SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Styczeń 2011

21 lutego 2011



Ryszard Gawroński, Michał Hantke, Magda Janicka i Andrzej Ratajczak w noworocznej odsłonie Rezerwy.

Jensen Sportag: Be Somebody's
[6.75]
[posłuchaj]

RG [7.0]: Okej, czy kiedyś coś im nie wyszło? (Właśnie nauczyłem się właśnie poprawnie z pamięci pisać ich nazwę i czuję się strasznie dumny).

MH [6.0]: Zdaje się, że najbardziej pokombinowany na fakturze z dotychczas znanych utworów JS, jednakowoż w ich kontekście sprawia wrażenie zaledwie szkicu, niedopracowanej kompozycji.

MHJ [8.0]: Wiedziałam, chłopaki. Na silence disco w Sokolnikach pod Sandomierzem, Rod Stewart tańczy na oberwanych zelówkach w rozbryzgach po piniacie. Na monstrualnie wielkim telebimie lecą "Jem i Hologramy", przewijane co chwilę przez Nicole Wray do jej ulubionych momentów. W tym czasie, na środku parkietu w spazmach telepie się R. Kelly, krzycząc w kółko : "she' s got that viiibe, viiibe", nikt nie spieszy mu z pomocą. Proste pytanie: co myślicie o stopach Kim Kardashian?

AR [6.0]: Jedni z lepszych mistrzów bez płyty podali tu w odpowiedniej dawce to, czego jest za dużo w numerze Vanguard. Pomysł jeden, minut dwie i pół. Jako fan od poprzedniego wcielenia wyrażam nadzieję, że to odrzut z zapowiadanej EP-ki.


Purity Ring: Ungirthed
[6.75]
[posłuchaj]

RG [7.5]: "Mam basowy mood" powiedział do mnie Kamil po usłyszeniu tego kawałka. Ja przez "Ungirthed" mam taki przez cały czas ostatnio. JARAMSIĘ!

MH [6.5]: Zdecydowanie polecam sympatykom Autre Ne Veut albowiem mamy do czynienia z ciekawym rozwinięciem jego pomysłu na lo-fi r'n'b. Szczególnie zwracam się w kierunku słuchaczy podatnych na zmęczenie wokalem Autre Ne Veut.

MHJ [6.5]: Krótkie, glitchowe piłki, skaczące po tępym skokochronie basu z dożywotnim długiem hipotecznym. Ze względu na te wszystkie partie mroczności, przedzierające się przez zasieki słodkiego wokalu, piosenka, myślę nawet fajnie spisywałaby się jako track do unowocześnionej (złagodniałej) wersji, japońskiego filmu "Hausu", spod znaku Tromowych produkcji. Szóstka uczennic zjeżdża w ramach wakacji na prowincję, gdzie mają być ugoszczone przez babcię jednej z nich. Ta poniewczasie okazuje się być duchem, karmiącym się ciałami młodych dziewic.

AR [6.5]: Kolejne fajne oglądanie się za siebie do przodu. Ciepła, ale nie przesłodzona odmiana retrofuturologii zainstalowana w moim aparacie słuchowym pstryka sympatyczne szósteczki z połówkami brzoskwini.


James Pants: Alone
[6.625]
[posłuchaj]

RG [6.5]: Wohoo, wyrywam laski swoim saksofonikiem i zatłoczonym brzmieniem, a na nazwisko mi Pants. Mam też fajny bas!

MH [6.5]: Frapująca zajawka wiosny i nadchodzącego albumu. Słowo klucz: Ariel.

MHJ [6.5]: Uwaga trochę idzie się kichać na rzecz łaknienia za gilcerynowym wokalem, który nie następuje, a którym Pants potrafi tak dobrze modelować ( vide: "Thin Moon"), choć wiadomo, pora/miejsce, konwencja tego rozmyślnie nie dopuszcza. Przemożnie rozszczelniony kawałek, gdzie jedynie bongosy wiedzą, o co im w życiu tak naprawdę chodzi. Trochę "Silver Apples", którym zmieniono szyfr w zamku.

AR [7.0]: Śladami Johna K., ale z większym udziałem nowofalowego chłodu i takiej pewnej drapieżności. Są pomysły, są nawet dęciaki. Das ist gut! Zaraz wrzucę na fejsie.


XXXY: Ordinary Things
[6.5]
[posłuchaj]

RG [5.5]: Ten głos chyba ciagle powtarza "ordinary things", nie? Ordinary things, ordinary things, ordinary things, ordinary things, ordinary things.

MH [7.5]: Zdecydowanie joker w talii, pierwszy rezerwowy tej ławki, Ole Gunnar Solskjaer. Banger z okolic UK garage bierze za fraki i przez siedem minut walczysz z powietrzem. Nie wypuszcza z parkietu. To przystępny, podręcznikowy przebój sceny basowej, myślę, że ku zadowoleniu zarówno koneserów jak i laików. Ja ripituję bez opamiętania.

MHJ [7.5]: Wkrótce dodałam do ulubionych. Fajnie robiłoby się do tego wyskoki z mini batutu, porą mżawą, ale w szortach. Ktoś mógłby to stopować pilotem.

AR [5.5]: Banger dla mrówek alias Crazy Frog w Indie'ach. Bez wokalu +0,5 bom nim setnie znużony.


Vanguard: Loving Someone Else
[6.375]
[posłuchaj]

RG [7.0]: A propos: dziś zjadłem lody o smaku czarnej porzeczki i OMAJGAD, strasznie odświeżająca sprawa, przeżycie miesiąca i odlot. Troszeczkę jak "Loving Someone Else".

MH [5.0]: Niby się dzieje, wywijamy, jesteśmy na dancefloorze ale jest to ten moment, kiedy zaczynamy myśleć o chwili odpoczynku i pogaduszkach przy barze. W temacie inspiracji francuską hauserką już na płaszczyźnie samego brzmienia zawsze tkwi parkietowy potencjał. Nieuniknienie tak jest i tutaj, aczkolwiek tak na trzeźwo to raczej nudzi.

MHJ [7.5]: Idzie sobie Hakelbery
A tuż za nim Pixi Dixi
Co się kąpie w proszku Ixi

AR [6.0]: Porządne! Pierwsze sekundy dają pogląd na całość sprawy, a że motiv rasowy, ale nie taki znów wybitny, to przykrojenie długości kawałka radiowymi nożyczkami dałoby może efekt w postaci jednego czy dwóch ripitów.


Poolside: Do You Believe?
[6.375]
[posłuchaj]

RG [6.5]: Dobra, ostatnio w naszych tekstach padła teoria, że w każdej rezerwie musi się znaleźć elektroniczny kawałek, co go trzeba opisać, ale właściwie to nie wiadomo jak. "Do You Believe?" to taka sytuacja. Ładne, zgrabne, robota wykonana i jest uroczy spontaniczny zaśpiew na koniec.

MH [6.5]: Brzmienie konkret, jest groove, oldschoolowe synthy, prześwietlone obrazki z przedmieść, są palmy, deskorolka, slackerstwo – czyli tutaj włącza się niby nostalgia. Jest też falset, śmieszny wokalista i podejrzane pytanie w tekście. Cóż, brakuje wam jedynie Bundickowego zmysłu kompozycyjnego, zgrywusy.

MHJ [6.5]: Czy doprawdy potrzebny był ten quasi-zabawny moment w samej końcówce? Fajnie, ogólnie fajne, ale zanoszące się, niestety, chłystkiem po próżnicy. Te kawałki, nurzające się z zalewie im podobnych, powoli zaczynają być jako poszkodowane dzieci sroczki z zamierzchłej wyliczanki. Utrąca się im łebek i odlatuje w las.

AR [6.0]: Fajny coming out, jemiołuszki, ale na razie nie wejdę z wami do basenu, niemniej pozdrawiam!


Keep Shelly in Athens: Hauntin' Me
[6.0]
[posłuchaj]

RG [6.5]: Fajnie, że wspominamy o nich jakoś, ale szkoda, że nie o stuffie z poprzedniego roku, który kozaczył.

MH [5.5]: "Muzo-natchniuzo / tak ci końcówkuję / z niepisaniowości / natreść / mi / ości i uzo" –Miron Białoszewski

MHJ [5.5]: W tym momencie mam ważniejsze sprawy na głowie. Prio- ry-te-ty, priorytety.

AR [6.5]: Łoł, jaki elegijny, slocore'owy wstęp. Dalej też jest refleksyjnie, wokalistka stoi w chłodnym portyku. Rozumiem, synekdocha, Ateny. Chill dla Ivo i dla mnie.


Pains Of Being Pure At Heart: Belong
[5.5]
[posłuchaj]

RG [6.0]: Widzę tutaj mnóstwo potencjalnych emocjonalnych scen, które potem będą z napisami pływały na serwisie soup.io. Szkoda, że żeby je w pełni docenić trzeba być dziewczynką skierowaną na prosty romantyzm.

MH [6.0]: "Belong" nie wnosi nic nowego do zdefiniowanego na debiucie brzmienia i wygląda na to, że na nowym albumie możemy spodziewać się zestawu tych samych, melodyjnych i niezobowiązujących piosenek, których atutem jest zachowanie bezpretensjonalności, świeżości i lekkości pomimo namolnie przyklejanej im szugejzowej łaty (tak jakby tu chodziło o coś więcej).

MHJ [6.0]: Na Mazury przez zadupia, z worem kromek, baniakami mineralki i obrotową sosjerką z przegródkami. Może jest tego głębszy sens, a może któryś z nas, nie powiem kto, zwyczajnie zapomniał o rezerwacji kajaków i nici z urokliwego spływu Czarną Nidą, Pilicą oraz Wartą.

AR [4.0]: Był taki zespół kiedyś shoegazowy, którego parę utworów kojarzy mi się z tą piosenką, ale robili to daleko lepiej od Painsów, a i tak nie pamiętam jego nazwy.


Avril Lavigne: What The Hell
[4.25]
[posłuchaj]

RG [5.0]: Teledysk wszystko pieprzy, bo jak do tego co odpierdziela Avril mają się odnieść chłopcy-oceniacze całego świata siedzący za klawiaturami? No ja się zniechęciłem jak zobaczyłem te harce. Teraz "What The Hell" bez wizualizacji i fabularyzacji jest całkiem nieinwazyjnie i nawet trochę je wczoraj nuciłem, ale i tak ta sztucznie młoda twarz Avril z prawdziwymi starymi oczami trochę była zbyt creepy by się cieszyć jak z "Girlfriend".

MH [4.0]: Fajny banał to taki podany w sposób niezawoalowany. Ja sobie dobrze radzę z tym numerem, po prostu nie oglądam klipu i otrzymuję szybką, konkretną i bezbolesną piosenkę, z chwytliwym refrenem i bez zbędnej historii. Choć oczywiście ciągle jest to banał.

MHJ [6.0]: Lavigne trzyma szczekacki rezon, a od "Complicated" nie mija dziewięć lat. Tak więc w pamięci mam świeży obraz mojego wujka, zaśmiewającego się do w/w teledysku, rzucającego w eter różne w rodzaju: "ale im dowaliła!". Sprawa łatwa do nadrobienia, przy najbliższej okazji, z dorobku Kanadyjki zarekomenduje mu się "Girlfriend", moim zdaniem, ogólnie najlepsze oraz o wiele bardziej nadające się na nieuwolniony bojkot i miłe, popołudniowe skandowanie do telewizora. W interesującym nas przypadku, mamy do czynienia niemal z tą samą, ciut mniej chwytliwą, za to wciąż pocieszną butą, z nutkami (raczej jednak) koło nosa i – po raz kolejny – gówniarskim klipem jak się patrzy.

AR [2.0]: 41-letnia pani Lavigne, kultowa przed laty teen-rockmenka, niespodziewanie powraca z nowym materiałem. Już przy pierwszym przesłuchaniu słychać, że coś jest nie tak, i że "nam słuchać nie kazano". Trudno nazwać jej głos zachrypniętym poświadczeniem straceńczego stylu życia z dala od opresyjnych Norm Jeane. Kanadyjka brzmi, jakby przez ostatnie lata piła formalinę. A może na tym ma polegać jakiś nowy wymiar buntu? Jeśli tak, to nie dostałem zaproszenia na inaugurujący go bankiet. Żadnej ryski na tym wokalu, przy którego nieskazitelności sam czuję się starcem podglądającym Zuzannę. Więcej grzeszyć już nie chcę. Poza tym bez eleganckich bilecików i jarskich koreczków trudno liczyć na dobre noty, czy naprawdę w 2011 trzeba przypominać o takich oczywistościach?


Britney Spears: Hold It Against Me
[4.0]
[posłuchaj]

RG [2.0]: Okej, wychodzi tutaj popkulturowa siła Britney: o jakość tego single martwią się komiksiarze i w ogóle tłum daleki od kamilowego jarania się popem. I właściwie tyle można o nim powiedzieć, bo "Hold It Against Me" nawet nie zbliża się do poziomu słabych rzeczy Black Eyed Peas – tamci chociaż rzucą jakieś "immabeimmabeimmabe" ku rozrywce.

MH [4.0]: Uśmiechnąłem się pod nosem na wysokości 2:17. "Hold It Against Me" doczeka się tony dubstepowych remiksów i da się upchnąć w set co drugiego dja w najbliższych miesiącach.

MHJ [6.5]: Lubię Britney w tej wersji, trochę melancholijnej i spod znaku "speszenia brakiem reakcji". Całym sercem wspieram monterkę eurodance'u z dubstepowym okładaniem kosturem po kolanach. Dobrze to wygląda do tej niedorzecznej kruchości.

AR [3.5]: Nuda chwytająca się brzytwy tandetnego electro, które i tak znacznie podwyższa ocenę. Jak tam moje CV w Sony Music?


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)