SPECJALNE - Rubryka

Rekapitulacja: Brytyjski niezal-rock

22 marca 2006



Rekapitulacja kwartalna (styczeń-marzec 2006): Brytyjski niezal-rock

Tak jak zadanie szacownego koleżeństwa polega w dużej mierze na ocalaniu od zapomnienia różnych podziemnych zjawisk, tak mi częściej przypadnie rola zblazowanego prześmiewcy podjarek szmatławców. Ponadto, skoro Angole mają po swojej stronie tak kłótliwe zespoły jak Blur, Oasis, Pink Floyd (zejdą się czy nie zejdą? zejdą-czy-nie-zejdą?) nietrudno przewidzieć, że i doniesienia o obrażaniu się czy też nawet wybitych zębach będą stałym punktem mojej rubryki. Obawiam się niestety, że pasjonujące, czy chociaż interesujące płyty (lub piosenki) brytyjskiego niezal-rocka zajmą najmniej wyznaczonego mi miejsca, i tak też wygląda niniejszy start. As far as good records are conceeeeerned, więcej będzie o (najczęściej) porządnych powrotach wielkich lub po prostu znaczących zespołów, z których mnogości – jeśli tylko by Blair postanowił ich działalność specjalnie opodatkować – królewska kiesa mogłaby czerpać krocie.

W tym roku jak dotąd nic mega ważnego nie wypłynęło na Wyspach, można acz wskazać kilka krążków, które z tego czy innego powodu zasługują na wyróżnienie z tłuszczy. Za niewymienienie na pierwszej pozycji dziesiątego albumu Stereloab (już drugi longplay bez Mary Hansen) niejeden porcys by mnie wysłał do piekła, i słusznie. Kolejny album wyśpiewali beloved Belle & Sebastian, odezwał się również parę dni temu przepitym głosem Graham Coxon, wraz z Love Travels at Illegal Speeds. Wydarzył się oczekiwany w pewnych kręgach (w samej Anglii raczej średnio) follower Cedars, o czym byłem zmuszony zresztą niedawno donosić. Ponadto ukazały się: Kick White Rose Movement (autorów "Love Is A Number"), kolejny Mogwai oraz pierwszy po dwudziestu dwóch latach solowy album Gilmoura (mój kolega grający w zespole obsługującym wesela całkiem polecał). Ach, jest też nowe Placebo, wsparte brytyjskim singlem na 0, smutnym już Stelką i niesmacznie rozległą dyskusją na naszym forum. Nie mogę nie napomknąć o dolarowej (niby funtowej, ale kapitalizm ma twarz dolara) bombie, którą okazali się być Arctic Monkeys. To się nazywa wygrana na loterii, do dwudziestego drugiego lutego sprzedano bowiem prawie cztery i pół miliona – w naszej skali maksymalnie piątkowego – debiutu tejże grupy. Tytułem nie-brytyjskiej dygresji: a taki A.C. Newman, mający na koncie Mass Romantic a wcześniej kilka krążków Zumpano, cieszył się ostatnio jak dziecko z trzydziestu tysięcy kopii Twin Cinema. Żarty jakieś.

Sam nie wierzę we własne słowa, ale może przyszłość rozjaśni nam gęby? Kilka przesłanek ku temu jest. Bo tak: Radiohead pracują, pracują, pracują (raz entuzjazmując się, raz narzekając), Buzzcocks wrócą wiosną z pół-godzinnym Flat-Pack, ze studia wychodzą również The Futureheads (a za nimi producent Ben Hillier, współodpowiedzialny za Think Tank). Department Of Eagles wydali w Isota EP-kę z remiksami, kontynuując po drodze nagrywanie followera Whitey On The Moon UK LP. Po necie człapie nowa piosenka niejakiego Morrisseya, co zwiastunem jest wiadomo czego, kasę niech odkładają również fani Bloc Party i Aereogramme. Nie do końca wiem z jakiego powodu, ale w stronę świata kroczy następca Absolution. Może po to, żeby z francuskich zaświatów powrócił Gwara i znów wymierzył fanom Muse zakompleksione 2.2?

A propos nienawiści: zgadnijcie o kim ten cytat: "The maker of Britain's sixth best selling album of the 21st century, behind releases from Dido, Robbie, David Gray and The Beatles". JAMES BLUNT. No dobrze, nie komentuję. Do równie psujących nastrój informacji należy zaliczyć doniesienia o kłótniach między Albarnem a Jamesem (poszło o Gorillaz). Coxon tymczasem określił swoją przygodę z Blur jako "boyish", dodając, że z Damonem nie utrzymuje stałego kontaktu. Sex Pistols przypomnieli co to znaczy prawdziwe "anty" i nie pojawili się na uroczystości przyjęcia ich do "uryny w winie" czyli Hali Sław. Frontmana Arctic Monkeys Alexa Turnera nazwano całkiem poważnie brakującym ogniwem między Morrisseyem a Mike'iem Skinnerem. Co więcej, "NME" ukuło listę 20 brytyjskich albumów wszechczasów – Whatever People Say I Am, That's What I'm Not wylądował co prawda dopiero na piątym miejscu, ale wyprzedził o piętnaście lokat tak niezłą płytkę jak Rubber Soul. W Anglii bez zmian zatem.

–Jędrzej Michalak, Marzec 2006

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)