SPECJALNE - Rubryka
Re-Mixtape: Luty 2009
17 marca 2009
Re-Mixtape: Luty 2009
W związku z innymi projektami Porcys i próbą zajęcia się szkołą, nie miałem w lutym zbyt wiele czasu na ogarnięcie remiksów. No dobra, przyznaję, trochę się obijałem, więc połowę kawałków wykopał mi Wojtek, który ma u mnie piwo. Moje nurkowanie w blogach też przyniosło znacznie ciekawszy zestaw niż miesiąc temu.
01. ABX (The Hood Internet), "Smell Yo Boys" (Riskay vs. Junior Boys)
Jakie dzisiaj się pisze te teksty piosenek! "Why you comin' home 5 in the mornin' / Something's goin' on, can I smell yo dick", to dopiero metody śledcze o dużej skuteczności! Hood Internet zbrukali rozmarzony i niewinny klimat Junior Boys (choć "Hazel" to wyjątkowo skoczny kawałek) nie dość, że poprzez niewyrafinowane teksty, to jeszcze doklejając rapera. Trauma, co ci biedni chłopcy muszą teraz czuć.
02. Esser, "Work It Out" (The Very Best Club Remix)
Esau Mwamwaya i Radioclit, ci od świetnego mixtape'u z ubiegłego roku, tym razem w wyjątkowo klasycznej klubowej formie, jednak oczywiście bez sztampy lub nadęcia, tak charakterystycznych dla dzisiejszego house'u. Powiew wiosennej świeżości w klubach, które chyba potrzebują trochę dohumanizowania. A jeśli nie, pozostają jeszcze dobre remiksy A1 Bassline (pół PartyShank) i Sindena.
03. Jensen Sportag, "Cocktease" (Max Tundra Remix)
Mam wrażenie, że nikt nie dostrzega ciągu rewelacyjnych singli, które ostatnio recenzowaliśmy – Electrik Red, Towa Tei, Speech Debelle, Ayuse Kozue, Saint Etienne i właśnie Jensen Sportag. Takiego dobrobytu nie obserwowaliśmy od dawna, a ci dwaj to nasze najciekawsze odkrycie i największa duma. Jak stwierdził Wojtek "ten Jensen Sportag to jakieś math-disco", dajcie znać, jeśli choć trochę doznajecie. Projekt jest wspierany przez Maxa Tundrę, co jest pewnie najlepszą możliwą rekomendacją. Ten sam Max podjął się remiksu utworu "Cocktease" z wydanej 3. marca EP-ki "Jackie", czyli powrzucał do kawałka swoje popieprzone beaty i charakterystyczne klawisze, a na tym co zostało dokonał dokładnej dekonstrukcji. Nie jest to najlepszy remix Tundry, bo znacznie większy rozpieprz Jacobs zrobił kiedyś w kawałkach Franz Ferdinand i Freddiego Mercury'ego, ale to i tak kolejne trzy i pół minuty jego talentu w czystej postaci.
04. Ciara, "Love Sex Magic" (Russ Castella Remix)
Koniec z niedosytem, jaki wywoływał we mnie nowy singiel Ciary. Po usłyszeniu tego znacznie bardziej polifonicznego remiksu raczej niechętnie patrzę w stronę oryginału, choć zmiany są przecież niewielkie, zaledwie kilka klawiszowych akordów. Pewnie noty w Rezerwie byłyby jeszcze wyższe, gdybyśmy wzięli pod uwagę tę wersję.
05. Heloise & The Savoir Faire, "Odyle" (James Pants Remix)
More cowbell! James Pants, koleś od "Ka$h" z singli 2007, remiksuje bardzo fajny ubiegłoroczny numer zespołu z wokalistką, która ma kawał uda. Pozostaje niewiele śladów po dance-punkowym oryginale, które zostają zastąpione przestrzennymi new-wave'owymi electro beatami, charakterystycznymi dla Jamesa. Genialne patenty koleś wprowadza w refrenie, gdzie monotonia beatu ciekawie gryzie się z zawodzeniem wokalistki, a wyskandowana część podkreślona cowbellem sprawia wrażenie jakiejś psychodelicznej nierytmiczności.
06. La Roux, "In For The Kill" (Skream's Let's Get Ravey Mix)
Może już znacie, bo to najgłośniejszy remix ostatniego miesiąca. Nie jestem jakimś znawcą dubstepu, ale lubię kiedy łączy się go z popem. Skream buduje tutaj niesamowite napięcie, okna trzeszczą od basu, wokale, w oryginale brzmiące raczej radośnie, o wiele lepiej wypadają, gdy mają hipnotyzować, a końcówka oczywiście wprowadza w ekstazę. Ale... ja się może nie znam, jednak wydaje mi się, że na przestrzeni tych pięciu minut dzieje się trochę za mało, a proporcje między częścią spokojną, a "ravem" są nieco zaburzone.
07. VV Brown, "Leave" (Little Boots Mix)
Panna Little Boots regularnie publikuje sympatyczne "covery" na swoim kanale YouTube, gdzie ostatnio błysnęła przeuroczym wykonaniem hiciora Kid Cudi, a w przerwach między tworzeniem płyty znajduje jeszcze czas na nagranie takiego electro/italo remix-covera, który trafił na singiel sympatycznej koleżanki VV Brown (nowe gwiazdki brytyjskiego popu wyskakują jak grzyby po deszczu). Wbrew temu, co twierdził Filip w podsumowaniu, nie wydaje się, żeby dziewczyna szybko złożyła broń, jej wersja "Leave" rozkłada oryginał na łopatki (ok, to może nie było takie trudne), dziewczyna ma świetny słodko-melancholijny wokal, przy czym nie tak płaczliwy jak Robyn, a produkcja, ze wskazaniem na świetne klawisze, plamy syntezatora i chwytliwe linie basu, ucieka od electro-banału. Właściwie dawno nie słyszałem electro-popu, w którym tyle się dzieje.
08. Friendly Fires, "Skeleton Boy" (Air France Remix)
Chyba w końcu pojąłem, czym jest ten cały głośny nurt balearic dance! Do tej pory jeśli szumiało mi w głowie jakieś morze, to co najwyżej wypitego piwa, a teraz automatycznie wizualizuję sobie fale rozbijające się o wystające skałki, mewy i kamieniste plaże. Właściwie to przed oczami mam raczej szary dzień na Helu, a nie rozgrzane Baleary, ale no wiecie, ja tam nigdy nie byłem, ani nigdzie w pobliżu. Najważniejsze, że mam ochotę tańczyć i lenić się jednocześnie, co nie jest zbyt dobrym pomysłem w okresie przedmaturalnym. Środek kawałka kandyduje do najlepszej DJskiej zagrywki lutego, chociaż raczej nie w wykonaniu Air France, którzy jako DJe podobno sobie nie radzą (tak słyszałem).
09. Empire Of The Sun, "We Are The People" (Jimmy2sox Remix)
"We Are The People", oryginalnie raczej średnio zajmujący utwór, przetworzono niezliczoną ilość razy i to właśnie remix nieznanego gościa o dziwnej ksywce najmocniej wymiata. Powstał piękny wiosenny floorfiller z pokręconymi trąbkami, prawie jak z elektronicznego "Śniło Mi Się".
10. Cleast Eatwood, "Electric Feel" (MGMT cover)
Do tej pory zastanawiam się, jak tak nudna piosenka zdobyła tak dużą rzeszę fanów, wskakując na liczne podsumowania roku. Lubię MGMT, "Kids" zajechałem niezliczoną ilość razy, ale "Electric Feel" się wlecze. Nie tym razem. Cleast Eatwood to taki dość nowy, przyjemny duet i cóż, że znów ze Szwecji. Prawie akustyczna, przecież jakby nudna z zasady wersja mija w mgnieniu oka i trudno uwierzyć, że ta piosenka, którą może raz wysłuchałem do końca, teraz właśnie położyła mnie na łopatki songwritingiem.
–Kamil Babacz, Marzec 2009