SPECJALNE - Rubryka
Na Spytki Cię Biorąc #2
12 września 2005Jaka jest najgorsza okładka płyty jaką widziałeś w życiu?
Daro:

Borys Dejnarowicz:
Oczywiście, Daro i Grek mają ten swój skecz, że Slipknot etc. Ale ja odgrzebałem z archiwum Outlooka pewnego maila, którego Tomek forwardował nam dawno temu. Znalazły się tam wybrane okładki dokonań RFNowskich grup z lat 70-tych. Naturalnie, nigdy w swoim życiu nie słyszałem żadnej z nich, ale w wielu cover artach, choćby tym poniżej, wkradła się transcendencja.Paweł Greczyn:
Kiedyś zauważyliśmy z Michałem w Empiku, że wszystkie okładki Julio Iglesiasa wyglądają tak samo – na każdej jest jego morda. (Koleś wydał, lekką ręką licząc, 40 płyt.)Monika Gruszka:
Blind Faith s/t. Obrzydliwe – zresztą celowo z tego co wiem. Dodałabym jeszcze Phoenix, United, bo może i ktoś chciał dobrze, ale bardzo mu nie wyszło i zepsuł im płytę. Aha, no i okładki niejakiego zespołu Him. Nie ze względu na same okładki, ale na odrażającą obleśność tego gościa i jego tatuaż tam, gdzie normalni ludzie sobie nie robią tatuaży. (Jeżeli założyć, że tatuaże robią sobie całkiem normalni ludzie.)Łukasz Halicki:
W sumie to nie wiem, z fajnych płyt to może Madonna Trailów, a tak to chociażby okładki Iron Maiden, Slipknot czy jakichś innych ciężkich metalowców.
Mateusz Jędras:
Pierwszy Dream Theater. Odruch womitacyjny po zarejestrowaniu obrazu tej pachy. I jego postać. Oraz Trail Of Dead – Madonna.Jacek Kinowski:
Okładka Dirty Mind jest strasznie obleśna, ale chyba niesprawiedliwie byłoby ją podpinać pod kategorię "najgorsza", bo w sumie ubiór i poza Prince'a całkiem kreatywne. A tak to zastanawialiśmy się kiedyś z Szatowem jak to jest, że Andre i Big Boi pomimo kasy, wyczucia, prezencji, pomysłowości i tak dalej, wydawali takie gówniane wkładki jak ta z debiutu, czy ATLiens. W sumie dopiero Speakerboxxx / The Love Below prezentuje się w miarę solidnie.
Łukasz Konatowicz:
Myslovitz – Miłość W Czasach Popkultury.
Piotr Kowalczyk
5th July – 5th July. Jeden z najbardziej enigmatycznych zespołów świata. W internecie ich nie ma. Liderzy – Viktor Korik i Alexandre Vislavski – są Białorusinami. Płytę, z niewielką pomocą polskich sidemanów, nagrywali w Lublinie u producenta Pawła Skury (Budka Suflera, Grzegorz Ciechowski, Lombard), ale ten nie chciał się na ich temat wypowiadać. Strona internetowa wymaga hasła! Muzyka to instrumentalna podniosła mieszanka space- i prog-rocka, jazzu i easy-listening. Kto by pomyślał! Prawdziwie słowiańska dusza nam zajawia... okładkę z koniem! (Projekt graficzny: Jurij Czebotariow.)
Błażej Mendala:
Jędrzej Michalak:
Millie Jackson pokazująca językiem ciała tytuł płyty Back To The Shit.
Ola Miksiewicz:
Prince Prince. (Badziewne są też okładki Outkastu.)
Patryk Mrozek:
Na pewno coś z katalogu zespołu Boys, przykładowo Biba.
Piotr Piechota:
Ciężko jest wybierać najgorsze. Myślę, że istnieją na świecie tysiące okładek o urodzie nie przekraczającej 0.1 w skali Porcys. Żenujących na wszelkie rozmaite sposoby. Czym miałaby się wyróżniać ta "najgorsza"? Wypukłą kupą na okładce? Uśmiechniętą posłanką Senyszyn? Nie wiem, ale myślę, że okładka longplaya Michała Bajora sprzed 10 lat broni się nieźle. Fajna czcionka, cool tytuł, sexy spojrzenie Michała. Jego ubiór, pozycja, otoczenie – widać, że dopracowane, że ktoś nad tym czuwał, że był pomysł.
Michał Zagroba:
W drodze do finału odpadły takie netowe hity jak Por Primera Vez Tino czy My Beauty Kevina Rowlanda, a także coverowy dorobek Boys i Anthology Manowara. Ostatecznie zacięty bój o tytuł stoczyły Superman by Alla Pugachova (serio check it out, arcydzieło) oraz to co widzicie obok. Myślę, że bramka się sama komentuje.
Tomasz Larczyński (czytelnik):
Jakbym miał wybierać, to chyba bezkonkurencyjna jest Seventh Star Black Sabbath (czy, jak stoi na okładce, "Black Sabbath featuring Tony Iommi"). Zresztą fotografie w środku to też kicz w rodzaju "chcę wyglądać jak Mad Max, więc się nie myję i nie golę klaty". Zachodzi tu idealna koherencja: najgorsza okładka Sabbathów (i, jako się rzekło, najgorsza w ogóle mi znana) – najgorszy wokalista Sabbathów – najgorsza płyta Sabbathów. Gwoli ścisłości: grafik odpowiedzialny za powstanie tego potworka to Hugh Gilmour. Ja tam bym się nie podpisywał. Jest też kilka okładek kiepskich (choć nie aż tak), które jednak skrywają muzykę z nawiązką wynagradzającą wrażenia wzrokowe: Cały Ten Seks, Nosferatu XIII Století, Najemnik Dżemu... Choć na ogół, niestety, relacja ta jest odwrotna.
Pytanie na przyszły tydzień brzmi: Jednym z aspektów pasji dla muzyki niezależnej jest snobizm wynikający ze słuchania "elitarnych" wykonawców (co niekoniecznie równa się niedostępności czy małej popularności; chodzi raczej o "estymę"). Zwykle w dobrym tonie jest ukrywać podobne odczucia, ale nadeszła chwila prawdy: podczas słuchania jakiej płyty czułeś się ostatnio "cool" i "lepszy od innych"? Tylko szczerze, bez kłamstewek!
Uwaga: Czekamy na wasze odpowiedzi! Najciekawszą opublikujemy obok ankiety redakcji. Piszcie na adres redakcja@porcys.com.