SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Wrzesień

24 września 2012



Wrześniowy zestaw rezerwowy oceniają Kamil Babacz, Ryszard Gawroński, Filip Kekusz i Jakub Wencel.

Storm Queen: Let's Make Mistakes (Club)
[7.0]
[posłuchaj utworu]

KB [7.0]: "At the begining i was like, 'IM BRINGING SEXYYY BACCCKKKKKK' Kaylaa Bloodbunni 2 mies. temu".

RG [7.5]: Podkład zachęcający do tańca, kaznodziejski głos proszący o spróbowanie jeszcze raz, jest napięcie!

FK [6.5]: Geist robi to, co umie. Bo już kiedy zapowiada się na drobny taneczny minimal, wjeżdża ten och-jakże-męski wokal i bardzo to dobre i skaczemy.

JW [7.0]: Wycięty z nieistniejącego 90sowego szlagiera R&B wokal Damona Scotta zabarwia precyzyjny, minimal-house’owy podkład Morgana Geista. Stylowy dwelling ku parkietowej introspekcji.


Sam Flax: Fire Doesn't Burn Itself
[6.875]
[zobacz klip]

KB [7.5]: Podobno jestem gościem od popu, a nawet raczej na pewno, więc powiadam wam: jest to zajebista piosenka pop. Jest bardziej catchy niż cokolwiek innego w tej rezerwie. Psychodela i lo-fi grają na rzecz świetnej melodii i w ogóle słyszę tu bardziej Stinga niż Ariela. Poza tym nazywam się Kamil Babacz, nie znam się na Pink Floyd, ale lubię ich wczesne piosenki.

RG [7.5]: Uroda i gracja tego wałka, yay!

FK [6.5]: W każdej rezerwie jest jakiś pociotek Ariela, ale ten jest wyjątkiem, bo jest całkiem chwytliwy. Dwie epoki się spotkały po raz setny, ale tego dialogu słucham chętnie.

JW [6.0]: Ariel Pink piszący fanfiki o Ziggym. Tak wyobrażam sobie muzykę, której słucha profesor Hercman, żeby przypodobać się Halince .


Bronx: I'll Be Loving You
[6.625]
[posłuchaj utworu]

KB [6.5]: Fajny remix niezbyt znanego utworu Mariah Carey. Sięgnąłem po oryginał i słuchałem w ostatnim miesiącu znacznie częściej niż tej wersji. Nie żeby była lepsza pod względem produkcji, po prostu chyba za dużo słyszałem w ostatnich miesiącach podobnego plażowego nu-disco. Oryginał za to olśnił mnie komercyjnym konkretem, a tego dziś potrzebuję bardziej niż kolejnych plumkających basików, choć przecież tak je uwielbiam.

RG [7.0]: Słychać, że Wojtek może lubić! Słychać, że czytelnik Porcys może lubić!

FK [6.0]: Przyjemne. Dobrze, że Kamil tu też się wypowiada, to jego sobie poczytajcie. Spoko.

JW [7.0]: Mariah o tym, dlaczego zdecydowała się na samplowanie młodego Francisco Dávalosa: "Jest jednym z najbardziej obiecujących młodych twórców nu-disco. Jest klubowy i nowoczesny, a zarazem może pochwalić się wrażliwością godną pionierów plażowego R&B z lat 70. Żałuję, że więcej artystów mojego pokolenia nie śledzi tego, co dzieje się dzisiaj w nowej muzyce. Naprawdę wiele tracą."


Kreayshawn: Go Hard (La.La.La)
[6.05]
[zobacz klip]

KB [7.5]: Umówmy się, jest to dość złe. Inni robili to też jakąś dekadę wcześniej, a jeszcze inni jeszcze wcześniej. Ale nikt nie mówi, że to były złe czasy. Ja akurat kupuję bardziej niż "Gucci Gucci" i refrenowi chwytliwości nie odmówię, tak jak i nie odmówiłbym darmowej wódki. Tutaj jest jedyne słuszne "lalala" w tej rezerwie, Filipie.

RG [7.0]: Rozprawka na temat tego, co by było, gdyby Ke$ha była dłużej fajna i bardziej znudzona. Hedonistyczny czad!

FK [4.5]: Na wysokości "Gucci Gucci" wierzyłem, że Kreayshawn ma charyzmę, ale teraz nie jest w stanie zaprezentować światu nic poza swoją brzydką partnerką.

JW [5.0]: W sumie moim ulubionym kawałkiem Kreay pozostaje chałupniczy ficzer z Grimes, więc trudno powiedzieć, żebym specjalnie czekał jakoś na debiut. "Go Hard (La.La.La.)" = "nie jest to Gucci".


Knocks & Fred Falke: Geronimo
[5.875]
[zobacz klip]

KB [6.0]: W czasie gdy barokowy french house, czyli "Icarus" Madeona, lata chyba nawet po Esce, "Geronimo" wydaje się wyjątkowo zachowawczym, reakcyjnym wręcz bangerem. Młodzież wygrywa. Na parkiecie kupiłbym to jednak jak zwykle, co nie zmienia faktu, że spotkanie Knocks i Falke mogło wypaść bardziej porywająco. Niezbyt interesujące wokale, co dziwi w przypadku gości od "Dancing With The DJ".

RG [6.5]: Mój ziom uznał kiedyś Knocks jako przykład typowej porcysowej popowej nowomowy i napierdalanki. Wyobraźcie sobie w takim razie coś takiego wsadzone w legendarne basy Freda Falke. Dla mnie dość spoko rozwiązanie!

FK [6.0]: Nawet jeśli zwrotka jest tu zupełnie niepotrzebna, to i tak buja to znakomicie i przywołuje ducha Upper Cuts. Bardzo spoko, nawet jeśli lato się już skończyło.

JW [5.0]: Maszyneria bitu może i sprawna, ale na mój gust za bardzo widać bebechy. Fred, chyba stać cię na więcej.


Surkin & Todd Edwards: I Want You Back
[5.75]
[zobacz klip]

KB [4.5]: Powinno grać razem, a nie gra.

RG [6.5]: Dużo emocji i napięcia zostaje wyrzuconych w pocięty podkład, przez co ma się wrażenie, że cała treść "I Want You Back" dzieje się jeszcze bardziej niż w innych przypadkach.

FK [5.5]: Na poziomie podkładu, to to znakomicie jedzie, ale problemy pana Todda jakoś mnie rozkojarzyły.

JW [6.5]: Obu panów nie należy chyba nikomu przedstawiać, zresztą wraz "I Want You Back" potwierdzają tylko swoją klasę. Pełna napięcia próba sił pomiędzy nerwową pulsacją house’u a szlachetnością francuskiego dotyku.


Angel Haze: New York
[5.125]
[posłuchaj utworu]

KB [3.0]: "Lip Gloss"? Czyli klaskane beaty mogą być spoko, ale nie znalazłem punktu zaczepienia.

RG [4.5]: Odwaga w poszukiwaniu źródeł sampli naprawdę krzyczy we wszystkich nas "doceńcie mnie", ale naprawdę w tym przypadku najlepiej posłuchać sobie "New York Is Killing Me" i rozmyślać o swoim rodzinnym mieście.

FK [6.5]: Okrutna kradzież bitu nieboszczykowi nawet wpisuje się w słodkie pojebaństwo Angel Haze. Ale nawet bez kontekstu to jest mocne. Piękna piękna dykcja.

JW [6.5]: Jak się ma Angel Haze do Azealii Banks? Obecnie chyba nijak, bo ponoć ta ostatnia nie ma ochoty już rapować. Nie tylko z tego powodu "New York" brzmi zaskakująco świeżo (bit huczy niczym ściany brooklyńskich kamienic w okolicach metra), ostro odcinając się od frakcji kobiecego tumblr-rapu. (PS: wiecie, że Kitty nagrywa z Sufjanem świąteczną piosenkę? "<3")


Blur: Under The Westway
[4.375]
[zobacz klip]

KB [0.0]: Nie mogę. Słucham i słyszę "Let It Be", ale tak bardzo, że nie jestem w stanie w ogóle wyłączyć tego skojarzenia, przesunąć go na drugi plan. Googluję, czy ktoś też tak ma i okazuje się, że nie tylko nie jestem sam, ale pojawia się inne celne spostrzeżenie – znacie? Na dodatek zaśpiewane z manierą Ozzy'ego Osbourne'a w "Dreamer", kolejnym utworze, który do wszystkiego jest podobny. Ja wiem, że kultura remiksu, epoka mash-upu… A mash-upy mają to do siebie, że albo bawią, błyskotliwie zarażają, albo nie. Ta hybryda wydaje mi się tania, banalna, męcząca i bliższa staremu dobremu plagiatowi, niż sprytnemu cytowaniu. Właściwie to za dużo powiedziane, dla mnie to zwyczajne lenistwo kompozycyjne i żenujący dziadowski powrót. Pierwsze, jeśli pamięć mnie nie myli, 0.0 w mojej karierze wędruje do zespołu Blur.

RG [5.0]: Wszyscy fani Blur zbierają się w jednym miejscu, trzymają się za ręce, a rodzice Augusta Rusha patrzą sobie w oczy. Zaczynają lecieć napisy końcowe.

(Wencel, sam się zacząłeś na Plastic Beach).

FK [6.0]: Blur po Think Tank są dokładnie w tym samym miejscu, w którym Radiohead byli po HTTT. Ponieważ nikt nie jest genialny przez całe życie, można zacząć odcinać kupony. Mimo wszystko przyjemnie słucha się tego "lalala" Albarna, bo przypomina się dzieciństwo.

JW [6.5]: Miałem okazję widzieć ich miesiąc temu w Hyde Parku i już wiem, że oni nie zestarzeją się nigdy. Czapki z głów: po tylu wpadkach Albarna i rozmienianiu się na drobne (umówmy się; Gorillaz ZACZĘŁO SIĘ na Plastic Beach) aż dziw, że z marszu współtworzy wałek, który spokojnie mógłby znaleźć się na "słabszej połowie" któregoś klasycznych albumów grupy ("umówmy się").


No Doubt: Settle Down
[4.75]
[zobacz klip]

KB [5.0]: Nic się nie zmienili. Zupełnie nic. Nigdy nie byłem ani fanem, ani wrogiem zespołu, choć wkurzało mnie te ich ska. Brawa w sumie za przyzwoity singiel, którego jednak jedyną istotną dla mnie cechę zauważył serwis PopJustice. Niby nic, ale porównajcie sobie ten i ten fragment. Ah, rok 2006.

RG [5.5]: Ej, ale wyobraźcie sobie Ocean's 14, gdzie Brad Pitt i George Clooney zbierają paczkę czternastu rzezimieszków i motywowaniu zemstą włamują się do studia Nelly Furtado, by dostarczyć tę piosenkę Gwen Stefani.

FK [3.0]: Nigdy nie wiedziałem, czy No Doubt traktują siebie jako festyniarski żart, czy poważny zespół pop-rockowy (LOL). Oni też chyba nigdy tego nie ustalili, więc wysyłają sprzeczne komunikaty. To jest ten gorszy.

JW [5.5]: Zabawne, że zapowiadany przez Gwen lifting od zawsze podszczypującego się z reggae/ska brzmienia zespołu sprowadził się w sumie do jeszcze silniejszego rozkładu akcentów w kierunku dancehallu i afro-popu. Robi to wrażenie, nawet jeśli efekt końcowy nie do końca porywa. No i te DUBOWE outro…


Crystal Castles: Plague
[4.0]
[posłuchaj utworu]

KB [5.0]: Dość odważne sięgnięcie po trance, które na wstępie nieco mnie kupiło, ale estetyka tego zespołu to nie moja działka i nie umiem dosłuchać do końca. Duże plusy za nie tak zmanierowane zwrotki.

RG [4.0]: Nie no, trudno mówić teraz, że coś łączy moje pokolenie ze sobą oprócz internetu i 4chana, ale podobno scena, gdzie Sid w Skinsach płacze na koncercie Crystal Castles, ma jakieśtam znamiona przeżycia pokoleniowego. Że niby ludzie z okolic mojego rocznika też płaczą na koncertach Crystal Castles. Że niby przeżywają koncerty Crystal Castles. Ja pierdolę.

FK [4.0]: Crystal Castles zapisali sobie na kartce "grajcie, by się spodobało Filipowi", a potem niedokładnie to przeczytali. To jest niby moja drużyna: niepokój, mrok, umiarkowany dobór melodii, echo i niby mi się to podoba, ale wiem, że nie wrócę do tego tak, jak nie wracam do ich albumów.

JW [3.0]: Ethereal-synthpunk łupany w namiocie na Heńku. DCD kończą jako brunatny symbol totemiczny fanów Justice. (Toporny gotyk Jezusa ze Świebodzina.)


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)