SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Lipiec 2009

7 sierpnia 2009



W tym miesiącu dubstep pokazuje ludzką twarz. Jest tylko jedno ale, tegorocznej produkcji HALA 9000 radzimy nie słuchać przed 2050 r. Pozostałe numery z lipca również skomentują dla was: Kamil Babacz, Borys Dejnarowicz, Łukasz Konatowicz, Łukasz Łachecki.

2000F ft. J Kamata: You Don't Know What Love Is
[7.125]
[posłuchaj]

KB [8.0]: Mocno wow. Futuryzm, niesamowita dbałość o brzmienie, ogromna wrażliwość na melodię i to wciąż dubstep? Ludzie zatańczą do tego najwcześniej za 30 lat. "Straight up sex!!!!!! LOOOOVE this track!".

BD [8.5]: Termin "muzyka przyszłości" bywa nadużywany w chuj. Ale to coś mnie literalnie olśniło. Absolutnie odpowiedzialnie stwierdzam, że gdyby z wehikułu czasu wyszedł do mnie jakiś gamoń i powiedział, że to jest numer jeden listy r&b w sierpniu 2029, to wcale nie zakładałbym z miejsca, że się wygłupia i próbuje mnie nabrać. Zaufałbym mu natychmiast, uwierzyłbym też w wehikuły czasu i w to, że za dwadzieścia lat muzyka pop wciąż będzie wynajdywać nowe formy wyrazu, które są jednocześnie urokliwe. Ten track świetnie pokazuje, że Burial nam nie "przeleciał przez palce". Ja słuchałem obu płyt Buriala dość uważnie i przy całej swojej (ujmującej, przyznaję!) mitologii, one są... nudne. Aczkolwiek nie znaczy to, że Hyperdub nie będzie jeszcze rozdawać kart, choćby i dopiero w tym 2029, skoro poza Bevanem już wydaje takie cuda. Na obwolucie są literki po japońsku i nawet potrafię je przeczytać, ale... nie o to tu w ogóle idzie. Czy ktoś mnie słucha? Czy Konie mnie słyszą?

ŁK [7.5]: http://www.dailymotion.pl/video/x35r4m_the-future-is-now-1955_tech

ŁŁ [4.5]: "Brzmi bardziej LA niż NY, podyskutujmy o tym przy Cuba Libre". Doceniam co prawda jakieś piszczały, jakiś talkbox, w ogóle sponio tune. Ale generalnie. Ja tam nie wnikam, ale sami się oszukujecie, ziomy.


Jack Peñate: Tonight's Today
[7.125]
[zobacz klip]

KB [7.5]: Kolejny wakacyjny hymn, który na dodatek świetnie miesza style i wymyka się z każdej z szufladek. Brzmi jakby Herbert zaczął grać balearic dance, koleś w zwrotkach usłonecznia kawałek prawie inkorporując reggae, a refren to już czysta popowa radość. Efektem jest kolejny, obok "Love The Night Away", indie hit sezonu

BD [7.0]: Młodzież może nie pamiętać, ale w roku 2005 był taki typ co się zwał Tom Vek i wydał jedną, za to jebaniutką płytkę We Have Sound. Nie ma co się śmiać – to było cztery lata temu, więc dzisiejsza osiemnastka wtedy była czternastką i interesowała się nie "indie", tylko… Właśnie, czym się zajmują czternastki? Nieważne. Chociaż Tom Vek nie był do końca "indie" – raczej widział siebie wśród najinteligentniejszych spadkobierców tradycji nowofalowej od strony Remain In Light, właśnie bez jakiegokolwiek elementu pozersko-lansersko-NME'owego. Boss, znaczy się. Człowiek, który otarł się najbliżej o "Once In A Lifetime" ze wszystkich naśladowców... Zresztą czemu ja się tu rozpisuję. Jackowi udało się wskrzesić identyczny klimat w tym nagraniu, to właśnie chciałem przekazać. ŹŹŹŹWIETNE.

ŁK [7.0]: I tutaj prawdopodobnie będę mógł sobie podać ręce z ludźmi słuchającymi MGMT czy tam Franz Ferdinand czy tam... jak oni się tam nazywali? Bardzo dobry kawałek, rozkmińcie, że pierwsza wokaliza trochę Bob Marley.

ŁŁ [7.0]: "Bailando, bailando, amigos adios, adios, el silencio loco''.


Roots: How I Got Over
[6.875]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Panowie z Roots jak zwykle konkretnie, refren z tych "nie do zajechania".

BD [5.0]: W latach 90-tych ta kapelka zrobiła tyle dla muzyki, że teraz powinna się ograniczyć do pełnienia honorów. Co niby ten numer wnosi do ich dorobku?

ŁK [8.0]: A! Świetne! Ja dawno przestałem się interesować tym zespołem, ale to jest jakiś świetny nu-soul. Słońce, fura, palmy – to mógłby być kawałek do czołówki serialu sensacyjnego w starym dobrym stylu. Mogę być w tej chwili wstawiony, ale baunsuję na krześle.

ŁŁ [7.5]: "Seed 3.0", "Seed 2.0 2.0", innymi słowy bardzo solidny update jednej z fajniejszych piosenek dekady. Generalnie ja jestem za tym, żeby poszli w tą lato-w-mieście stronę, i dali sobie spokój z krytyką cywilizacji, szkoda nerwów.


Blue Daisy ft. LaNote: Space Ex
[6.75]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Duszny klimat, a w głębi wiele ciekawych rzeczy, wokalistka brzmi jak skrzyżowanie Lisy Shaw z Beth Gibbons na drugach i byłoby wszystko super, gdyby nie konsternacja, jaką wzbudza beat. Z jednej strony to może być transujące, bezzmienne electro, z drugiej jakby efekt jest lekko nudnawy i wydaje się spóźniony, ot nieco odświeżony trip-hop.

BD [7.0]: Piękne rzeczy nam tu wybiera pan Wojtek. "Ale czy będzie Toooori? Albo artysta Fyszsz? No naprawdę... Czego to się nasłuchał artysta".

ŁK [7.5]: Pięknie się sączy ten nocny quasi-dubstep. Że tam praktycznie z boku sobie idzie taki rytm nieubłagany, zaskakuje.

ŁŁ [6.5]: "Space Ex" is not the best. Ale coś dla fanów dziwacznych fuzji, że intymny soul na glitchowym skwierczeniu. Może się uda jeszcze.


Pete Randy: Merman
[5.75]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Co to jest za orgia, nie możecie robić tego w domu? Superkampowo, każda dekada i każdy możliwy pure pop z tęczową posypką jako niezbędny dzisiaj element freak. Ten czajniczek wydobywa popową radość (tak wesoło to nie było od czasu Junior Senior?), niezależnie od tego, pod jaką formą się ona skrywa.

BD [5.0]: Mhm. Następny?

ŁK [3.5]: Fajne tam się rzeczy dzieją w tle, ale ten wokal z tym efektem zabija dla mnie piosenkę. Ładny MySpace.

ŁŁ [7.5]: Klimacik. Postać tej rzeźby z Wielkiej Podróży Bolka i Lolka co to się jej zawsze bałem. A ona na Hawajach stała, i te pannny tam, rysunkowe, ale z biustami obfitymi. Tak było.


Major Lazer ft. Nina Sky & Ricky Blaze: Keep It Goin' Louder
[5.0]
[posłuchaj]

KB [6.5]: Diplo próbuje przebić się do mainstreamu i wychodzi mu to całkiem efektownie i modnie: wejście od jakiejś GaGi, chłopak z tych autotune'owców nie do rozróżnienia, ale akurat na topie, bardzo sympatyczny refren i rytm pozostający jedynym znakiem rozpoznawczym stylu Diplo. Z kawałka jednak nie wyszłoby nic, gdyby nie dziewczyny z Nina Sky. Małe szczegóły powodują, że to nie gówno, ale fajny imprezowy utwór, do przyjęcia w miejscach nastawionych zarówno na snoberkę, jak i szybkie przeloty.

BD [3.5]: Muzycznie znośne, rzekłbym, natomiast występuje tu takie zjawisko, że włącza mi się red alert na wysokie stężenie debilizmu w tekście. A włącza mi się rzadko, bo na teksty mam zwykle totalną zlewkę. Coś się komuś ostatnio żaliłem (to zresztą dłuższa rozkmina), że nagle (typu w ostatnich dwóch-trzech latach?) popkultura zdegenerowała się do punktu, w którym każdy nowy urban hit jest o ruchaniu. Nie, że co drugi, KAŻDY. Kiedy MC Błażej kulawo nawijał "raperem jestem i cię zarucham raczej" to mnie to bawiło, ciekawiło, cokolwiek. A tu nie ma dosłownie ani krzty kreatywności. Literacko to chyba nawet "Blue", słynny szlagier Eiffel 65, góruje nad tym kawałkiem. "Girls in the truck, about six chicks deep" – hehe, hehehe, hehe, he. I przypominam – ja się w ogóle na co dzień zajawiam dresiarskimi przebojami, ale to jest tak słabo ułożony hook, że ręce opadają.

ŁK [7.0]: Chcę się upić słodkimi napojami i tańczyć do tego na plaży jak bana z gif-u. Świetne do drinków.

ŁŁ [3.0]: Nie rozumiem :) :( :] Wyjebać mnie chyba chcą z tego Porcys i myślą że dam z 8.0 Edit: genialne, ale właśnie dostałem ploteczkę, że to PFM hajpuje. Co jest ciekawe w tym kontekście, że ja połowę z wykonawców rezerwy tegomiesięcznej to w ogóle "pierwsze widzę". Krok ku *obiektywizmowi*.


Shakira: She Wolf
[4.375]
[zobacz klip]

KB [6.0]: Trendy w mainstreamowym popie wyznacza teraz Lady GaGa, co świadczy o jakości tych trendów, więc propozycja Shakiry, dziewczyny którą zawsze chyba trochę lubiłem, mimo braku chyba jakiegokolwiek fajnego utworu, wydaje się w tym przypadku mocno świeża i na luzie wygryza konkurencję. Nie jest to kompozycja, która wywołuje achy i ochy, ale jest z pewnością zapamiętywalna, leciutka i skupiona na bardzo prostych, ale konkretnych melodiach, ze znacznie wznoszącym się ponad poprawność refrenem. Przypominanie Boney M i wycie do księżyca mocno zajebiste, za to oklepana struktura powoduje, że słuchacz czuje się jak w domu, szybko łapiąc się na to małe guilty pleasure. Tradycyjne popowe trzy minuty – bez szału, ale i bez mielizn, ostatnio raczej rzadkość.

BD [5.5]: LOL, Shakira, kto by się spodziewał. Chyba pierwszy jej klip, w którym naprawdę "coś się unosi". Co więcej, bit lekko a la DFA. Her hips don't lie!

ŁK [5.0]: Ja coś tu mogę dla siebie znaleźć. Zabierzcie przejebany klip, electro - clashowe intro, ośle wokalizy ze zwrotek. Zostawcie te trochę karaibską gitarę i spoko refren.

ŁŁ [1.0]: Na początku chwila wahania, fajne symetryczne cięcia, jakieś zagadki, tajemnice (cielisty strój czy goła dupa ?), jakieś sado-maso, elementy niepokoju, "dość dobry humor sytuacyjny", ale jednak ja mam już kurwa 21 lat, sesję wrześniową na dwóch kierunkach i od czasu whatever wherever czy srewer to już widziałem za dużo fajnych dup, żeby mnie koślawe dygotanie pod koniec teledysku mogło kupić. A piosenka to nie wiem, nie skupiałem się.


Mz Bratt: Who Do You Think You Are?
[4.375]
[zobacz klip]

KB [6.0]: Ms. Dynamite goes electro-house/bassline, czyli dzisiejsza norma brytyjska. Dobre na imprezę i z bardzo sensownym refren, ale ciężko byłoby poważniej się zajarać.

BD [3.0]: Spoko, panna ma zadatki na osobowość, ale strona muzyczna to średnio udany kabaret.

ŁK [6.5]: Żeński Rascal? Jestem trochę zauroczony, może jakbyśmy się spotkali w innych warunkach...

ŁŁ [2.0]: A) "Coś mnie ugryzło" b) "Chujowy miesiąc" c) Sawicki sabotuje, a dobre rzeczy daje na bloga (obczajcie, że miesiąc temu dał tu Toro).


New Boyz: You're A Jerk
[2.0]
[zobacz klip]

KB [2.0]: Hahah. WTF. Nie, ale że jak? Kolesie śmieją się, że nagrywają na serio prześmiewczą autoparodię? "A Millie" + "Me & U", ale i tak kurwa, WTF. Klip jako test tolerancji u generalnie tolerancyjnych, ja sam robiłem 4 podejścia i nigdy nie udało mi się w całości, więc zajebiste w przewrotny dość sposób.

BD [4.0]: Intrygujący pomysł z tym podkładem – że taka zgadywanka cytatów. Ja naliczyłem trzy – Roisin, Snoopa i Timberlake'a. Ponadto nic specjalnego.

ŁK [1.5]: Chyba nikt mnie tak nie wkurwił odkąd matka mi rozwaliła opakowanie do 69 Love Songs

ŁŁ [0.5]: Dedykuję to kolesiom, których spotkałem na Polach Mokotowskich ostatnio, "stali pijani, dywagowali, że dokąd gdzie iść mamy", oni byli za Parkiem, ja byłem za Freshem.


Muse: United States of Eurasia (Collateral Damage)
[0.75]
[posłuchaj]

KB [0.0]: Poziom gówna i pretensjonalności schodzi nawet poniżej zera absolutnego, choć trzeba przyznać – było chociaż śmiesznie.

BD [2.0]: Tak jak u Mars Volty nadal nie kumam, dlaczego goście obdarzeni taką wyobraźnią i panowaniem nad instrumentami robią tak słabą muzykę, tak u Muse nadal nie kumam dlaczego koleś legitymujący się taką teoretyczną wiedzą o muzyce (inspiracje poważką, wyraźna świadomość harmonii etc.) robi tak słabą muzykę. Być może do odpowiedzi na to fascynujące pytanie przybliżałaby nas odpowiedź na pytanie – dlaczego Radiohead nigdy nie nagrali tak słabego kawałka? Czy chodzi o wyczucie? Że nad riffem X warto pracować i potem go wydać na płycie, a z Y wypada tylko uczynić temat do próby dźwięku przed koncertem? Pewnie tak. Speaking of wyczucie – co to było od 3:46? How lame is that? Moja mama uczyła mnie Chopina od dziecka, dla mnie to profanacja panie Bellamy.

ŁK [1.0]: Nie wiedziałem, że zajmujemy się tutaj też "śmiesznymi plikami".

ŁŁ [0.0]: "Bohemian Rhapsody" naszych czasów. Sorry, moja dziewczyna ich lubi zdaje się, więc musiałem trochę zawyżyć ocenę


Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)