SPECJALNE - Rubryka

Rekapitulacja kwartalna: amerykański niezal-rock

23 października 2006



Rekapitulacja kwartalna (lipiec–wrzesień 2006): Amerykański niezal-rock

Miesiące wakacyjne upłynęły w melo-półświatku amerykańskiego niezal pod znakiem TV On The Radio i kolejnego pitchforkowego festiwalu, którego główną gwiazdą byli w tym roku wykopani z nie wiadomo skąd (albo Brazylii) psycho-popowi Os Mutantes; plastycznych opisów muzyki tych weteranów tropicalii szukajcie raczej w rekapitulacji dotyczącej muzyki świata, a ja rzucę tu tylko ciekawostką, że reedycje płyt wspomnianych zgredów sprzedawały się w prowincjonalnych amerykańskich sklepikach dużo lepiej, niż jakiekolwiek rodzime wydawnictwa. Świadczy to zarówno o obecnym poziomie niezależnej muzyki ze Zjednoczonych Stanów Kanady (o Jezuslandii nawet nie mówiąc), jak i kolosalnym wpływie nowego-PFM na wydatki przeciętnego indie-dzieciaka zza wielkiej wody.

Szeroko omawiać mogę natomiast drugi trend wakacji dwa tysiące sześć, o jakim wspomniał już Michał w miesiącu poprzednim: hype na punkcie TV On The Radio, genialnych innowatorów z prawego brzegu rzeki Hudson, elegancko narastał z każdym kolejnym dniem oczekiwań na (przesuniętą nagle o trzy miesiące) premierę sofomora brooklynskiej formacji; łatwo się domyślić, jak szybko znikały więc kopie Return To Cookie Mountain ze sklepowych półek dnia dwunastego września (Interscope gratuluję marketingu).

Będąc już przy temacie średnio-niezależnego niezal i rekomendacji młodych amerykańskich pismaków, trzeba wspomnieć o kilku mocno nagłośnionych premierach: debiutancki krążek modnie brzmiących neo-folkowców Grizzly Bear i któryś już z kolei album upolitycznionych w tekstach Thermals (tym razem w wydaniu emocjonalnego contemporary rocka, bez niespodzianek) to najnowsze duże rekomendacje Pitchforka. Spośród zajawek serwisu najlepiej wypadają więc chyba post-punkowy Professor Murder z Nowego Jorku (EP-ka Rides The Subway to poniekąd amerykańska odpowiedź na Campag Velocet) oraz dwunasty już długograj weteranów amerykańskiego podziemia, I'm Not Afraid Of You And I Will Beat Your Ass grupy Yo La Tengo; płytka idealnie sprawdzająca się w chłodniejsze wrześniowe wieczory, przykuwając uwagę na dużo dłużej niż ich poprzedni Summer Sun.

Zamykając kwestie wakacyjnych premier wypada jeszcze podyktować krótką listę co bardziej znaczących artystów, którzy uraczyli nas nowym materiałem w omawianym okresie: M. Ward, Rapture, Mountain Goats, Cursive, Blood Brothers, Hot Snakes, Magnolia Electric Co., Bonnie "Prince" Billy oraz Matthew Friedberger z Fiery Furnaces razy dwa (Winter Women i Holy Ghost Language). Doczekaliśmy się także kilku ciekawych remasterów, z czego najważniejszymi wydają się być reedycje klasycznych płyt Jesus And Mary Chain, debiutanckiego krążka Les Savy Fav oraz kultowego w wielu kręgach III legendarnej lo-fi kapeli Sebadoh.

Tymczasem rzecz na którą wszyscy czekamy, to nowy krążek Modest Mouse – gdzieś koło sierpnia zespół odwołał nagle swoje kalifornijskie mini-tournee, po czym zaszył się wraz z Johnnym Marrem (już na stale na pozycji gitarzysty) w studiu nagraniowym. W najbliższym czasie spodziewać możemy się także nowego materiału takich artystów, jak Shins, Les Savy Fav, Deerhoof czy Travis Morrison (zdradzę też, że jego nowy materiał sprawia na żywo bardzo dobre wrażenie, sugerując powrót do punkowych początków Dismemberment Planu).

Prawdopodobnie najważniejszym, a już na pewno najbardziej rozreklamowanym wydarzeniem koncertowym sezonu wakacyjnego była druga edycja festiwalu Pitchforka; ostateczna selekcja "lokalnych" artystów okazała się mimo to imponującą nie być, skupiając się na sezonowych gwiazdkach amerykańskiego serwisu (pojawili się między innymi Destroyer, Tapes 'N Tapes, Destroyer, Danielson i Liars). W takim kontekście ciekawiej prezentowała się więc Lollapalooza, wystawiając takie zespoły, jak Flaming Lips, Sonic Youth, Built To Spill, Broken Social Scene i New Pornographers. Debiut na kontynencie zanotował także festiwal słynnej brytyjskiej marki Virgin, najpierw w Toronto (Flaming Lips, Broken Social Scene, Strokes), a niedługo później w Baltimore (Wayne Coyne po raz kolejny, plus Clap Your Hands Say Yeah, New Pornographers i Drive By Truckers). Z okazji dwudziestopięciolecia kultowej wytwórni Touch & Go można było też na Chicagowskiej scenie ujrzeć, uwaga uwaga, Big Black oraz Shellac; obecnym na imprezie szczęśliwcom szczerze zazdroszczę.

Na koniec już tylko newsy: po latach konfliktów z byłym wydawcą, Wrens wydadzą w końcu reedycje dwóch swoich klasycznych pozycji, Silver i Secaucus (choć wiecie to już pewnie z porcysowego info); rozpadł się Out Hud, skład pionierski dla dance-punkowego soundu, a zmarł Arthur Lee z wielbionego przeze mnie Love (zespołu może nie do końca niezal, ale hemisfera się zgadza).

Patryk Mrozek, październik 2006

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)