SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Wrzesień 2009

22 października 2009



Tak różnorodnie to chyba jeszcze tu nie było, niestety pod względem poziomu wrześniowa selekcja pozostawia trochę do życzenia. Niemniej nawet i w tym miesiącu mamy do czynienia z dwoma kompozycjami przeznaczonymi do wielokrotnego użytku. Aha i jeszcze jedno, dziś głos zabiorą: Kamil Babacz, Borys Dejnarowicz, Mateusz Jędras, Łukasz Konatowicz.

Late Night Alumni: You Can Be The One
[7.5]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Tutaj bardzo wyraźnie widzimy różnicę między nową Chylińską, a udaną muzyką. Dawno dresiarski chillout-trance-house nie był taki przyjemny. Selektywna krystaliczność takich nagrań, nawet znacznie bardziej gównianych, wszystkie te plamy syntezatorów i echa były dla mnie zawsze źródłem wstydliwych przyjemności, a słuchając ich fajnie się gapi na mokrą ulicę przez okno tramwaju. To jest na razie piosenka roku w kategorii mokrego tramwaju.

BD [7.0]: Samochody, restauracje i dyskretny chłód.

MJ [8.5]: Niewiele się tu dzieje poza repetycją, drobnymi łańcuszkami i oksytocyną z wypowiedzi, ale zauważmy, że o to tak naprawdę w życiu chodzi.

ŁK [7.5]: Quasi-trance'owa kąpiel z bąbelkami, która nie przestaje być popową piosenką. Podkręćcie głośność ile się da i pławcie się. Super jest fraza "wpadnij na Myspace'a".


:Kinema:: Circles
[6.75]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Wolę od playlistowanego "Let's Get To It". Jeszcze bardziej boysbandowy Phoenix/Tigercity, na klawiszach mogą być Aeroplane, ale wraz ze słowami "spinning around" wszystko sprowadza się do wiadomej Australijki.

BD [7.0]: No co ja mogę powiedzieć, no. Moja drużyna w chuj. Kto wie, ten wie. Będzie grane na Stanleyach.

MJ [7.0]: Dość już kolejnych podjęć tematu "uptempo Junior Boys", dość, panowie, dośćść.

ŁK [6.0]: No miła piosenka, jakby Hot Chip się wzięli za siebie i przestali smęcić. Ten refren jednak trochę za mało porywa. Bardziej podobało mi się "Let's Get To It".


Seth Troxler: Hurt
[6.5]
[posłuchaj]

KB [5.0]: W ramach twitteryzacji serwisu Porcys i epoki cytatów, przerzucam się (nie pierwszy raz) na przytaczanie komentarzy z YouTube. "Hell! Why does it take 3:40 til the awesome sound starts...". Poza tym to raczej nuda, ale ja się na techno nie znam.

BD [6.0]: "Fajne" (Cygan). Szkoda że dopiero na czwartej minucie wchodzi jakaś melodyjka. I że tak szybko znika.

MJ [8.0]: Wiadomo jak bardzo z Troxlera boss, niemniej pochylmy się nad nim przez chwilę. Pochylmy się tak, jak tylko dobry parafianin potrafi się pochylić.

ŁK [7.0]: Och, są takie chwile, że nie puszczę nic innego tylko jakiś minimal, ta muzyka robi mi dobrze na zdrowie jak jogurt z kulturami. I ten kawałek ma wystarczająco tych kochanych puknięć perkusyjnych, dźwiękowych odpowiedników rozgniatania foliowych bąbelków. Oprócz tego Matthew Dear odstawia na tracku psychopatycznego Barry'ego White'a – jak można nie lubić?


Snoop Dogg ft. The-Dream: Gangsta Luv
[6.0]
[zobacz klip]

KB [5.5]: Można popaść w hurraoptymizm, bo w końcu wjeżdza jakiś zdrowy beat. Do genialnych momentów obu panów kawałkowi jednak cholernie daleko. Ze Snoopem podobnie jak z Czubówną – nieważne o czym nawijają, zawsze dobrze się ich słucha. Ale jak już wchodzi Dream w refrenie, wtedy pewnych nud nie da się ukryć.

BD [6.5]: Plejada producentów na nowym Snoopie każe oczekiwać czegoś zajebistego, ale ten numer nie wybija się zanadto ponad rzeczywistość zdominowaną przez wszechobecnego Dreama.

MJ [6.0]: Gdybym był tłumaczeniem z Prefix, napisałbym: "Nie, to nie gościnny występ Snoopa u Dreama, tylko inną drogą dookoła". Niestety, jestem przeglądarką internetową: "1,840,000: Honky Grandma Be Trippin', korekcja tonacji, hity na czasie, iskierkowe r'n'b, ciężki bęben, lekkie proporcje".

ŁK [6.0]: Czy Snoop potrafi jeszcze działać w innym trybie niż "pocieszny-niby-pimp"? Nie wierzę w to. Fajny refren (tak gangstaaa, słyszałem za pierwszym razem).


Dominique Leone: Sometimes You've Got to Be Happy
[5.875]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Prog-pop, Tundra, XTC i przekrój przez PFM pierwszej połowy dekady, ale nie padam na kolana. Jesień jest i nie czuję potrzeby być happy.

BD [6.0]: W ogóle genialne, że Leone konsekwentnie kontynuuje karierę muzyka – szacun za to. Kultowego pisku "Claire!" czy tam obleśnego kasłania tu nie znajdziemy, ale ten numer w stylu nieco mroczniejszego Maxa Tundry lub Crimsonów z okresu matematycznego (80s/90s) sprawnie komplikuje harmoniczną łamigłówkę dla fanów popowej akrobatyki wyrazowo-strukturanej. Zresztą "Nellie McKay" (musiałem sprawdzić z powodu tytułu) jeszcze bardziej a la Belew. Pewnego dnia uzbieram składankę piosenek, których tytuły będą nazwiskami fajnych panien ("Cheryl Tweedy", "Cindy C", "Kim Wilde" etc).

MJ [4.5]: My tu nie mamy nic przeciw Beach Boys odgrywanymi na dekstrometorfanie. Niby. Jednak: jeśli ktoś, o kim wiemy, że nie jest idiotą, wydaje płytę po której przesłuchaniu wydaje się, że może akurat jest, to przedział 3.5-6.5 to najkonkretniejsze co można powiedzieć. Chyba. Może nie. Żarty.

ŁK [7.0]: Hfsfsfstkssspfphh. Lindsay Buckingham, Andy Partridge i scena Canterbury przychodzą do agenta na Broadwayu i sami wiecie co się dzieje. Kolorowa transmisja z królestwa chaosu w mózgu Leonego (Leone'a?).


Guido: Orchestral Lab
[5.75]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Dobra, Wojtek, już wiem, że dubstep może być fajny. Nawet może mieć warstwy. Niech ktoś zorganizuje imprezę Joker/Guido/2000 F & J Kamata, to zacznę chodzić na dubstepowe biby. Śmieszna sytuacja się robi, że już chyba nie wypada nie lubić dubstepu.

BD [5.5]: Hm, ciekawe, nieco amatorskie demo digi-r&b. I tyle.

MJ [6.0]: Coś słuchalnego zapewne tkwi w tych powypychanych smykiem i synkopą singlach, ale jednak lolstep jako taki powinien był się skończyć trzy lata temu.

ŁK [5.5]: Byłem ostatnio na warsztatach dziennikarstwa muzycznego odbywających się w ramach Unsoundu, na których ludzie powtarzali "dubstep, dubstep, dubstep". Pozwolę sobie więc być tu trochę znudzonym. Trochę nudny jest ten utwór... wróóóóóóóóóóóóć – posłuchałem znów, jednak zaczynam się wciągać.


Paramore: Ignorance
[5.625]
[zobacz klip]

KB [6.0]: Prawie dokładnie rok temu kręciłem głową na wysoką ocenę singla "Decode", tym razem jestem znacznie łagodniejszy. Nie wiadomo, gdzie jest Avril Lavigne, a jest tu parę niezłych hooków, więc niech sobie będzie taki upierdolony teen-pop.

BD [6.5]: Marchewka kontratakuje. Teraz, kiedy PGMG (skrót niemalże jak PGNiG) się rozpadli i pudełko mojego wysłużonego egzemplarza Good Health też się rozpada, co mi zostało?

MJ [5.0]: Jedno "It's a circle / I mean cycle" nie wystarczy.

ŁK [5.0]: Szczerze mówiąc – nienajgorsze. Przecież to brzmi trochę jak Pretty Girls Make Graves. Bez tego wyrafinowania kompozycji, ale nie widzę powodu, żeby dissować całkiem solidny rockowy kawałek.


Whitney Houston: Million Dollar Bill
[5.375]
[zobacz klip]

KB [6.0]: Hell yeah, to jest udany powrót. Nie wiem jak tam płyta, ale od początku kawałek robi pozytywne wrażenie. Fajny jest ten wstęp jak z wczesno-90s'owego house'u, zwrotkom udaje się przyciągnąć uwagę, szczególnie w pre-chorusie, a refren zaraża bez jakiegokolwiek kombinowania. Słychać w tym rękę Alicii Keys, słychać Mary J Blige, ale z ich nielicznych dobrych momentów. Problem jest taki, że w galeriach handlowych czy w radiu – spoko, ale w domu słuchać się tego jakoś nie chce.

BD [4.0]: "No spoko". Unikanie oddziału geriatrii dzięki oddziałowi chirurgii plastycznej to daleka mi idea. Oddział już zamknięty. "Przyjaciel mój... przyjaciel..." (miejsce 1 tu).

MJ [5.5]: Ale stara.

ŁK [6.0]: Whitney Houston brzmi i wygląda jakby dobrze się bawiła? Co z koksem, okutanym dzieckiem i rzewnymi pieśniami? Ha, dobry kawałek neo-soulu.


Ayuse Kozue: Don't Let You Down
[5.25]
[zobacz klip]

KB [5.0]: Faworyzuję tę wisienkę i nie jest to żadną tajemnicą, ale nawet ja muszę przyznać, mimo nadal ogromnej ilości uroku w tej piosence, że nie jest to kolejny wielki singiel Kozue. Refrenu jednak należy bronić, bo niby tu nic specjalnego nie ma, ale nie sposób się oprzeć, podobnie wygląda sprawa mostka. Całkiem solidny album track.

BD [6.5]: Ulubiona porcysowa Japonka próbuje nadążać za przednią strażą amerykańskiego synth-hopu – za Dreamem, za Lesliem. Nie mam nic przeciwko, dopóki jej landrynkowy głos będzie odpowiednio wyeksponowany.

MJ [6.5]: Rutynowo już glukozowy wideoklip z momentami zarówno niezręcznymi (krople deszczu na szybach autobusu), jak i budzącymi radość (złote gwiazdki w motion capture) jest tym razem ilustracją dla tzw. klepacza – singla, którego zwrotki oparte są na tzw. klepaniu, tu akurat nadziubdzianym gęsto, okraszonym kilkoma planami klawisza. Zręczne figurki syntezatorowe są również bardzo ważną cechą klepaczy. Pozdrawiamy z Warszawy.

ŁK [3.0]: Ej, szkoda, że ktoś zapomniał napisać tę piosenkę. Najbardziej męczące pięć minut tego miesiąca (a mnie jesień męczy jako taka) – nie da się wysiedzieć z nudów.


Julian Casablancas: 11th Dimension
[3.375]
[posłuchaj]

KB [4.0]: Ktoś w komentarzach całkiem przytomnie śpiewa "Don't you want me baby! Don't you want me oooooh!", ale nie zawsze jest to prawda. To tylko kolejny utwór do Roxy FM lub Radia Euro, co nie znaczy, że jest bardzo zły. Tylko trochę (w chuj) nudny.

BD [4.5]: Zaskakuje, że to nie jest total shit. Still pretty forgettable, though.

MJ [2.5]: TA TA TA – ta ta ta tu-ruru – TA TA TA – ta ta ta tu-ruru – blabla bla jestem syth-Julian blablaba – TA TA TA – ta ta ta tu-ruru – bum bum ciach TA TA TA – blablblblaaaaa rum pum pum – TA TA TA – tą tą bwwwwwt.

ŁK [2.5]: Ok, Julian, to jak rozwiniesz ten początek frazy? A, zdecydowałeś, że go nie rozwiniesz. Ok.


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)