SPECJALNE - Rubryka
Playlist: Rezerwa: Sierpień 2009
24 września 2009
Ostatni miesiąc lata w przeciwieństwie do dwóch poprzednich nie przyniósł hitów na miarę ''E.D.E.N.” czy ''You Don't Know What Love Is''. Niemniej jednak sierpień nie został w blokach startowych i obdarował nas kilkoma świetnymi numerami, które skomentują: Kamil Babacz, Borys Dejnarowicz, Mateusz Jędras, Filip Kekusz.

KB [7.0]: UK Funky ma nareszcie swój giant chorus i zaczyna używać nieco innych dźwięków. Moje top 3 gatunku.
BD [7.5]: No wiadomo, dresiarska dusza Porcys i takie tam. Proste, śliczne, już ładuję na iPoda.
MJ [6.0]: Ogromny nochal i profesjonalna produkcja. To wszystko na co stać dzisiejszą ekonometrię. Widać tu potencjał ewolucyjny dla r'n'b.
FK [7.0]: I to jest właśnie piękno muzyki, że nie mam pojęcia dlaczego tak strasznie ten utwór rządzi a dziesiątki innych podobnych - nie. No i teledysk wzbudzający ambiwalentne odczucia, polecam komentarze pod klipem.

KB [7.5]: Gościowi mogła wyjść najfajniejsza taneczna EP-ka od długieeegoo czasu, przypominają się czasy, kiedy na parkiecie liczyła się przede wszystkim pozytywna atmosfera. Brzmi to niby jak klasyczny french touch, ale można też poczuć ducha Chaza Bundicka.
BD [6.5]: Ale nas Wojtek rozpieszcza. French Touch trzymający fason, precyzyjnie ucięte sample, ładnie rozprowadzony temat.
MJ [7.0]: Podobnież osiemnastoletni render francuskiego dotyku, z niewykorzystanym potencjałem pewnego wokalnego sampla.
FK [6.0]: Niespełna dwudziestolatek kreowany na bohatera brytyjskiej muzyki tanecznej, który w zeszłym roku odważnie odświeżył "Thrillera" i to z dobrym skutkiem. Nie ma dymu bez ognia, ale jednak wolę remiksy.

KB [7.0]: Płytka raczej na oczekiwanym, nie za wysokim poziomie, ale ten singiel to kolejny sukces Kurstina. Refren to petarda, którą przechwycił Fred Falke, mostek też niczego sobie.
BD [7.0]: Korzystny banger-rozbiegówka przed weekendowymi szaleństwami. Chyba jej najlepszy singiel dotąd.
MJ [6.0]: Lady Gaga w środowisku ściółki miejskiej.
FK [6.5]: Tak zaczyna się album Victorii Hesketh. I chociaż w świetle poprzednich singli stanowi nie lada zaskoczenie, nadal chcę poznać ten album.

KB [7.0]: Na początku nie mogłem przetrawić wiadomego dźwięku i jego umieszczenia tu nie raz, nie dwa, ale chyba milion razy. Teraz jednak jestem pewien, że to mógłby być największy klubowy przebój tej jesieni. Te podcięcia poważnie rządzą i rozstawiają klubowe przehajpy po kątach, a ja narzekam, że za krótkie.
BD [6.5]: PCD miały piosenkę z tym patentem. Solidny dresiarski dance-pop to jeden z cudów komercyjnej muzy.
MJ [6.5]: Może na wyrost; dla mających słabość do dobrych, młodzieżowych teledysków. Rodzi pytania o kondycję moralną opiekunów prawnych współczesnych adolescentów: to co wypikane wymyka się spod kontroli, nie pierwszy już raz chwytając uśredniony pływ endorfin w świecie po Discovery. Bawmy się aż do zjazdu.
FK [6.0]: W dobie wszechobecnych dubstepów Addeboy i Cliff odwołują się do sprawdzonych dyskotekowych wzorców, lekko je tylko tnąc. Urocze to to, choć motyw tytułowy z irytującym piskiem – słaby.

KB [6.0]: Fajne, ładne, smutne, ale nic kreatywnego nie przychodzi mi do głowy, to chyba kwestia nastroju, w jaki mnie wprowadza.
BD [5.5]: Miłe, nastrojowe, do zapomnienia.
MJ [7.5]: Dajmy się ująć długości (07:52). To dokładnie wasz codzienny ośmiominutowy singiel (polisemia zamierzona) z czasów, kiedy jeszcze nie trzeba było się przebierać za superbohaterów, żeby zaliczyć.
FK [6.5]: Że nowe oblicze DFA. Proponuję sprawdzić profil, bo są na nim lepsze kawałki.

KB [5.5]: Zwrotka... co to są za bzdury. Refren! Co to jest za refren! Ale czy ktoś się poczuwa, co my tu pokazujemy milionom ludzi przed monitorami? Jakąś farbą upierdolone, czy nie wiem czym.
BD [6.5]: Owszem, "Behave" chrupie "White" na śniadanie (doh!), ale ta uczta smakuje bez zarzutu, więc w sumie nie ma co się czepiać.
MJ [6.5]: Figuratywne brytyjskie indie powraca. Coś jest w tym chwytliwego.
FK [6.5]: Charlotte pozostaje wierna swoim lightpunkowym korzeniom, nie prezentując absolutnie nic nowego. Ale wciąż jest niezmiernie sympatyczna.

KB [6.0]: Mają Class Actress w znajomych, których niedawno recenzowany singiel zasługuje chociaż na te pół punktu więcej, panie Koniu. To już wystarcza, żeby ich lubić. Drugim jest fakt nadejścia jesieni, jeszcze jestem trochę w szoku, jesień zawsze przychodzi jakoś niespodziewanie, a to właśnie o tej porze roku będę musiał słuchać takich kawałków.
BD [5.0]: Trafiłem na rzadki przypadek sytuacji, w której nie chce mi się powiedzieć ani słowa o piosence.
MJ [5.5]: Piękne, piękne.
FK [5.0]: Środek skali. Nic nie wiem, nic nie powiem.

KB [6.0]: Poczułem się, jakbym cofnął się parę lat wstecz i mam wrażenie, że to już nie takie czasy, ale okazuje się, że jakoś mocno błyszczy i urzeka ta chyba dość prosta kompozycja oraz przypomina parę dobrych rzeczy.
BD [4.0]: Hehe, widzę, że ktoś to porównuje do Cocteau Twins i MBV. Śmieszni bywają ludzie, oj śmieszni. "Chyba że black metal jest podobny do reggae".
MJ [5.0]: Medialnych pokazów opartych na dwóch przejrzałych teksturach nigdy dość. Tak brzmiałby Ladytron, gdyby jego songwriterzy (hieh) przestali się ośmieszać.
FK [6.0]: Narkotyczna atmosfera, ogromna ilość gitarowego hałasu w refrenie, gdzieś tam majacząca fajna melodia i nie mam pojęcia czemu skojarzenie z debiutem Black Rebel Motorcycle Club. Szacun.

KB [7.0]: Nie są to przecież szczyty kreatywnych podkładów, ale raczej o siłę kołysania tu chodzi. Chętnie więc wskakuje na repeat, a refren potrafi za mną chodzić cały dzień.
BD [6.0]: Kiedyś pożyczyłem od Zagrobca pierwsze Blackout! i to była troszke inna muzyka... Czyżby się sprzedali?! LOL.
MJ [6.5]: Poniekąd zabawne behind-the-scenes podejście do czarnoamerykańskiego songbooka. Kiedy ostatni raz widziałem Redmana leżał zarzygany w piwnicy, a tu proszę.
FK [1.0]: Zapewne zupełnie niesprawiedliwie przesuwam ten kawałek z samej góry na sam dół strony, ale ja nie jestem w stanie zdzierżyć, nie daję rady, ledwo doszedłem do końca, NIE DAJĘĘĘĘĘ!

KB [6.0]: Cieszyło mnie latem i w galeriach handlowych, teraz już trochę mniej, ale nadal to jeden z bardziej udanych komercyjnych kawałków tego roku. Moment, w którym Kelly śpiewa "tonight, tonight, tonight", jakieś 9.0.
BD [4.5]: Ej, to jest sampel z Coldplaya, tak? Nie jest? Nie? Bo fani Coldplaya już pozwali kolesia. Co do kawałka – wolałem gdy Freemasons remiksowali "Deja Vu" Beyoncé.
MJ [4.5]: Co w takiej sytuacji zrobiłoby piśmiennictwo?
FK [3.0]: Prawdą jest, że jeśli słuchasz wielokrotnie, to przyswoisz nawet Borysewicza i Kukiza. W zaistniałych okolicznościach zaczynam tolerować. Nawet jeśli David Guetta jest na tyle bezczelny, żeby motorem utworu zrobić interpretację "Clocks". Bo poza tym niemal plagiatem nie ma tutaj wiele.