SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Sierpień 2010

10 września 2010



Sierpniowe propozycje krótko komentują Borys Dejnarowicz, Filip Kekusz, Andrzej Ratajczak i Wojciech Sawicki.

Collarbones: Beaman Park
[6.75]
[posłuchaj]

BD [7.0]: Namnożyło się tych dream-electronic-chill-popów. Ale nie skreślajmy każdego świeżaka za sam fakt bycia świeżakiem. Proporcje melodyjności, bitowego rozedrgania, narracyjnego niedopowiedzenia sampli i podskórnej nostalgii są tu "trochę idealne", więc zapominając o wysypie podobnych produkcji bez spinki nie narzekam.

FK [6.0]: "Beaman Park" patrzy na mnie tymi swoimi rozmarzonymi oczyma, a ja nie wiem co zrobić. Zwykle spieprzam, teraz sobie postoimy.

AR [7.0]: Baardzo ciekawy i przyjemny numer, począwszy od post animalowego wstępu, z naciskiem na post pokazującego jak może smakować dietetyczny entuzjazm pozbawiony psychocukru i kwasu. Park Człowieka Fasoli wypełnia we mnie wręcz jakąś niszę, a to przecież tak ryzykowne stwierdzenie, sugerujące że po prostu słucham niewiele muzyki. No ale poczucie zrównoważonego nasycenia dobrymi wrażeniami nie tylko mi się udziela, słychać je też u wokalisty, który wyraźnie nie spożył kwasowego jamu przy akompaniamencie rumuńskich flecików, tylko raczej może mieć ma za sobą długi miły wieczór of watching films and listening to music ze znajomą. I jak udanie, bez wykorzystania dostępnych manier, nie uprawia się tu ocieractwa ani o kwestię zaangażowania słuchacza, ani jego nużenia. W zamian płynie do mnie z głośników jakiś relaksujący mainstream z lepszego świata, z idealnej Rezerwy. Czuję się dotlöniony. Ale odstawmy na bok puentę. Tym razem na koniec mam ochotę zainwestować w ego artysty, skandując: Collarbones.

WS [7.0]: Wstyd przyznać, ale gdyby nie Xenakis we wpływach to pewnie nawet nie zwróciłbym uwagi na ten australijski tandem. I byłby zonk, bo to nie w ciemię bity, zawodowo podcięty j-dillizm stosowany.


Louis La Roche feat. Ad-Apt.: Missing You
[6.625]
[posłuchaj]

BD [6.5]: Czy ten gość ma już całe LP? Bo chociaż żaden jego numer nie rozpierdala po maksie, to zebrane razem stworzyłyby niesamowicie równą kolekcję, zdolną zawalczyć nawet na listach rocznych. F FT FTW!

FK [6.5]: Obowiązkowy rezerwowy kawałek disco-house'owy. Wnoszę o przeniesieniu Bretta z rezerwy do pierwszego składu.

AR [7.0]: A tu jest bardzo świeżo, tu się jednoznacznie idzie, jak mówiła moja Babcia, na ubaw. Nie rozrywamy się w jakieś tła, zostawiamy to Cukrowi, my rozrywamy się po prostu, najwyżej dodamy sampelek, stawiając na niemal samą treść. A ta błyszczy i w zupełności wystarcza, by żyło się zgodnie z ideałami lata. Pokombinowana konstrukcja i zabawy konwencjami wokalnymi są bez wyjątku bardzo udane, perfekcyjnie sprowadzając rzecz do bycia wymiatającą potańcówą na kanapie.

WS [6.5]: Tak dotykają się na Wyspach. Gdy trzeba to i nieokrzesany grime'owiec wystąpi w lakierkach.


Cooly G: Up In My Head
[6.625]
[zobacz klip]

BD [7.0]: Skoro ten cały post-dubstep, UK funky i inne garage UK zawdzięczają tak dużo jungle, to dlaczego jest on dziś uważany za "obciachowy" styl? Kiedy nadejdzie jego regularny revival? Kiedy ktoś wreszcie zrehabilituje Metalheadzów? Dlaczego jak jeden gość zrobił 2 lata temu imprezę w duchu "nostalgia za drum'n'bass" to przyszło 20 osób, a z dubstepem obnoszą się wszyscy i dumnie? Chodzi o etykietki? O wiek artystów? O image? Czy o zwyczajny brak wiedzy? Fajna jesteś, Cooly G – dzięki, że przywołałaś mi wspomnienia z drugiej połowy 90s.

FK [6.5]: Co Hyperdub to perełka. Świat leci do przodu niesamowicie, skoro mamy już post-dubstepy i post-brytyjskie garaże. Jeśli "Up In My Head" to reprezentatywna próbka, to jestem fanem.

AR [6.5]: Elektroniczna impresja z początkowo denerwującym mnie samplem zmutowanego wokalu, zwiastująca porażkę na bazie mechanicznej pustki, a przy kolejnych przesłuchaniach wywołująca myśli o niepotrzebnym czepianiu się. I dotąd ta przyciemniona wizja angielskiego ogrodu, w której nie brak i wyczucia, nie daje wytchnienia mojemu aparatowi krytycznemu. Czuję się rozdwojony, niczym po nagłej dawce samurajskiego miecza. Ale grower raczej.

WS [6.5]: Wyperfumowany, ''sam jak palec'' post-dubstep w objęciach zlęknionego d'n'b. Na Unsoundzie widzimy się pod sceną.


Rainbow: A
[6.5]
[zobacz klip]

BD [6.0]: Kolejny z serii japońskich girlsbandów? Nie gustuję w Azjatkach, więc oceniam tylko zawartość muzyczną, ale rację mają młodsi Porcysowcy – z Dalekiego Wschodu nadchodzi ratunek dla kulejącego, dogorywającego komercyjnego popu cywilizacji zachodniej. Nie pamiętam kiedy Girls Aloud miały tak rześki, dziarski, "szwarny" hit. Wprawdzie nie rapują tak dobrze jak Cheryl, ale energią mogłyby obdarować zblazowane i zmanierowane celebrytki tej części globu.

FK [6.5]: To nie cover-band Radiohead w swoim pierwszym remiksie. To obowiązkowy rezerwowy kawałek k-popowy. Te wszystkie błyskotki nadal straszliwie oślepiają.

AR [7.0]: Dość ofensywna sprawa, jak przystało na pierwszą literę alfabetu. Jest dziewczęco i radośnie, dużo się dzieje, ale przystępnie, jak przystało na zwesternizowaną odmianę pogańskiego songwritingu znad zachodniego Pacyfiku. Rainbow pokazuje, jak kreatywnie w sobotnie wieczory mogłyby odczarowywać swoje fascynacje niedzielne miłośniczki Vivy z Saturdays.

WS [6.5]: K-Pop na rollercoasterze, Tęczowy Music Box zrzucony ze schodów. Tak brzmiałyby Pussycat Dolls gdyby kiedykolwiek warte były cokolwiek.


David E. Sugar: Party Killer
[6.5]
[zobacz klip]

BD [6.5]: Z początku wydaje się, że jakaś bzdura oparta tylko i wyłącznie na teledysku, image'u i (wątpliwym) byciu cool. Ale zwrotka kojarzy mi się z Soft Pink Truth (z pamięci stawiam na "Gender Studies"), a refren miło przywołuje Talking Heads (powiedzmy via Tom Vek). Jest potencjał. Choć niestety, większość podobnych zawodników to aktorzy jednej sceny.

FK [6.5]: David jest równie świadomy swojej swobodnej fajności, jak Blur byli na poziomie podczas "Girls And Boys". Tylko ta półminutowa zawieszka zdradza jakąś ambicję, co ja jej tu nie chcę.

AR [7.0]: Podobno na Porcys brakuje częstszego spojrzenia przez kółko z krzyżykiem u dołu, więc eksperymentalnie spróbuję przyjrzeć się przez nie Dawidowi E. Cukrowi. Zaczyna się kaszelkiem efekciarskim kolesia, ale daję mu plusa za stonowane gadżety. Dubstepowy echorytm, czy odgłos działania dopalaczy na wysokości 0:24 i wiele razy później, są w porządku. Nienachalny brytolski akcent i zawadiackość też. I dalej jest jeszcze lepiej, gitara, hip pop i jakby dance punk wracał na moment, opalony na Primaverze, w dobrej formie, z niewymuszonym uśmiechem i apetytem, by poddać się zabiegom remiksującym pod hasłem "make it funky for me". Party killer? Nęci by napisać 'nie', bo puszczony w odpowiednim momencie nie może zabić imprezy.

WS [6.0]: Jaki Tom Vek!


oOoOO: Hearts
[6.5]
[posłuchaj]

BD [6.5]: Solidna, quasi-syntetyczna elegancja z lekką nutką dekadencji. Nie mam nic przeciwko, nie będę wracał. Niestrojące fale mooga w finale – najfajniejsze.

FK [6.5]: Od wielu minut próbuję wypowiedzieć tę nazwę zgodnie z zapisem. Pamiętam zaskoczenie przy basie i gitarze.

AR [6.5]: Podobna niespieszność i futurystyczna kameralność, jak w cacku Collarbones. Wypuszczone do przodu hand clapy terraformują przestrzeń s-f. Miejscami, zwłaszcza wokalnie, mamy sprzeniewierzanie się znanemu stadionowemu hasłu "Stop ethereal wave" na płaszczyźnie synth popu. Zręczne.

WS [6.5]: Dziś zapewne ten utwór śmigałby na balu maturalnym Carrie White. Cały ten witch house dźwięczy trochę jak wijący się w konwulsjach chillwave grany po zmroku, jak zagubione w zaświatach disco.


Sweethearts: Burnin' Through The Nite
[5.875]
[zobacz klip]

BD [7.0]: Świetny zagubiony odrzut z House Arrest. Ktoś bardzo chce naśladować ojca chrzestnego nurtu, ale trudno mieć mu to za złe, jeśli robi to z powodzeniem.

FK [4.0]: Ja wiem, ja to wszystko rozumiem, ale mam już dość...

AR [5.5]: Na youtube nie można dodawać komentarzy do video z tą piosenką. Bez przesady, nie jest aż tak źle. Chyba że to żart polegający na podszyciu się pod coś, a ja nie ogarniam. W takim wypadku + 0.5.

WS [7.0]: Ariel Pink dla średnio zaawansowanych ratuje honor gitar. Rosenbergowie wszystkich krajów, łączcie się.


Hard Mix: Memories
[5.75]
[zobacz klip]

BD [4.5]: Noah Smith, kolejny lo-fi-klawiszowiec z Południowej Karoliny, już został opisany jako "nocne chillwave". Sądząc po tym numerze, nie dostrzegam nic wielkiego.

FK [6.5]: Bez kitu, naprawdę uniwersalny soundtrack do idealizowania fragmentów przeszłości. Lata temu robiło się to przy Robercie. Ale teraz się znamy.

AR [6.0]: Co jakiś czas w partii wokalnej odzywa się wspomnienie takiego jednego hitu polskich dyskotek sprzed paru sezonów, stylowo wytłumione. I chociaż tu akurat powtarzalność nie zamienia mnie w wirującego derwisza, to takie lo-fi downtempo daje radę, mogę nawet chcieć nie tylko lepiej, ale i więcej.

WS [6.0]: Wzrusza mnie ta pocztówka, mimo że to tylko Motown uwięziony w Polaroidzie. Chaz zapewne mieszka trzy przecznice wyżej.


Saturdays: Missing You
[4.75]
[zobacz klip]

BD [5.0]: Dożyliśmy momentu, w którym autotune stał się środkiem wyrazu równie powszechnym, co stopa, werbel i harcerska pudłówka przy ognisku. Jeszcze parę miesięcy i urośnie do rangi szlachetnego "vintage" smaczku, wzbudzającego "nostalgię" za tym plastikowym albumem Kanye. "To były czasy", chciałoby się rzec. A ten wałek spoko, ni mnie to grzębi, ni zieje. Z klipem dodajcie półtora punktu.

FK [3.5]: Żenujące tematycznie wokale i interesujący w tym kontekście podkład starły się w morderczej walce o uwagę słuchacza. Podkład okazał się moralnym zwycięzcą.

AR [3.5]: Ale ja nie tęsknię.

WS [4.0]: Kilkanaście lat temu każde stoisko z watą cukrową było moje, dziś nawet sobowtór The-Dreama otoczony wianuszkiem dobrych dup za ladą nie podrywa mnie z krzesła.


L.V. Feat. Okmalumkoolkat: Boomslang
[4.5]
[zobacz klip]

BD [3.0]: Sorry, pewnie znów narażę się purystom dubowym i specom od muzy tanecznej, ale mnie to zwyczajnie nudzi. Innymi słowy wyobrażam sobie kawałek identyczny aranżacyjnie, oparty na identycznym zamyśle estetycznym – ale po prostu LEPSZY. Docenianie takich szkiców, pozbawionych jakiejkolwiek iskry melodycznej – jest krzywdzące, bo ten producent naprawdę pomyśli, że zrobił coś zajebistego. Stąd apeluję o zdrowy rozsądek.

FK [7.5]: Nie wiem czy coś lepszego spotkało mnie w tym tygodniu. Tak w ogóle.

AR [5.0]: Przeczuwam gudszit, ale nie dla mnie. Trochę WTF, bo ile się tu dzieje, no z czego mam wydawać resztę. L.V. i ty niby z ok w tytule, przyszliście do mnie po czwórkę, piątkę? Jakieś połóweczki byście jeszcze do którejś z nich chcieli? Niezrozumiale się wyrażacie w tym swoim slangu, chociaż jakoś nie palę się do proszenia, żebyście powtórzyli swoją kwestię głośniej.

WS [2.5]: Marto, ja też w okularach przeciwsłonecznych wyglądam jak kretyn, niestety nie lepiej prezentuję się słuchając tego zdezelowanego nu-kwaito. A wiecie ile promili wypchnęłoby mnie na parkiet przy ''Boomslang''? Spójrzcie na ocenę.


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)