SPECJALNE - Rubryka

Porcys' Guide to OFF Festival 2011

17 czerwca 2011



Porcys' Guide to OFF Festival 2011: 20 koncertów, których lepiej nie przeoczyć

Z tej okazji, że za niespełna dwa miesiące rozpoczyna się Wasz ulubiony letni festiwal, postanowiliśmy zrobić krótką przebieżkę po najciekawszych punktach tegorocznego lineupu. Oto szczęśliwa dwudziestka:




Actress

Skąd przyjedzie:
Londyn

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Dolina Trzech Stawów nocą. Idealna miejscówka, idealna pora, by stworzyć kultowy mariaż z ojcem "Hazyville"

3 esencjonalne kawałki:
"Hubble", "Maze", "Crushed"

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Kupon na obiad w molekularnej stołówce.

Znaczenie:
Mastermind oficyny Werk Discs, za której pośrednictwem wydają się: Zomby, Lone czy Monky Steak. Kluczowy reprezentant ery post-dubstepu. Ezoteryczny i zarazem pełen uciech ziemskich. "Splazshem" udowodnił, jak sprytnie udaje mu się pokonywać slalom klasyfikacji gatunkowych, konstruując nieposkromiony miks od speed garage'u poprzez grime i synthowy industrial (a, i gdzieś tam pomiędzy, niezwykle piękny ukłon w stronę Prince'a utworem "Purple Splazsh"). W próbach ogarniania działań Cunninghama najbardziej pomagają chyba wymieniane przez niego samego inspiracje. A wśród nich: F. Bacon, Monet obok T. Parisha, The Avengers (!), A. Shakira i systemów binarnych.

–Magda Janicka




Ariel Pink's Haunted Graffiti

Skąd przyjedzie:
Ze stolicy współczesnej muzyki – Los Angeles.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Biorąc pod uwagę sceny towarzyszące ostatnim występom Pinka na Coachelli i w Meksyku, są szanse na to, że i tym razem "odbije mu palma" i koncert przejdzie do historii. A nawet, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to gig Ariela będzie dobrą okazją do tego, by zobaczyć w akcji jednego z najbardziej utalentowanych współczesnych songwriterów. Ci, którzy widzieli artystę w Warszawie, będą mogli ocenić, na ile zdążył się już wygrubasić i jak pożytkuje hajs z Zaiksu za "Round & Round".

3 esencjonalne kawałki:
"Every Night I Die At Miyagis", "Gray Sunset", "Life In L.A.".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Dałbym trzy magnetofony pod zastaw w lombardzie.

Znaczenie:
Nazywają go ojcem chrzestnym chillwave’u a od czasów "Round & Round" jest znany całemu środowisku współczesnej hipsterki. Fajnie, ale nie byłbym z Porcys, gdybym w tym miejscu nie podkreślił jakości nieco niedocenianej, chałupniczej "trylogii" Ariela z połowy minionej dekady. Jak w przypadku wielkich dzieł bywa, do pełniejszego zrozumienia ich sensu potrzeba czasu, dlatego spoko, jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że ktoś nie jest fanem tych albumów, ale litości, skończmy z postrzeganiem Ariela tylko przez pryzmat Before Today. Albo spoko, róbcie jak chcecie, tylko potem się nie zdziwcie, jak mu znowu odbije.

–Kacper Bartosiak




Awesome Tapes From Africa: DJ set

Skąd przyjedzie:
Brooklyn, NY (USA)

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Latem, kiedy jest ciepło, przegrzane jamy z Czarnego Lądu wchodzą w parkiet jak w masło. Poza tym można się nauczyć didżejowania z kaset.

3 esencjonalne kawałki:
Ernesto Djédjé: "Zadie Bobo", AB Crentsil And The Osookoo Stars: "Nawa To Be Husband", Liwalo Na Liwe: "Sarafina”

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Wszystkie taśmy świata.

Znaczenie:
Brian Shimkovitz zbiera kasety z Afryki i wrzuca na swojego bloga. Kasety, bo to domyślny nośnik dla nagrań z tego kontynentu; blog, bo zajawka na etniczne granie rozprzestrzeniła się dzięki internetom, w co Zajebiste Taśmy Shimkovitza miały swój wkład.

–Matuesz Jędras




Current 93

Skąd przyjedzie:
Wielka Brytania

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Wrocławski koncert grupy zmienił gotyckie wnętrze Marii Magdaleny w Ropuszy Dwór, w którym opętany kumak snuł swe apokaliptyczne wróżby w towarzystwie ubranej we wzorzysty szlafrok Baby Dee i melancholia uderzyła w ziemię z wielka mocą…

3esencjonalne kawałki:
“All The Pretty Little Horses”, “Oh Coal Black Smith”, “Lucifer Over London”

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Kiedyś zapłaciłem całkiem sporo

Znaczenie:
Trochę syndrom Przybyszewskiego, którego artystyczna twórczość była jedynie dodatkiem do wybitnej i inspirującej osobowości. David Tibet płyt wydał na pęczki, nie wszystkie wytrzymały próbę czasu, nie wszystkie w ogóle do próby podeszły, ale zastęp jego współpracowników i adoratorów dalej imponuje, a osoby takie jak Antony Hegarty zawdzięczają mu sporo. Czasem w muzyce Current 93 kompozycje zanadto podporządkowane są gnostycznym wizjom, lecz, uwierzcie, na żywo ta konsekwencja to jasny grom ze zjedzonego nieba.

–Wawrzyn Kowalski




Matthew Dear Live Band

Skąd przyjedzie:
Michigan (USA)

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo ilu facetów tak lekką ręką przywołuje na myśl charyzmę Bowiego, podczas występów prezentuje się elegancko jak Ferry i wygląda o kilka wiorst lepiej od Nicka Cave'a (no, to może nie jest trudne). Ten oto gentelman przywodzi na myśl stary typ gwiazdy glam rocka, nawet jeżeli swoją wirtuozerię zdaje się chować pod siebie. Mała hochsztaplerka, bo przecież on dopiero niedawno włączył gitarę w obręb swojego instrumentarium, a jeżeli jest złotym dzieckiem, to bardziej w obrębie house genre niż popu. Na pierwszych dwóch płytach Matthew dał się poznać jako producent wiksiarskiego microhouse'u z afro-beatowym przytupem. Przeprowadzka do współwłasnego gniazdka, czyli Ghostly International, niosła za sobą bardziej psych-synth-popową inkarnację artysty, nie odcinając go jednocześnie od korzeni. Albumy Asa Breed i Black City to dezintegrujące seanse spirytystyczne, niepokojące, makabryczne i niezdrowo wesołe klimaty. Wertykalnie ułożone: ciężki, schizofreniczny syntezator, pomieszany z żywą perkusją, swawolną linią basu i porażającym słodko-gorzkim, namiętnym tenorem Deara, generują zaskakująco uzależniające melodie. Granica pomiędzy home listeningiem a dancefloorem zostaje zatarta przez zaproszenie do euforycznego tańca na apokaliptycznych zgliszczach. Poza tym nie widziałam nikogo z koszulką Matthew Deara. Przy czym nadruk z okładka Black City miałby sens.

3 esencjonalne kawałki:
"Dog Days", "Deserter", "Slowdance".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Mogłoby być całkiem drogo.

Znaczenie:
Duże i żadne. Na początku dekady wydał istotny dla microhouse'u album Leave Luck to Heaven , co więcej świadomy hipnotycznej siły swoich warunków głosowych, Matthew od początku wykorzystywał wokal dużo śmielej od np. kolegów z Mille Plateaux. Okres po 2007 to na pewno wypracowanie nowej formuły, ale mam poważne wątpliwości, czy znajdzie ona wielu naśladowców, bo i rzemiosło niełatwe – korzystanie z dobrodziejstw Eno, Kutiego, Talking Heads i Richiego Hawtina na raz, do tego bariera w postaci głosu, ale z tym już jestem nudna. Na upartego można włożyć fragmenty Asa Bread do inspiracji mroczno-żartobliwych witch-housowych projektów.

–Iwona Czekirda




Deerhoof

Skąd przyjedzie:
San Francisco (USA).

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Because.

3 esencjonalne kawałki:
"Panda Panda Panda", "Milk Man", "Wrong Time Capsule".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
50 zł (40 ulgowe)

Znaczenie:
Jest tak wiele zespołów z basistką. Jest też trochę zespołów z Japonką. Deerhoof jest zespołem ze śpiewającą Japonką na basie – filigranową, zabawną i charyzmatyczną Satomi Matsuzaki. A brzmią podobnie zupełnie do nikogo. Ich twórczość można upstrzyć pierdylionem łatek z "post", "pop", "noise", "art", "freak", "punk" itd. w nazwie. Mały zespolik, który nie zapełnia dużych hal koncertowych, acz ich miniaturowymi, kalejdoskopowo zmiennymi songami – których długość przeważnie nie wykracza ponad dwie minuty coś tam - fascynują się Wayne Coyne, Sufjan Stevens czy członkowie Xiu Xiu. Z jednej strony lista rozpoznawalnych artystów, którzy prosili poszczególnych członków Deerhoof o współpracę lub remiksy, jest zbyt długa, by wyliczać. Z drugiej strony – szalenie utalentowany, wykształcony muzycznie erudyta-pałker, Greg Saunier, na łamach Pitchforka wyróżnił koncert naszej polskiej Baaby za jeden z najlepiej zapamiętanych, jakie widział w ubiegłej dekadzie i ogólnie jego zespół ma chyba całkiem niezłe kontakty z naszymi niszowymi muzykami (z Kristen na pewno). Świadczy to o głębokim zakorzenieniu w środowisku i być może jest tak, że Deerhoof cieszy się daleko większą estymą wśród kumających coś muzyków niż zwykłych odbiorców. Oni sami przekonują, że grają chwytliwy pop, a ich kompozycje nie są specjalnie trudne do odegrania. Hehe. Niezależnie od zapatrywania na bardzo pokaźny już studyjny dorobek tych pozytywnych wariatów, absolutnie szkoda by było przegapić ich występ, albowiem sprawdziłem nie raz i wiem: na żywo mają niewielką konkurencję w skali światowej i na tym właśnie polega całe to ich znaczenie.

–Michał Hantke




How To Dress Well

Skąd przyjedzie:
A to zależy od tego, jak Tom Krell przykładał się do nauki w mijającym roku akademickim. Ale nawet, jeśli nie będzie miał poprawek, to z Kolonii ma nieco bliżej niż z Brooklynu.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Wprawdzie występ How To Dress Well prawdopodobnie pokryje się ze Screamadelicą Live, więc zdaję sobie sprawę, że walczę w przegranej sprawie, ale ja chyba i tak wybiorę się właśnie na recital Toma Krella. Chociaż jego debiutancki album Love Remains nie do końca przekonał mnie swoją treścią, to strasznie jestem ciekawy, jak w warunkach koncertowych sprawdzi się muzyka klasyfikowana jako lo-fi RnB. A nuż jakiś cover Beyonce się trafi?

3 esencjonalne kawałki:
"Ready For The World", "Can’t See My Own Face", "Decisions".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Spieniężyłbym ostatni album The-Dreama byle tylko móc pójść.

Znaczenie:
Lo-fi RnB to bez wątpienia jeden z prężniej rozwijających się podgatunków "nowej muzyki", więc siłą rzeczy ciężko nie wiązać z projektem How To Dress Well pewnych nadziei. Póki co Tom Krell poza niepowtarzalnym klimatem swoich nagrań nie oferuje zbyt wiele pod kątem songwritingu, ale na debiutanckim albumie zostawił kilka wskazówek, które zdają się dobrze wróżyć na przyszłość. Podejrzewam, że nie tylko ja czekam na możliwość usłyszenia na żywo "Can’t See My Own Face" – zdecydowanie najbardziej wzruszającej miniatury, jaka wykluła się póki co w tym muzycznym gniazdku.

–Kacper Bartosiak




Junior Boys

Skąd przyjedzie:
Hamilton, Ontario (Kanada).

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Ich wyrafinowane synthpopowe numery poruszą wasze serca i biodra.

3 esencjonalne kawałki:
"Teach Me How To Fight", "Birthday", "Double Shadow".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Mogłaby być i trzycyfrowa.

Znaczenie:
Duet należy do najlepszych i najważniejszych działających obecnie wykonawców. Ich debiut, Last Exit, który wspaniale łączył delikatny pop w stylu lat 80. z inspirowanymi r'n'b bitami to już klasyka (zajął też siódme miejsce na liście najlepszych albumów 2000-20009 na Porcys).

–Łukasz Konatowicz




Kamp!

Skąd przyjedzie:
Trochę z Łodzi, trochę z Wrocławia.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Dlaczego warto tańczyć i skakać i się cieszyć tak, że potem można żonglować budynkami?

3 esencjonalne kawałki:
"Heats", "Breaking A Ghost's Heart", "Cosmological".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Całą kasę jaką wydałem ostatnio na kawę i inne energizery.

Znaczenie:
Goście są prekursorami bycia nadzieją w polskiej muzyce elektronicznej, wypuszczając w sieć coraz to lepsze od siebie single. Dodatkowo zbudowali potężny fanbase, grając najlepsze w naszym kraju koncerty, jeżeli chodzi o taniec i intensywność. Jak gdzieś w piosence klaszczą, to ludzie mówią "Kamp!".

–Ryszard Gawroński




kode9: DJ set

Skąd przyjedzie:
Londyn

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Jakby ktoś chciał ogarnąć, co tam nowego piszczy w muzyce basowej, to zapraszam. Początkowo miał być regularny występ z autorskimi numerami w asyście Spaceape'a, ale nie będzie. Może zagra za to nowe kawałki Buriala, lol.

3 esencjonalne kawałki:
"You Don't Wash (Dub)", "Kingstown", "Black Smoke"

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Mamo, mogę sprzedać ten subwoofer?

Znaczenie:
Postać ta na co dzień, pod swoim cywilnym nazwiskiem – jako Steve Goodman – zajmuje się militarnym potencjałem dźwięku. Chociaż doktorat z filozofii i książka Sonic Warfare, wydana dla MIT Press, są niezależnym od prowadzenia wytwórni Hyperdub aspektem jego życia, łamiący żebra podmuch niskich rejestrów, z jakiego znamy co cięższych reprezentantów post-dubstepu, zawdzięcza życie naukowemu researchowi naszego bohatera.

–Mateusz Jędras




Konono Nº1

Skąd przyjedzie:
Z Kinszasy.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Aby szaleć tam w rytm kongijskiej muzyki miejskiej, podczas gdy inni będą rozpływać się przy gigu Ariela. Konono są w stanie wykrzesać ze swoich niecodziennych instrumentów i strzępków afrykańskiej tradycji muzycznej taką energię, że jakikolwiek zawód podczas ich występu nie wchodzi w grę. Na tym transowym widowisku z pewnością będziecie się dobrze bawić, jesli tylko dacie mu szansę.

3 esencjonalne kawałki:
"Lufuala Ndonga", "Ungudi Wele Wele", "Makembe".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
150 franków kongijskich

Znaczenie:
Oni są dla tradi-modern (uwspółcześnionej wersji folku ze wszystkich zakątków Demokratycznej Republiki Konga) tym, kim dla reagge był Bob Marley: jednymi ze współtwórców brzmienia stylu, a zarazem jego czołowymi reprezentantami i ambasadorami na całym świecie. Ich album Congotronics został doceniony przez najbardziej wpływowych recenzentów, a zespół nominowano do Grammy i uhonorowano prestiżową nagrodą BBC Radio 3. Konono współpracowali m.in. z Björk i Herbiem Hancockiem, wystąpili też na niejednym ważnym festiwalu.

–Krzysztof Michalak




Kury grają P.O.L.O.V.I.R.U.S.A.

Skąd przyjedzie:
Trójmiasto.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo jak można zignorować odegranie na żywo tej długo niedostępnej, kultowej, jedynej w swoim rodzaju, „najgłupszej” i najśmieszniejszej płyty?

3 esencjonalne kawałki:
"Dlaczego?", "Kibolski", "O psie", ale tak naprawdę wszystkie.

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
500 000 starych złotych.

Znaczenie:
Właśnie słucham i nie mogę. P.O.L.O.V.I.R.U.S. to płyta, której po prostu nie można nie znać. Nie można i tyle. Nie napiszę więcej, bo nie podejmuję się tłumaczenia dowcipów. Sięgający apogeum Tymonowo-Totartowy styl, lata dziewięćdziesiąte, Polska i Kuczek i Kuczek i Kuczek i Kukocz ile rzuca teraz punktów, dwadzieścia?

–Radek Pulkowski




Meshuggah

Skąd przyjedzie:
Szwecja

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo Szwedzi znaleźli punkt oparcia, by poruszyć Ziemię. I robią to.

3 esencjonalne kawałki:
“I”, “New Millenium Cyanide Christ”, “Straws Pulled At Random”

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Dyszka na każdą strunę używanej przez nich gitary

Znaczenie:
Jakieś matematyczne szwedzkie kombinacje poprowadziły thrash w kierunku odkrywkowych technik eksploracji złoża prog- metalu. To ascendenci pewnego stylu i wszystkie dillingery zawdzięczają im nawet zbyt wiele. W skostnienie i serio-siermiężność pchnęli pewną siebie iskrę szaleństwa i humoru, wyraźnie deklarując: dziwnym (nie) jest.

–Wawrzyn Kowalski




Oneida

Skąd przyjedzie:
Brooklyn.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo niektóre kompozycje z Absolute II i Rated O mają niesamowity potencjał koncertowy, a członkowie zespołu grania na żywo są niesamowicie spragnieni (zasłynęli między innymi dwunastogodzinnym gigiem z udziałem perkusisty Flaming Lips), więc będą się raczej starać. A w najgorszym wypadku zajmiecie sobie dobrą miejscówkę na Konono No 1.

3 esencjonalne kawałki:
"I Love Rock", High Life", "Brownout In Lagos"

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Gdyby grali gdzieś obok wypłaty to z sześć dych na luzaku.

Znaczenie:
Dla świata raczej małe, bo grają w swojej własnej lidze, a ta liga aż tak światowa nie jest. Ale, do cholery, grają prawie piętnaście lat, regularnie wydają nowe coraz bardziej psychodeliczne rzeczy i ani nie razu nie zabrzmieli jak Mark Knopfler. A jak już się uprzeć, to godni następcy Can i Neu! we współcześnie popapranym świecie.

–Filip Kekusz




Polvo

Skąd przyjedzie:
Chapel Hill (USA).

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Albowiem już na początku działalności, gdy w naszej części świata funkcjonowali w świadomości jednostek, w Stanach budowali sobie rozpoznawalność w niszy porywającym na żywo konceptem wplatania melodyjnych wokaliz w pokombinowane schematy rytmiczne, zagęszczone dziarskimi riffami świdrujących, rozstrojonych - a dialogujących ze sobą w sposób obłędny – gitar. Szczęśliwie niedługo po znakomicie rozegranej reaktywacji, grupa zawitała w 2010 roku do Polski na dwa występy. Kto nie widział, musi nadrobić zaległości. Kto widział, z pewnością zarekomenduje tym, którzy nie widzieli.

3 esencjonalne kawałki:
"Can I Ride", "My Kimono", "In This Life".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
W moim moim? To byłoby największe wydarzenie od czasu powodzi, kiedy przypłynęła telewizja. Wiedząc z odpowiednim wyprzedzeniem, to wygospodarowałbym półtora bańki.

Znaczenie:
Jakkolwiek sam zespół wyraźnie dystansuje się od takiej kategoryzacji, Polvo cieszą się opinią czołowych przedstawicieli math-rocka. Słusznie, aczkolwiek ta etykietka niewiele nam mówi. Mimo nieoczywistych podziałów rytmicznych i manipulowania dynamiką utworów – co jest zasługą basisty, Stevena Popsona i bębniącego Eddiego Watkinsa (po reaktywacji perkusja należy do Briana Quasta, który nagrał z zespołem In Prism z 2009 r.) – czwórka z Chapel Hill bezproblemowo wpisała się w poczet najbardziej wpływowych drużyn indie-rocka sprzed dekady. Ash Bowie i Dawid Brylawski proponują bowiem intrygującą korespondencję gitar, łącząc w przebojowym pędzie wątki eksperymentatorskie, noise’owe, a nawet orientalne. W słuchawkach można cieszyć uszy naprawdę sporą ilością niuansów, skrywających się między grudami lo-fi brzmienia. Wszystko powyższe funduje status bezsprzecznie oryginalnego zespołu w dziejach muzyki w ogóle – w kontekście czego zdumiewać może niedowartościowanie Polvo ze strony krytyki muzycznej, nawet tej niezależnie zorientowanej. Po reaktywacji zaakcentowanej i uwiarygodnionej wydaniem kolejnego, znów dobrego albumu, w tych nowych czasach wiele osób sobie o Polvo przypomniało, a jakieś sto dwadzieścia razy więcej od zera ich poznało. Off Festival to kolejna okazja dla wielu.

–Michał Hantke




Primal Scream gra Screamadelicę

Skąd przyjedzie:
Wielka Brytania.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Wiele osób uznaje Screamadelicę za album przereklamowany. Cóż, nie należę do nich i radzę sprawdzić samemu. Jeśli ktoś się kiedyś zajarał zjawiskiem madchesteru, to ten album, będący jego naturalną konsekwencją estetyczną, jest pewnie dla niego obowiązkowy. Proste: lubicie Happy Mondays – idźcie pod scenę. Lubicie A Guy Called Gerald – idźcie pod scene. Lubicie stary, dobry house – idźcie pod scenę. W ogóle jak tańczyć lubicie, to chodźcie.

3 esencjonalne kawałki:
"Movin' On Up", "Don't Fight It, Feel It", "Loaded"

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Z 60-80 zł.

Znaczenie:
Dość kultowe. Wspaniały cross-over stylów, więc i LCD Soundsystem, i The Avalanches pewnie sporo zawdzięczają. Choć inne brytyjskie zespoły robiły w tym czasie podobne rzeczy, to chyba żadna ich płyta nie była tak naładowana konkretami.

–Kamil Babacz




Public Image Ltd.

Skąd przyjedzie:
Londyn.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo podobno z całą świadomością klimatu benefisowego, ten niegdyś genialny i niezrównany, a dziś legendarny zespół, po reaktywacji uczciwie odgrywa na koncertach the best of. A nawet jeśli okażą się zdemenciałymi dziadami, nie dadzą rady niczego nam zepsuć, bo kiedyś byli zbyt dobrzy, żeby było to możliwe.

3 esencjonalne kawałki:
"Poptones", "Careering", "This Is Not A Love Song".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Dinozaury chyba nie grają za kwoty poniżej stówy, prawda?

Znaczenie:
Z nadmuchanego punka wyszedł prawdziwy mrok, neuroza, artyzm i z miejsca klasyczne, rozkurwione (szukałem innego przymiotnika – poddałem się) piosenki. Second Edition (czy tam Metal Box) to jeden z albumów wszech czasów. Postpunk znalazł dzięki PIL jedyny w swoim rodzaju i nie powtórzony punkt wyjścia i dojścia. Zainspirowane gromady brały z zespołu najróżniejsze elementy konstruktywne (Les Savy Fav, Unwound, Rapture, Rangers i inne równie świetne), ale chyba nikt nie zdołał powtórzyć niepowtarzalnego. Może This Heat – kolejny genialny zespół – mieli coś zbliżonego. Może. Nie do końca.

–Radek Pulkowski




Ringo Deathstarr

Skąd przyjedzie:
Austin, Teksas (USA).

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Bo nikt teraz nie reanimuje shoegaze'u lepiej.

3 esencjonalne kawałki:
"Two Girls", "Tambourine Girl", "So High".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Do pięciu dych bez żalu.

Znaczenie:
Niewielkie. Za to dużo ładnego hałasu.

–Łukasz Konatowicz




Sebadoh

Skąd przyjedzie:
Westfield (USA)

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Możemy poczuć bez żadnych udawaczy i inspiratorów, o co chodziło w amerykańskiej alternatywie lat 90, bez żadnego obowiązku przeżywania koncertu życia. Lekkość, radość, cool i Twój ulubiony Dinosaur (wszystkimi znaczeniami) na scenie.

3 esencjonalne kawałki:
"The Freed Pig", "Magnet's coil", "Ocean"

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Kwartał bez innych koncertów!

Znaczenie:
Przeczytajcie znaczenie Dinosaur Jr. sprzed roku (ja mówię "klasyka indie rocka", a wy odpowiadacie "Guided by Voices, Pixies i Dinosaur Jr.") i wyobraźcie sobie przestrzeń, gdzie jeden z muzyków tego zespołu może bez żadnej spiny, zobowiązań, problemów personalnych i jeszcze bez aspiracji do legendy grać na luzie lo-fi. Dodatkowo mając do tego dopisek "pionier" przy tym lo-fi.

–Ryszard Gawroński




Omar Souleyman

Skąd przyjedzie:
Z Syrii.

Dlaczego warto przejść się pod scenę?
Aby zatańczyć dabke.

3 esencjonalne kawałki:
"Hafer Gabrak Bidi", "Leh Jani", "La Sidounak Sayyada".

Kwota, jaką moglibyśmy zapłacić, gdyby przyjechał grać w naszym mieście:
Zobowiązałbym się do nadpłacania zakatu przez dwa lata.

Znaczenie:
Jako szef wywiadu, Omar przez lata był uważany za jedną z najbardziej wpływowych osób świata arabskiego, a jego znaczenie wzrosło jeszcze wraz z nominacją na wiceprezydenta Egiptu na początku 2011 roku. Ciążyły na nim jednak oskarżenia o wspieranie tortur CIA na członkach Al-Kaidy, a ścisłe powiązania z reżimem Mubaraka wzbudzały nieufność Egipcjan. Po upadku dyktatora Omar usunął się w cień. A tak na poważnie, Souleyman otworzył głowy oraz uszy wielu hipsterów na niezachodnią muzykę, pokazując dobitnie albumami wydanymi przez Sublime Frequencies, że to, co cieszy, zaskakuje i porywa do tańca, jest tworzone nie tylko w NYC, LA i Londynie.

–Krzysztof Michalak


BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)