stronie zespołu. O ile The Knife nastawieni są przyjaźnie do swoich zagranicznych fanów (ta, wszystko po angielsku), o tyle tego samego nie sposób powiedzieć o szwedzkich ziomach ze Snook. Tak czy inaczej: "Snook Bästa Svenska Artist på MTV EMA som ägde rum i Köpenhamn igår!", jak donosi ich własna strona w necie. Co zabójczo brzmi w przypadku "Längst Fram I Taxin" (patrz odpowiedni playlist), w słowie pisanym cokolwiek drażni. Ok, ale tytuł się należy choćby za energetyczny i radosny potencjał twórczości duetu. W kraju, gdzie słońce świeci z rzadka, a alkohol jest drogi i niedostępny to naprawdę sam cymes.
W sąsiedzkiej Norwegii jedna rzecz warta wzmianki – eklektyk Lindstrøm, startujący w stworzonej przez siebie samego kategorii space disco. Niewątpliwie jedna z najbardziej hipsterskich rzeczy bieżącego roku – kompilacja singli It's A Feedelity Affair łączy pełną gamę wracających do łask brzmień retro z wdziękiem godnym choćby LCD Soundsystem (tak, to komplement). Ach, echo norweskie w Polsce – mimo iż ich idole stracili nieco na dynamice wydawniczej – nie wstrzymuje to rodzimej społeczności fanów Kaizers Orchestra od spełniania się w Internecie (oficjalna polska strona fanów). Serio, nie wiedziałem, że Norwegowie są AŻ TAK popularni w tym kraju, gdzie norweskość wydawała się dotychczas stanowić wartość tak jakby dodaną do ciężkich gitar, bujnych czupryn i skórzanych spodni. Światełko w tunelu, sądzę.
Jak wspomniałem na początku, w Islandii cisza i spokój. Dawne smyczki Sigurów zyskują samodzielność i wydają już drugi singiel. Dźwięki, których byśmy oczekiwali, naturalnie (dla zaprzysięgłych miłośników gatunku, znaczy się). Kristín Anna definitywnie opuściła Múm, na co zanosiło się od jakichś... 3 lat. Wydarzenie to nie powinno odbić się negatywnie na planach wydawniczych bandu, gdyż odchodzącą wokalistkę zastąpiło aż dwoje nowych. Można za to spodziewać się wypączkowania nowego projektu ze strony Kristín Anny. Przynajmniej tak się odgraża sama zainteresowana. List otwarty w sprawie odejścia można przeczytać sobie tu. Kawai.
I to by było chyba na tyle. Vi ønsker med dette all våre kjære gjester riktig god jul og et godt nytt år.
Top 10:
1. Under Byen, Samme Stof Som Stof
2. Knife, Silent Shout
3. Whomadewho, s/t (2005 premiera w Danii)
4. Lindstrøm, It's A Feedelity Affair
5. Figurines, Skeleton (2005 premiera w Danii)
6. Snook, Är
7. Mikael Simpson, Stille Og Uroligt
8. Mando Diao, Ode To Ochrasy
9. Ampop, My Delusions (2005 premiera w Islandii)
10. Disco Ensemble, First Aid Kit
–Marcin Wyszyński, grudzień 2006