SPECJALNE - Rubryka

Na Spytki Cię Biorąc #3

19 września 2005

Jednym z aspektów pasji dla muzyki niezależnej jest snobizm wynikający ze słuchania "elitarnych" wykonawców (co niekoniecznie równa się niedostępności czy małej popularności; chodzi raczej o "estymę"). Zwykle w dobrym tonie jest ukrywać podobne odczucia, ale nadeszła chwila prawdy: podczas słuchania jakiej płyty czułeś się ostatnio "cool" i "lepszy od innych"? Tylko szczerze, bez kłamstewek!


Daro:
Niewiem. Jak sięgam pamięciom w stecz to wydaję mi się że chyba coś Les Savy. Tak, chyba tak – to wywnioskowałem z analizy przeszłości.

Borys Dejnarowicz:
Surf's Up. Zapamiętałem, że parę miesięcy temu słuchałem sobie w półśnie "Long Promised Road" i jak na 0:42 weszły żeńskie delikatne chórki w tle, to skręciło mnie z dumy jaki ja jestem cool. Wiem, że to puste. Pozytywne jest zaś to, że podobne sytuacje zdarzają się coraz rzadziej i należą w moim przypadku do nastoletniej przeszłości.

Paweł Greczyn:
Może nie "lepszy", ale ostatnio wziąłem na miasto Superchunk – Come Pick Me Up i poczułem się jak prawdziwy boss.

Łukasz Halicki:
Jakoś na początku wakacji Patryk namówił mnie na zakup płyty Sebadoh Bakesale. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia co to za kapela i czy aby na pewno warto kupić ten album, ale Patryk rekomendował na tyle skutecznie, że skusiłem się na zakup. Oczywiście ani trochę nie żałuję: płyta jest zajebista, a ja za każdym razem gdy wkładam ją do odtwarzacza zastanawiam się ilu ludzi w tym kraju zdaje sobie z tego sprawę. I wcale mnie nie boli, że zapewne niewielu. Wiadomo, gdyby nie to, słuchając Bakesale nie czułbym się aż tak ''cool''.

Mateusz Jędras:
Każdy orze jak może.

Jacek Kinowski:
Ostatnio katuję strasznie zeszłoroczne Unclassics Morgana Geista. Miś mi w Stanach wyszukał.

Łukasz Konatowicz:
LCD Soundsystem s/t. http://www.songmeanings.net/lyric.php?lid=3530822107858495241 – też chcę taki być jak urosnę. Ostatnio to jeszcze Tago Mago (ukradli mi! LCD też!) i Entertainment! Ej, ale ja naprawdę uważam, że to są świetne płyty.

Piotr Kowalczyk:
Do niedawna dzieliłem miejsce pracy – znajdującą się na mazowieckiej wsi niewielką fabrykę halucynogennych buraków – z sympatycznym fanem TSA, Paradise Lost, Dream Theater i Steve'a Vaia... Miecio-Lucyfer zarażał swoją pasją kolegów i koleżanki w czasie przerw na papierosa (namiętny empetrójkowiec z emfazą opowiadał o najnowszych dokonaniach idoli). Promieniował przy tym takim przekonaniem o własnej zajebistości, znawstwie i uniwersalnym guście, że łatwiej mi chyba powiedzieć, kiedy (w kwestiach muzycznych) nie czułem się od niego "lepszy". W końcu połączył nas David Bowie! Równie wesoło poczułem się wczoraj, gdy po sekwencji Interpol-Bloc Party-Franz Ferdinand poleciało "Chelsea (I Don't Want To Go To)". I nie uciekłem chyba tylko ja.

Jędrzej Michalak:
Skaldowie – Ty. A lekceważcie sobie Skaldów, ślepo zapatrzeni w zachód i dissujący "nie-cool" feeling pieśni o kolejarzach wąskotorowych czy też pomidorach i ziemniakach. Proszę proszę, nie doznawajcie przy tym songwritingu i świeżości bijącej z wydawałoby się archaicznej płytki.

Patryk Mrozek:
Za każdym razem, gdy wkładam oryginalnego Secaucus do odtwarzacza.

Piotr Piechota:
Ostatnio jeździłem sobie samochodem po mieście słuchając debiutu N.O.W. z 1991 – A World Of Science. Było to "cool", no i ja też byłem, nie da się ukryć, "cool".

Michał Zagroba:
a) "lepszy od innych"
Negatywnie postrzegam taką sytuację nadmuchiwania sobie ego, ale fakt, że czasem trudno uniknąć, zwłaszcza w okresie dojrzewania. W moim przypadku, najpierw jak poznawałem kanon "indie", czyli Bee Thousand etc. – a to było dawno, ale nie na tyle dawno, żeby zarozumiałość była uzasadniona; później zgłębiałem trochę mniej znane lub mniej klasyczne niezal-bandy w rodzaju Chisel czy Superchunk i byłem dumny bardzo; a teraz, niekiedy, jak zdarzy mi się odkopać i zakupić jakiś rarytas, najlepiej niedostępny oczywiście.
Konkretna płyta: powiedzmy Spirit.

b) "cool"
Nie, no to zależy z jakiej perspektywy. Pójdę do szkoły i z byle szóstkowym Madlibem jestem w stanie poczuć się kiiiinda cool (z przymrużeniem oka to potraktujmy). Oczywiście warunek – płytka musi w sobie mieć coś cool, a nie że Arcade Fire powiedzmy albo Interpol. W domu poczytam se posty / recki gości znających milion razy więcej ode mnie i poczucie bycia cool ustępuje poczuciu przybicia własną niewiedzą i nieogarnianiem muzyki.
Płyta: Nie wiem, Lucy Ford może, wczoraj słuchałem. Polecam!


Pytanie na przyszły tydzień brzmi: Jaki jest twoim zdaniem najlepszy riff w historii? (Pomińmy dywagacje odnośnie definicji samego terminu i pozostańmy przy "zwięzłym temacie muzycznym, będącym podstawą danego fragmentu muzycznego" – niezależnie na czym zagranym.)

Uwaga: Czekamy na wasze odpowiedzi! Najciekawszą opublikujemy obok ankiety redakcji. Piszcie na adres redakcja@porcys.com

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)