SPECJALNE - Rubryka
Rekapitulacja: Muzyka na świecie
31 marca 2006
Rekapitulacja kwartalna (styczeń-marzec 2006): Muzyka na świecie
W dzisiejszym odcinku Skandynawia i Japonia. Kompetencje do pisania o
pierwszej uzurpuję sobie prawem osoby siedzącej w temacie od dawien dawna –
w przeciwieństwie do gorących rytmów Południa muzyka Północy znacznie
bardziej odpowiada mojej wrażliwości muzycznej. Choć naturalnie nie istnieje
nic takiego, jak muzyka Północy. Ha! Tak czy inaczej, ostatnimi czasy nie
dość, że siedzę w skandynawskich dźwiękach, to jeszcze dodatkowo w
największym mieście Skandynawii. Choć w sumie skąd Japonia... Tak wyszło.
Zaczynamy od Danii.
Skandynawia
Choć o duńskich bandach słyszeliśmy już niejednokrotnie, to jeśli
przyjrzymy się uważnie, zauważymy, że zachwiana została odwieczna proporcja
między sąsiadami przez Sund. Dotychczas bowiem na jednego wybijającego się
wykonawcę spod bekonowej flagi przypadało co najmniej kilka gwiazd rodem ze Szwecji. Z rzeczy nadal kryjących się w cieniu: Under Byen. Czyli "Pod
Miastem". Goście nagrywają swoje płyty chyba w podziemiach szpitala
Riget: weźcie połączcie melancholię Sigur Rós, głos Stiny Nordenstam i
pomysłowość aranżacyjną (szargam świętość?) Radiohead... Do tego subtelna
równowaga między żywymi instrumentami, a nienachalną elektroniką. Pierwszy
raz usłyszałem o nich tutaj, w Kopenhadze. I zwariowałem na ich punkcie. A
oni wydali nową płytę 12 dni temu (Samme Stof Som Stof, Morningside
Records)!
Pozostając w Danii, możemy spotkać Veto. Niby kolejna podróbka Interpola.
Pewnie sporo w tym racji, choć znacznie więcej tu wpływów elektronicznych,
dreampopowych. Jest jednak w ich piosenkach coś, co sprawia, że chce się
tego słuchać. Może ten wszechobecny skandynawski spleen, który przenika z
większości ich bandów, kiedy tylko zechcą grać wolniej niż te 120 bpm? Znów
porównania: był już Interpol, Sigurów się pewnie domyślacie... Dalej
Slowblow i Belle & Sebastian. Wszystko w estetyce indie-rockowej, jakże
jednak różnej od brytyjskiej normy... Płyta ociera się nawet o górną dwudziestkę sprzedaży w sieci Fona. Albo coś w tym stylu...
Trzecia świnka: Whomadewho. Absolutne świrusy. Popatrzcie sobie na fotki z
koncertów. Poza imidżem mają muzykę: skandynawską wersję dance-punka z
wyraźnymi wpływami funkowymi a la 70s oraz ocierającą się o 80sowy
kicz. Mniej hip od Rapture czy LCD Soundsystem, nadal plasują się w
górnym przedziale normy dla muzyki czysto rozrywkowej. Zapewne na koncertach wypadają lepiej niż na nagraniach studyjnych, nie mogę więc doczekać się ich żywego występu. Podobnie jak dwa poprzednie zespoły, także i Whomadewho potwierdzono już na Roskilde Festiwal.
Finlandia i Norwegia to muzycznie inny świat. Oba kraje słyną z produkcji nieprawdopodobnych ilości muzyki obciachowej na eksport. Podsumowanie ostatnich miesięcy w obydwu krajach znajdziecie zapewne w ostatnim "Metal Hammerze" (nie, nie wiem, to taka przenośnia). Nightwish się rozpadł; fiński rząd od przymusowej dymisji uratował sukces Rasmus. Legendarny i ponadczasowy zły gust Finów aktualizuje się w lokalnej popularności Micragirls. Chociaż nie, jest przecież Disco Ensemble. Ciekawe zjawisko pożenienia emoepigonii z nowszymi wpływami dance-punka czy nawet niezłego dance-popu. Junior Senior w trybucie dla AtD-I? I choć po Finlandii niewiele można się muzycznie dobrego spodziewać, ja to kupuję.
W Szwecji bez rewolucji. Lise Ekdahl pojechała do Indii szukać siebie.
Zamiast tego wpadła na pewnego Amerykanina, który napisał jej bossanovy.
Śpiewa je teraz (po szwedzku) jak Skandynawia długa i szeroka. Raczej zwój
niż rozwój.
21 marca nowa płyta The Sounds. Jeśli nie odbiega poziomem od singla
("Song With A Mission"), możemy spodziewać się klimatów szóstkowych.
Eliminacje Eurowizji były w sobotę wieczorem w telewizorze. Wygrała Carola; że też jeszcze chce jej się startować.
Z wiadomości islandzkich:
Sigur Rós zjawi się na parę koncertów w Europie w sezonie letnim. Oficjalnie potwierdzony został występ Sigur Rós na Heineken OpenAir Festival. Pewnie nikt się nie obrazi. Film krótkometrażowy, do którego Kjartan Sveinsson napisał muzykę (Ostatnia Farma W Dolinie) został nominowany do Oscara. Przegrał. Múm nagrywają nową płytę. Björk udziela się społecznie dla UNICEF-u.
Japonia
Wielbiciele (czy raczej wielbicielki) klimatów j-rockowych mają powód do
zadowolenia: na letni sezon festiwalowy do Europy przyjeżdżają Dir-En-Grey.
Na razie potwierdzone Niemcy (Rock Am Ring & Rock Im Park), reszta zapewne potwierdzi się wkrótce.
Ciekawy projekt z pogranicza muzyki europejskiej i japońskiej: Guitar, Tokyo. Wbrew nazwie nie jest to typowy guitar-oriented rock (G3, anyone?). Mniej techniki rąk obojga. Więcej myślenia i samplowania. Połączenie wrażliwości muzycznych dwóch kulturkreisów. Na wokalu naturalnie Japonka. Rzecz raczej dla pasjonatów, ale w głośnikach nie przeszkadza.
Za tydzień w Loppen w Kopenhadze w ramach europejskiego (czy raczej
niemieckiego) tourne koncert psychodelicznych Japończyków z Marble Sheep.
Japonia jest chyba ostatnim krajem, w którym ludziom chce się tak grać. Dwie
perkusje obsługiwane przez bębniarzy płci obojga: jeśli na żywo wygląda to
tak, jak na zdjęciach i/lub brzmi jak na tym, co udało mi się usłyszeć, to
piątek wieczór będzie udany.
–Marcin Wyszyński, Marzec 2006