SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Kwiecień 2011

27 maja 2011



Kwietniowy zestaw rezerwowy oceniają Kamil Babacz, Ryszard Gawroński, Magda Janicka i Krzysztof Michalak.

Lloyd feat. Awesome Jones!!!!: Cupid
[7.25]
[posłuchaj]

KB [8.5]: To jest jedyny raz w tej rezerwie i w ogóle od jakiegoś czasu, kiedy w trakcie słuchania utworu poczułem estetyczne podniecenie i od razu sięgnąłem papierosa, bo wydawało mi się to dobrym pomysłem. Mam ciarki kiedy wchodzi refren. Pierwszy poważny kandydat do tegorocznego przeboju lata.

RG [7.5]: Strasznie leniwa jest ta rezerwa! Nawet ten rozwiosnowany, lekki kawałek jakoś skłania mnie to relaksacyjnych wyobrażeń o stanie bez obowiązków i wyczerpujących hobby. Piątka, idę się nie spieszyć!

MHJ [6.5]: Do do do do do do do do do do!

KM [8.0]: Przed tym kawałkiem wyskoczyła mi reklama z Grzegorzem Halamą w roli głównej, który coś tam pierniczy, że go ciarki przechodzą, gdy je jogurt. Phi, dobre sobie, jogurt. Lepiej posłuchaj pan sobie tego refrenu!


Deniz Kurtel feat. Jada: The L Word
[7.25]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Trochę plemienny ten house. Jak kupię Ci dżinsy, to zrobisz mi taki bas?

RG [7.5]: Na okładce białe kółko w różowe paski, co mi się jakoś przekłada na ten kozacki utwór. Styl, bas, marcepan (no dobra, po prostu jem teraz marcepan).

MHJ [7.0]: Zwielokrotnione wczuty w romantyzm, trawione basem, podskakującym w rytm bezwysiłkowych przechwałek.

KM [7.5]: Deniz zapodaje konceptem równie prostym, co porywającym: przejrzysty bit, ufający marzeniom wokal i kobiecy pierwiatek delikatności. A, Deniz jest dziewczyną? Rozpływam się w uwielbieniu.


Supermen Lovers feat. Rick Bailey: Take A Chance
[7.00]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Byłoby wyżej, gdybym lubił takie wokale. Bardzo w stylu imprez Half Of That, ale i tak muszę się przyczepić, że brak cech szczególnych.

RG [7.0]: Wojtek wysyła mi ten kawałek od miesiąca ponad i za każdym razem totalnie poprawia mi dzień.

MHJ [7.0]: "Był tego wieczoru ubrany w jadowicie żółty garnitur, a krzywizny jego niepokornego ciała w naturalny sposób stawiały opór wszystkim trzem częściom ubioru. Małe stopy tkwiły w spiczastych butach na podwyższonym obcasie. W efekcie wyglądał jak byk, który zaczyna szarżować tanecznym truchtem na człowieka".

KM [7.0]: Jakoś nie ufam temu panu, co śpiewa, ale refren jest w stanie mnie na chwilę porwać swoim retro szarmem.


Dal Shabet: Pink Rocket
[6.50]
[posłuchaj]

KB [5.0]: Myślę, że bliżej tej piosence do codziennego azjatyckiego popu, niż produkcjom Nakaty. Azjatycka interpretacja eurodance'u może i ciekawsza od tej amerykańskiej, ale absolutnie "bez sensacji". Także tym razem skośnooki zgiełk wydaje mi się nieusprawiedliwiony.

RG [7.5]:

MHJ [6.5]: W myśl maksymy – „ciastka robi się ze słodkiego, ale ostrym nożem”.

KM [7.0]: Co Wojtek podeśle mi jakieś Koreanki, to jest ich dużo i są urocze, rzecz jasna. W tym przypadku jednak nie za bardzo wiem, co z nimi zrobić, bo z jednej strony pomysł na głębinowo-laserowy electro-pop jest tak przezajebisty, że brak mi słów, a z drugiej melodie ślizgają się tylko trochę powyżej dolnego progu moich zdolności percepcyjnych. A nie, jednak są spoko. Niech im będzie, 7.0. Na zachętę.


Blood Orange: Dinner
[6.25]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Fajne brzdąkanie z wiadomo której dekady, przemiła barwa kolesia, ale przechodzę trochę obojętnie, chyba przez to, że w refrenie oczekiwałbym większego zwrotu akcji. Następny proszę.

RG [6.5]: Koleś przez ułamek sekundy na klipie wygląda jak Bundick i troszeczkę tak jak on budzi empatię, w efekcie chce się słuchać słuchać szeptać szeptać relaksować relaksować.

MHJ [6.5]: Zrezygnowana przejażdżka rowerem po przegranej rundce w madżonga. Za to z odblaskami na szprychach i izotonikiem w bidonie.

KM [6.0]: Zwarty bas, migocące drobiazgi, wokal wyginający się w unikach. Obiecuje coś bardzo ładnego, ale obietnicy nie dotrzymuje.


Chad Valley: Fast Challenges
[6.25]
[posłuchaj]

KB [6.5]: Im bliżej lata, tym wzrasta mój sentyment do chillwave'u. Emocje rosną proporcjonalnie do czasu trwania utworu, czyli fajnie.

RG [6.0]: Zdecydowanie i rozkosznie wyobrażam sobie palemki. Problem z tym, że palemki mogę sobie bardziej zdecydowanie i rozkoszniej powyobrażać za pomocą skuteczniejszych stymulantów.

MGJ [5.5]: Muzyka windy jednak, ale w swojej kategorii Awangarda Trzecie Uderzenie.

KM [7.0]: Rozmazany dance-pop wzlatuje błogo, by chwilami markować trzeźwość, a chwilami dać się ponieść wiatrowi. Czasozaburzacz.


Beyoncé: Run The World (Girls)
[6.00]
[posłuchaj]

KB [6.5]: No i co? A "Rapper's Delight" to może na oryginalnym beacie jest? Trochę żartuję, trochę nie, ale na pewno wkrada się w tym tekście przekłamanie, skoro girls run this world, a beaty robią boys. Tylko, że pewnie zdarzyło mi się skakać do "Pon De Floor", ale obecność Beyonce podgrzewa atmosferę. Co prawda wolę ją nadal w harrisonowej otoczce, świeżości tutaj też niewiele, feministyczne muzyczne dyskursy mi się znudziły, ale nadal całkiem lubię Beyonce.

RG [6.0]: Czuję się jak jakiś typ w sandałkach i bojówkach, z tym moim kolejnym już zdziwieniem nad rezerwowymi singlami w stylu "hy, ale ten pop jest dziwny". Niestety (dla mnie), znowu z jakiegoś powodu zaskoczyłem się konstrukcją utworu i brzmieniem, nie ogarniam. (Losowy żart na temat wyzwolonych tekstów Beyonce).

MHJ [5.5]: "W głowie dzwoni jakiś dzwonek/ to odzywają się sprawy niezałatwione/ tęsknię za głuchym telefonem, który milczy/ na święty spokój apetyt rośnie wilczy"

KM [6.0]: Beyoncé coveruje Major Lazer, wiodąc (żeński) lud na barykady? Spoko, chociaż osobiście nad bojowy refren i zwrotki przedkładam rozczulający mostek. Tak czy siak, propsy za trzymanie klasy i niezatrudnianie RedOne'a.


CSLSX: Keep On Shining
[6.00]
[posłuchaj]

KB [5.5]: CSLSX = niby zawsze dobre pomysły aranżacyjne, ale jednak na kolana nie padam, bo mimo wszystko nie za wiele się dzieje. Choć chyba ich najbardziej ukonkretyzowany kawałek, a bębny świetne.

RG [5.0]: Zauważyłem istnienie tego kawałka tylko dlatego, że miałem dziurę w komentach.

MHJ [7.0]: Cichy faworyt zestawienia. Kawałek nocy letniej z niepokojącą, podprogową przebitką Kate Bush, uwięzioną w moskitierze.

KM [6.5]: O, jaki relaksujący kawałek.


Lil Niqo feat. DJ Khaled: Ok Then
[5.50]
[posłuchaj]

KB [5.0]: Spoko gościu. Wolałem jednak jego remix "Buzzin'", bo niestety rzygam takimi beatami.

RG [6.5]: OK then, tak jak te wszystkie MC Terminatory i inne młode typy mogą budzić zarzuty o bycie zbyt hermetycznie "inside", tak ten gościu ze swoim bitem wyraźnie oznajmia bycie poważnym graczem. No, ale jest mniej zabawnie.

MHJ [4.5]: "Dla kogo kogo, dla tego kogo".

KM [6.0]: Mały trochę sepleni. Chyba mu mleczaki powypadały. Fajny bit.


EMA: Milkman
[5.125]
[posłuchaj]

KB [4.5]: No ziewnąłem, no.

RG [5.0]: Czasem przy takich utworach kusi mnie, żeby napisać tylko coś w stylu wilqowego "ba ba ba ba ba ba ba", bo właściwie wszystko mieści się w tej sytuacji: ja nie zapamiętam tego utworu, czytelnik go też nie zapamięta, no ale nie można powiedzieć, że jest jakiś słaby. Ba ba ba ba ba ba ba.

MGJ [5.0]: W ramach tytułu, powróćmy.

KM [6.0]: Ema, mam na imię Krzyś i monumentalne łączenie The Knife z Yeah Yeah Yeahs nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Za stary już jestem. Chociaż bas fajnie buczy i coś tam się dzieje.





Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)