SPECJALNE - Rubryka
Playlist: Rezerwa: Maj 2011
25 czerwca 2011
Majowy zestaw rezerwowy oceniają Kacper Bartosiak, Ryszard Gawroński, Michał Hantke i Wojciech Sawicki.

KFB [6.0]: Zacna porcja współczesnego funku. Ale to zdjęcie tam yyy…
RG [7.5]: Ten utwór trafia w każdy mój czuły punkt, jeżeli chodzi o komponowanie rzeczy, które mają trafić pod okładkę z kimś nagim.
MH [7.5]: W tym funkującym wałku soulowy Kevin Michael wysławia drugą stronę kobiety. Zwracam uwagę na pomysłową okładkę singla. Wiążę z tym projektem pewne nadzieje.
WS [7.5]: Toż to prawdziwy miód na moje serce. Przy okazji pozdrawiam posłańca linku.

KFB [7.0]: Marco Niemierski wyprowadza prawy prosty w stylu zawodników ze stajni Eda. Oldskulowy vibe siłą rzeczy pcha na dancefloor, a ja jestem pewien, że i bez żadnych remixów to będzie niezły klubowy hicior.
RG [6.5]: U-o-u, jestem Tensnake i wyzywam kreatywnie wszystkich writerów świata, wydając ciągle podobne do siebie fajne piosenki.
MH [7.0]: Niepierwszy to dowód parkietowego powabu Tensnake’a, w którego kompozycjach chwytamy po trochu z italo, boogie, minimalu czy house. Fanów kupił jednak za hooki mnożące się jak te przysłowiowe grzyby po deszczu w przykładowych ''I Need Your Lovin'' czy ''In The End (I Want To Cry)''. I te grzyby jeszcze w takich krystalicznie połyskujących barwach. Tym razem jest nie inaczej, ale dla odmiany coś jakby przenosiny z danceflooru pod lustrzaną kulą do magazynów i hangarów.
WS [6.5]: Na każdy nowy kawałek Niemierskiego zawsze czekam z utęsknieniem. Szkoda tylko, że tym razem nie niebo jest limitem, a dach pobliskiego klubu.

KFB [7.0]: Kolejny wymiatający, mroczny joint od utalentowanego Kanadyjczyka. Nie mam pojęcia, czy taką muzykę można traktować jako jakąś odnogę chillwave’u, ale więcej na ten temat powinien powiedzieć nam longplay. Póki co – jestem kupiony.
RG [6.5]: Ktoś to otagował w internecie jednocześnie jako "russian hip-hop" i "tropical hip-hop". Przy pochodzeniu projektu z Vancouver wiadomo, że chodzi bardziej o brzmienie i coś w tym zeitgeistcie tagów serwisów społecznościowych się kryje: mamy wymieszanie wyobrażenia tego i tego ukrytego pod nazwą (według autora piosenki) "†ropicanna". Dodam, że wszystko i tak brzmi jak stuff ze środka stawki w Chillhunterze
MH [5.5]: Producent z Vancouver rozprowadził ironiczno-patetycznie zawodzący na witch-housową modłę podkład, położył na nim Louise Burns i wykorzystał wokalnie. Gdyby ten wałek zremisowali lejbelowi koledzy z Keep Shelly In Athens, mogłoby powstać coś ciekawszego.
WS [6.0]: Coś, że niby nieślubne dziecko powabnej czarownicy z Salem z opalonym królem windsurfingu? Nawet klawy smyk.

KFB [7.0]: Nie wiem, czy to naprawdę „future pop”, ale ten oniryczny klimat trochę mnie zaintrygował. Dodatkowe 0,5pkt za znakomicie współgrający z treścią wideoklip.
RG [7.0]: Nieśmiało, ale skutecznie, jakoś tak.
MH [5.5]: Sarah Ruba i Adam Pavao zajawiają nadchodzący album muzyką z okolic The Weeknd, z tym że jest tu mniej kunsztu produkcyjnego. Sarah śpiewa a Michał trochę ziewa.
WS [5.5]: Chciałoby się rzec, że ballada to nie lada, ale tu niestety jak na złość przechadza się wyliniały zonk.

KFB [5.5]: Zabawna reklama iPada. A w ogóle to można było chyba wycisnąć trochę więcej z tak intrygującego biciwa.
RG [7.0]: Rechoczące żaby stąpające po fajnych mostkach!
MH [5.5]: Oj tam, nawijanie o dupeczkach... (pocieszne video).
WS [6.5]: Moja słabość do minimalistycznych bitów znowu daje o sobie znać. A taki refren jak tu, to ja bym chciał mieć na swojej płycie.

KFB [6.0]: Znowu fajny synthpop. Na plus oszczędny, wyważony aranż, ale brakuje tu trochę tego ''singlowego czegoś''.
RG [5.0]: Jestem przeciwny utworom, których i tak nie zapamiętam.
MH [6.5]: ''Psychic Driving'' otwiera wydany kilka dni temu ich debiutancki krążek. Jest dużo syntezatora, ejtisowego automatu, oraz zagadki kosmosu, ewokowanej innymi ornamentami inkorporowanymi przez duet z Portland.
WS [6.5]: Wprawne dark italo z shoegaze'owym powabem. Z chęcią rzucę uchem na debiut.

KFB [5.0]: Spoko, ale chłopcy trochę nie trafili w swoje czasy. Sooo 2004.
RG [6.0]: Nazwa sprawia, że będę gościom fanował zawsze.
MH [7.0]: Trochę jakby mieszanka najnowszych odsłon Deerhuntera i Toro Y Moi. Po tym numerze można z projektem Jamesa Bennetta wiązać jakieś nadzieje na przyszłość, jednak praca nad albumem jednej z największych nadziei NME na 2011 nie zna pośpiechu.
WS [6.0]: Miło było, ale chyba zbiera się deszcz. Do następnego zatem.

KFB [4.0]: Nie wiem co powiedzieć, nie moja filiżanka herbaty?
RG [6.0]: Spoko teledysk, te machające nóżki i w ogóle.
MH [7.0]: Ten numer zrobił już nieco szumu tu i tam. Kolaboracja tych gości kieruje uk funky na szersze wody radiowej muzyki tanecznej i pewnie nie raz będzie powracać w wakacyjnych kontekstach nadchodzących miesięcy.
WS [6.0]: Co prawda trochę nie moje klimaty, ale w tym przypadku z usiedzeniem w miejscu mam pewien kłopot.

KFB [3.5]: Nie ze mną te numery – stary jak świat patent z grą ciałem nie odwraca uwagi od muzycznej nudy. Zresztą wolałem jak dziesięć lat młodsza tarzałaś się w błocie, sorewicz, to jednak kawał czasu, życia nie oszukasz, Shakiro.
RG [6.0]: To co myślę o tej piosence jest nieważne, bo Shakira robi w niej "ra-ta-ta", zachwycające.
MH [6.5]: Bez nadęcia i z dala od amerykańskich wzorców gwiazdy pop, Shakira pozostaje w familiarnym latynoskim klimacie. Jak dla mnie nie musi uciekać się do wplatania na siłę swojego firmowego już zagrania (tutaj na rurze). I pan Pitbull właściwie też mógłby się tu nie pojawiać.
WS [6.0]: Pokaż Shakirze kawałek rury, a da Ci sera na pierogi. Zagniatam więc ciasto w rytm latynosko nasączonego popu.