SPECJALNE - Rubryka
Playlist: Rezerwa: Czerwiec
2 lipca 2012
Czerwcowy zestaw rezerwowy oceniają Ryszard Gawroński, Łukasz Konatowicz, Monika Regiel, Wojciech Sawicki.

RG [7.0]: Już chce się zastosować rezerwową kliszę tej rubryki i rzucić nonszalanskim tekścikiem o nudnym technicznie dobrym kawałku, którego nikt nie będzie umiał ocenić, gdy nagle okazuje się, że "Yester" to całkiem urocza zwiewna rzecz. Bardzo spoko!
ŁK [7.5]: No bardzo FANKI. Ronika dodaje do instrumentala dobre hooki.
MR [7.0]: Lukrowany, dyskotekowy elektro-funk: jak zwykle wszystko czego dotknie Ronika, trafia w samo sedno wakacyjnych nocy.
WS [7.0]: Najwyższy czas przyozdobić balkon plażowym parasolem.

RG [7.0]: Gdyby warstwa muzyczna tego utworu byłaby choć troszkę słabsza, to "She Said OK" byłoby jak dowcip, który sam się opowiada po wklejeniu tekstu utworu. Nie trzeba byłoby układać żadnego zdania, specjalnie myśleć czy nawet robić riserczu, tylko użyć szybkiego kopiuj-wklej. Niebo recenzenckie w czasach nadmiaru zajęć! Na szczęście odpowiednio powłóczysty podkład ratuje sytuację. (W ogóle, Big Boi, nawet nie starasz się już wyrywać tych dziewczyn, tylko ordynarnie oznajmiasz im gotowość, no kaman, zero liryzmu.)
ŁK [6.5]: Zbereźnicy na skórzanej kanapie. Brzmi dokładnie tak jak można się spodziewać.
MR [7.0]: Rozkoszuję się każdym czekoladowym r&b-dźwiękiem próbując udać, że nie rozumiem tekstu i czekam na drugą płytę połówki OutKast.
WS [7.0]: Trudno mieć opory przy tak wychilowanym, mięciutkim bicie.

RG [7.0]: W tej chwili każdy utwór Toma Krella przypomina mi jego koncert, co wyłącza mi z miejsca zabawy w obiektywność. Najlepiej byłoby, jakbyście poczytali teksty kolegów i koleżanki obok.
ŁK [7.5]: On brzmi jak Bon Iver przez auto-tune'a to chyba bez auto-tune'a! Na poprzednim albumie też tak brzmiał, bo nie pamiętam? Jakie ładne!
MR [6.5]: Tom Krell pozostaje zagadkowy i efemeryczny, ale od czasu Love Remains przybyło mu muzycznego kurażu. Oby cały krążek Total Loss uderzał tak, jak druga połowa utworu.
WS [6.0]: U Krella bez zmian, wciąż wyliniałe r'n'b utopione w oceanie.

RG [7.0]: Pojechałbym na Audioriver, rozbiłbym namiot pod mostem koło parkingu blisko molo, najebałbym się i tańczył do szóstej nad ranem do tego dresiarstwa. Znajomy mówi na takie sytuacje "resecik", a to co napisałem jest trochę autobiograficzne.
ŁK [7.0]: WIELKI HIT! W WIELKIEJ BRYTANI! MAJĄ HOOK I WALĄ NIM SŁUCHACZA PO GŁOWIE OD SAMEGO POCZĄTKU. Potem chwila wyciszenia. ALE ONI MAJĄ HOOK! ZA JAKIŚ CZAS MOŻE STAĆ SIĘ TRUDNE DO ZDZIERŻENIA JEŚLI BĘDZIE PUSZCZANE ZA CZĘSTO!
MR [6.0]: Iście ułańskie dusze stworzyły ten kawałek! Zostałam kupiona przez chrypkę i dęciaki.
WS [6.5]: Nie powiem, żebym spodziewał się po brytyjskiej muzyce chodnikowej tak wyrafinowanego aranżu.

RG [6.0]: Zdystansowane zimne odległe kobiety, nie chcę z wami dzisiaj bawić się!
ŁK [7.5]: Zaczyna się trochę jak "Teardrop" Massive Attack, potem okazuje się trochę mrocznym (ale jednak wcale nie na prawdę) popem dla indie licealistek. Zajebiste.
MR [5.5]: MS MR zapraszają na dźwiękową randkę w ciemno. Można wyobrazić sobie, że za parawanem stoją Lamb, albo Little Dragon. Albo że to soundtrack do niezłego kina akacji.
WS [5.0]: Ktoś tu chyba za często wpatruje się w foty Lany Del Rey.

RG [5.0]: Tym razem jedziemy Maybachem do krainy lekkiego innuendo, ale niestety w kategorii seksualnej tej edycji rubryki wygrał już skillsami Big Boi. "Let's Talk" wyrobniczo w tym całym podrywie nie wyróżnia się ani na plus ani na minus.
ŁK [6.5]: Czy Omarion cytuje "Let's Talk About Sex"? Spoko, ale on brzmi jak milion innych wokalistów r&b.
MR [5.0]: Przyjemne, ale jakoś nie urywa.
WS [7.0]: Rasowe r'n'b na bogato to nie jest coś, czym mógłbym pogardzić.

RG [5.0]: Jak jadę samochodem w nocy i jest dużo świateł ulicznych to też czuję się jak w centrum świata, ale potem srogo nic nie pamiętam.
ŁK [7.0]: Jak ten track Mariusa bez wokalu Roniki. To nie jest znów jakiś cover? Ale serio to dobre, bardzo dobre.
MR [5.5]: Elegancki minimalizm paryskich nocnych salonów.
WS [6.0]: Jeden z wielu umiejętnych disco-editów. Fajne, ale do zapomnienia.

RG [5.5]: Nie mam na tyle samozaparcia, żeby znowu przypominać sobie czy Twin Shadow tak wcześniej brzmiał (w końcu mamy tutaj programowo nie spinać się). Nie mogę jednak nie odnieść wrażenia, że współczesna muzyka powinna poktraktować smutne disco z podrabianiem Curtisa na wokalu jak kiepskie głupawe filmy kręcone w wieku czternastu lat: zdarzyło się, pośmialiśmy się, ale nie musimy tego pokazywać nowym znajomych, ani specjalnie do tego wracać poza melancholijnymi podróżami.
ŁK [6.5]: Podobają mi się różne rzeczy w tej piosence, ale chciałbym, żeby mniej było tego refrenu. Wolę zwrotki!
MR [6.5]: Jeśli ten kawałek o wojażach George'a Lewisa Jr. na motocyklu w Los Angeles brzmi nieźle na słuchawkach, to jak musiał brzmieć podczas premiery z klipem wyświetlonym na olbrzymich ekranach na Times Square.
WS [4.5]: Ponurzy dawcy nerek na tropie Prince'a.

RG [4.0]: Mój emulator Game Boya Advance bywał bardziej muzycznie pasjonujący.
ŁK [8.0]: Tylko 8 bitów a tutaj wielobarwny maksymalizm. Zalewa serotoniną.
MR [5.0]: Ten młodzieniec ewidentnie wychował się na Akademii Pana Kleksa i pozaziemskich dźwiękach Bohdana Mazurka!
WS [4.0]: ''Muzyka z internetu'', brrr.

RG [4.5]: Shaggy? CZEŚĆ SHAGGY! Co u ciebie? Widzę, że przemykasz sobie w piosenkach jakichś dziewczyn, ta Beatriz to coś-tam w nie-angielskim języku odwala w strasznym stereotypie, ja tam nie wiem stary, śpieszę się, jak to rapował Łona na ostatniej płycie będziemy w kontakcie, narka.
ŁK [6.0]: Hiszpańska gwiazda seriali w zamulająco słodkim utworze nieco tropikalnym. Shaggy gości, trzeba chwili, żeby się zorientować, że nie nawija po hiszpańsku. Nabiera charakteru pod koniec.
MR [3.5]: Hiszpania, Jamajka, Meksyk: gdzie kucharek sześć, tam po pierwszych dziewięciu sekundach robi się zbyt eklektycznie.
WS [6.0]: Każdy z kryzysem wieku średniego radzi sobie jak może, taki Shaggy na przykład wali w zarówiastą piniatę.