SPECJALNE - Rubryka
Rekapitulacja kwartalna: Najgorsza muzyka
24 października 2006
Rekapitulacja kwartalna (kwiecień–wrzesień 2006): Najgorsza muzyka
Eee. Tak. Było coś. Było coś złego przez te pół roku. Ta. Trzy miesiące temu nie wysłałem, bo i nie mogłem. To co się działo... Rubik się najlepiej w Polsce sprzedawał na przykład. Była Eurowizja (jak za rok pójdzie z planem to powinien być o tym cały artykuł). Lato z radiem mieliśmy. Blue Cafe mają nową wokalistkę. Piknik Country w Mrągowie był w tym roku jubileuszowy. Łzy też równą rocznicę jakąś miały i płyta akustyczna miała być. 10 listopada nowe Wilki. W moim mieście niedawno odbył się festiwal piosenki studenckiej, który ktoś wygrał. Z zagranicy to nowy Incubus (człowiek zrobił to http://youtube.com/watch?v=dDQxnbEyimg, żeby pójść na ich koncert) Evanescence, Sting z renesansowymi pieśniami (czuję się jakby ta płyta istniała od zawsze). Nowy Jet, nowe Razorlight (polecam lekturę przyszłej recenzji mojego autorstwa) – zapewniam, że gorsze niż poprzednie. Blunt nagrywa na Majorce. Żadnych dat nie podaje, bo nikt chyba nie chce tego całego gówna kupować. Ja na pewno nie chciałbym do tego zakupu przykładać ręki.
I jeśli to co wyżej wydaje się pisanym bez ochoty i jeśli nie ma zabawnych anegdot o Violettcie Villas, to dlatego, że inne zjawisko mnie zajmuje. Niby już było a niektórzy twierdzą, że nie warto się przejmować, ale było za mało i trudno się nie przejmować. Także. Moja przygoda z Romkiem zaczęła się wcześniej w tym roku, chyba wiosną w klubie studenckim Pod Jaszczurami (nie ufajcie niczemu z przymiotnikiem studencki!). Plakaty głosiły: "GRAFTMANN – Polski James Blunt - Wokalista doceniony przez Gordona Haskella (King Crimson) i Pawła Kostrzewę (Radiowa Trójka)". Wcześniej oczywiście poznałem stronę Romka i widziałem go w koszulce "Unknown Pleasures" (oficjalnie najmniej istniejąca koszulka na planecie – jeśli nosisz taką, ludzie mają pełne prawo wyśmiewać cię na ulicy) i wiedziałem, że Oldham i Smith. Tym plakaty były zabawniejsze. W środku Romek bardziej wylansowany niż na fotach z gitarą akustyczną przez dwie czy trzy swoje piosenki nieznacznie zmienia akordy a potem przechodzi do jednego z serii wielu coverów. Z jego autorskich kawałków odróżniłem jeden, który znałem wcześniej (ten o zimnie) i drugi, z którego zrozumiałem, że chce być gwiazdą porno. Ale tam o te covery (Mansun oczywiście, The Verve, Oasis razy dwa, The Smiths, Neutral Milk Hotel dla zaspokojenia ambicji, Pet Shop Boys i Ace Of Base, żeby coś ironicznie, dużo innych) chodziło i Romek zadowolił nim swoją publiczność (w pewnym momencie krzyczeli PLA-CE-BO). Bardzo to razem pocieszne żałośnie i setnie się ubawiłem śpiewając Romkowi z niskości schodów, na których przysiadłem chórki do "The Drugs Don’t Work". Ot, chłopak z kolekcją albumów wrażliwego, poszukującego czternastolatka i jego koleżanki ze studiów na widowni. Tak o Romku pomyślałem. Tego wieczora Romek wysłał do mojej koleżanki sms-a podpisanego Paul Draper Jr. Mija trochę czasu, otwieram Przekrój (ojciec kupuje, nie ja!) a tam znawca islandzkiego emo bardzo wysoko ocenia płytę, którą Roman sprzedawał za dziesięć zeta po koncercie (zdjęcie w t-shircie Joy Division z tyłu). A to już było straszne. Poważny recenzent w poważnym periodyku, etc. To nie powinno mieć miejsca. Słuchaliśmy ze znajomymi tej płyt Graftmanna i trzeba ją było wyłączyć gdzieś w 60%. A pięć na sześć w Przekroju zwiastuje jakieś Trendy na Top Trendy itp. Ja przepraszam, ale o co chodzi z promowaniem takiej pół-miernoty? Mam nadzieję, że o Romku ucichnie, że to był jakiś jednorazowy wybryk. I może Romek da sobie spokój z muzyką, skupi się na znaniu się na filmach, okazjonalnie wpadając na bauns do Łubu-Dubu. Może na przykład poślubi Anne Gacek i zajmie się domem, mogę im w prezencie ślubnym sprezentować ich pierwszy album hip-hopowy. Ale wtedy nie dowiedziałbym się co następnie skoweruje. Dozo na darmowym krakowskim koncercie w niedziele.
–Łukasz Konatowicz, październik 2006