SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Lipiec 2010

14 sierpnia 2010



O rezerwowych kawałkach opowiedzą dzisiaj Kacper Bartosiak, Ola Graczyk, Łukasz Konatowicz i Krzysztof Michalak.

BoA: No Dance No Life
[7.0]
[posłuchaj]

KFB [7.0]: W komentarzach na YT piszą coś o Jacksonie. Pff, chyba Prince’a nie znają. Refren miecie chyba jeszcze bardziej niż w "Woo Weekend", ale poza tym to jakoś tak no.

AG [6.5]: Dwa słowa: ciepłe lody.

ŁK [7.5]: Zdaje się, że to jest strona b do "Woo Weekend". Świetnie się uzupełniają te dwa numery, tamten niewinny, ten już z seksem, z alkoholem, kobiecy.

KM [7.0]: Jeśli "Woo Weekend" jedzie mega wypolerowanym Wonderem, to tutaj mamy Prince'a w futurystycznym dance-popie. Trzeba się zainteresować, skoro niunia wrzuca takie kawałki na b-side'y swoich singli .


Ariel Pink's Haunted Graffiti: Mistaken Wedding
[6.625]
[zobacz klip]

KFB [7.5]: O, i to jest bliższe temu korzennemu Pinkowi, którego pamiętamy z początków, niż temu z 4AD, co niewątpliwie wlewa trochę radości do mojego skołatanego serca. Ale swoją drogą – żeby kręcić teledysk do b-side’u singla? I to tak fajny teledysk? Nie ma się jednak co bulwersować, bo jak wiemy w temacie Ariela nic nie może przecież dziwić.

AG [8.0]: Ariel pod bit z "Gdzie się podziały tamte prywatki" + innowacyjna tandetność video. Cholera, siada!

ŁK [5.0]: Ale to nie, że Ariel, tylko to zwyczajnie jest jakiś szkic.

KM [6.0]: Brzmieniowo trochę oldskulowo, jak na flipside pierwszego singla z Before Today. Kompozycyjnie przyzwocie, żadnych niespodzianek niestety nie ma. Pochwalić się na Facebooku utra-zajebistym obskurem nie można, tym bardziej, że teledysk do tego zrobili i poszło w świat. Właśnie, wideo zabawno-nostalgiczne, a przy tym dobrze pokurwione, ale przy zajebistości i pokurwieniu wczeniejszych teledysków Pinka wysiada.


Kaine feat Kathy Diamond: Love Saves The Day
[6.5]
[posłuchaj]

KFB [7.5]: Kathy Diamond <3. Bardzo mocno jej życzę, żeby została divą współczesnego disco, a każdy kolejny singiel udowadnia, że jest na dobrej drodze. Z tego zapętlonego repetetywnego dziwadła robi niesamowicie klimatyczną opowieść, której jednak nie brak przebojowości. Trzymam kciuki i repeatuję.

AG [7.0]: Już wiem, co moja babcia miała na myśli używając określenia "retro szarm". Doprawdy pierwszorzędne morodery.

ŁK [7.0]: Kathy Diamond dostarcza wokal przestrzennemu balearycznemu house'owi, zbudowanemu na mocnej partii pianina. No i bardzo fajnie.

KM [4.5]: Nie, no przyjemny, lajtowy kawałek by był, smyki jakieś w tle, coś tam plumka, dziewczyna śpiewa niezobowiązująco, ale na chuj to pianino tam tak napieprza bez pomysłu? Męczące w rezultacie.


Discodeine feat. Matias Aguayo: Singular
[6.375]
[zobacz klip]

KFB [5.0]: Gdzie Aguayo tam dziwactwa. A sam kawałek to raczej taka niegroźna ciekawostka niźli coś poważniejszego.

AG [7.0]: Hello-u, jeśli nawet leniwiec kręci pupą do rytmu (0:56) to to musi coś znaczyć!

ŁK [7.0]: Aaaaa! Złowrogi chillwave! Discodeine zrelaksują was przyprawiając o lęki.

KM [6.5]: Cieplutki house, w sam raz jako podkład do spijania drinków z palemką na Costa del Sol. Basik w tle idzie jak trzeba, szepty i klawisze wsprowadzają rozmarzony nastrój, a jeszcze jakieś subtelne ksylofony, cuda-nie-widy, żeby się nie nudzić. Podoba mi się.


J. Cole: Who Dat
[6.375]
[zobacz klip]

KFB [6.5]: "Straight outta ghetto / Nie pytaj mnie gdzie to". Z rapujących piłkarzy to wolę to. A poważnie – ten młody człowiek ma zadatki na to, aby stać się głosem ulicy w najbliższych latach. Zalecam czujność.

AG [6.5]: "Chude! Chude! I gotta say: Chude! Chude!". Nie pytajcie skąd to wiem, ale podobno między Drakiem a Weezym wypiekają całkiem solidne pieczywo.

ŁK [6.0]: Pierwszy samodzielny singiel pierwszego artysty, który podpisał kontrakt z labelem Jaya-Z, nooo, nie robi szczególnego wrażenia. Cole mocno bragguje, kawałek w zamierzeniu miał być triumfalną deklaracją bycia tutaj i bycia zajebistym, ale nie dźwiga tego ciężaru. Fajne, nie podjarałem się.

KM [6.5]: Z podopiecznymi Jay-Z to jest ten problem, że oni jakoś nie mogą uwolnić się spod jego wpływu. Takich kawałków słyszałem z Roc-A-Fella już kilkanaście. Wciąż, dobry hip-hop.


Homework: I Got One (You're It)
[6.33]
[zobacz klip]

KFB [7.0]: Mogę to video oglądać po kilka razy dziennie. A piosenka w ogóle nie przeszkadza i chyba tylko to się liczy. No i zabawna anegdota – nie mogąc skojarzyć, że to przecież Romy Schneider, napisałem Wojtkowi, że panna "trochę podobna do Sochy". To trochę tak jakby przybliżać komuś grę Zidane’a przez porównanie do Garguły, hihi.

AG [?]: Pasuję w tej kolejce. Padaczka i zespół depresyjno-lękowy w potencji mojego organizmu biją się o pierwszeństwo aktywacji. Nie jestem w stanie ani obejrzeć, ani dosłuchać do końca. Nie jestem lemurem. Jestem sorry.

ŁK [6.5]: A będzie też zespół Human After All? Początek brzmi jak topienie Whitney Houston i za to szacun. Potem niezły disco-dub.

KM [5.5]: Próba odświeżenia klasycznego wymiatacza Jocelyn Brown. Chleb razowy na imprezę raczej, do bossowstwa oryginału nawet się nie umywa, chociaż profanacji nie ma.


ArnHao: Oh?! (Intangible Fantasy)
[6.25]
[zobacz klip]

KFB [7.0]: Pierwsza minuta tego tracka miażdży, odsyłając podświadomie do czegoś, co mógłby nagrać Sam Sparro na kwasie, gdyby miał lepszych producentów. Kosmiczne pomysły kończą się jednak dosyć szybko, refren po takim początku powinien zamiatać, ale nie zmienia to faktu, że jak nic będę się przy tym lansował na mieście z zimnym łokciem przez najbliższe dwa tygodnie.

AG [6.0]: Do fury Kacpra jak nic się nada. Ja niestety zakończyłam pięcie się po szczeblach drabiny uprawnień na szosie jakieś 10 lat temu, oblewając egzamin na kartę rowerową. Kaman, przyznajcie, że to dość upośledzone.

ŁK [6.0]: Zaczyna się od jakiegoś mrocznego electro, ale jednak nostalgiczne summer vibes, quasi-baleary. Dużo nastroju, mało hooku.

KM [6.0]: Wchodzi patentami, które każdy fan Visage albo Ultravox ma gdzieś z tyłu głowy, potem rozpędza się jak rollercoaster, mocno wymachuje biodrami, ale później się kryguje i decyduje trochę przystopować. Nieźle zaaranżowane spotkanie, ale tym razem chyba nici z realizacji fantazji, bo coś zaczynają wyć o pamięci i nieprzekonujący romantyzm. Starczyło pomysłu na pół tracka.
Cults: Oh My God
[6.125]
[zobacz klip]

KFB [5.5]: Ja lubię jak ładne dziewczyny umieją ładnie śpiewać, tylko ta tutaj musi powstrzymać kolegów z gitarami i iść w kierunku naiwnego, dziewczęcego popu. Wtedy przyklasnę mocniej, na razie to tylko tak z pewną dozą nieśmiałości.

AG [6.0]: Elemele dudki. Bożynku, jak urokliwie.

ŁK [7.0]: Badabadabadabadabadabadabadabadabadabada – tataaaaaaaa...

KM [6.0]: To ci od "Wild Flower" i "Rain"? Oooo, to był rock dla prawdziwych facetów, swego czasu. A nie, to jakiś współczesny pop. Napisałbym, że mam w dupie, skoro na gitarach grają tylko na niby, ale sympatyczne to nawet. Niech bedzie, że guilty pleasure. A tak na serio, to ta klientka na wokalu ma coś w sobie bez wątpienia.


N.E.R.D feat. Nelly Furtado: Hot N' Fun
[5.625]
[zobacz klip]

KFB [6.0]: Typowy nerdowy kawałek, w którym nie wiedzieć po co nagle pojawia się Nelly. Bas tradycyjnie rozdupca, ale jak na tych typów to chyba jednak trochę rozczarowanie.

AG [2.5]: Hot N' Fun? Kiedy właśnie chłodnawo i nudy. Nelly wygląda i dostarcza jakby jej kariera wrzuciła bieg wsteczny do punktu wyjścia, czyli fazy nightmare hippy girl o której wszyscy wolelibyśmy zapomnieć. Pustynne, "krejzolowe" skojarzenia z "Give It Away" Pikantnych Papryczek bynajmniej nie ratują sytuacji.

ŁK [6.5]: Ten rap Pharrella w zwrotkach jakoś dziwnie przypomina De La Soul a to nie jest coś, czego bym się spodziewał. Dobry suchy bit, toczy się po suchej szosie.

KM [7.5]: Ej, to oni jeszcze żyją? Najwyraźniej tak, i chyba mają się dobrze. Bas w tym kawałku robi taki groove, że aż chce się ruszać. Do tego Pharrell mówi, że ludzie chcą dawać czadu, a nie rozkminiać. Zatem nie rozkminiajmy, tylko let's get right, okey, okey.


Lissie: When I’m Alone
[4.75]
[posłuchaj]

KFB [4.0]: Niestety nie jest to spełnienie moich marzeń w temacie nastoletniej retrospekcji. Panna coś tam przeżywa, ale muzycznie czegoś brakuje, najpewniej hooków. Do książek, dziewczyno, a nie się tu łapiesz za instrumenty.

AG [4.0]: Eeee. Czy mówiłam już, że nie trawię "wokalistek z silnym, zjawiskowym głosem"? No cóż, nie trawię. Ale nie z tym mam problem. Teledysk grawituje gdzie nie powinien. Muzyka jak to muzyka, lada chwila go dogoni. Czas ogłosić stan alarmowy. Nie pozwólmy na nu-grunge!

ŁK [6.0]: Alt. rock z elementami folku irlandzkiego teraz wchodzi na listy przebojów? Całe szczęście, że taki fajny refren.

KM [5.0]: Uładzony folk-rock, sformatowany do radia AC. Poza urodą dziewczyny niczego ciekawego tutaj nie znajduję.


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)