SPECJALNE - Rubryka

Chill Hunter: Lipiec-Siepień 2011

25 września 2011



Chill Hunter: Lipiec-Sierpień 2011
autor: Kacper Bartosiak

Na lipiec i sierpień przypadło kilka premier długo oczekiwanych albumów, dlatego dziś – na luzie, z dystansem – jest dobra okazja, aby się do nich odnieść. Kłopoty z laptopem sprawiły, że niestety większość moich zajawek będę musiał odtwarzać z głowy, ale może nie będzie tak źle. W każdym razie ostatnio drążę nieco głębiej i szczerze mówiąc okolice niezal r'n'b kręciły mnie o wiele bardziej niż propozycje większości chillwave’owych graczy, dlatego w tej edycji spodziewajcie się muzyki o nieco innym profilu niż dotychczas, zwłaszcza w singlach.

Memory Tapes
Player Piano


Dayve Hawk chyba zawsze miał daleko do chillwave’u, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jego najnowszy longplay jeszcze ten dystans powiększa. Mniej tu poszukiwania i płynnego poruszania się pomiędzy estetykami, jak to było na Seek Magic, ale piosenki są zupełnie solidne, chociaż nieco inne niż można było oczekiwać. Debiut bardziej do mnie przemawia.

John Maus
We Must Become Pitiless Censors Of Ourselves


Jeden z moich ulubionych wykładowców filozofii jednak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Niepokojąco nieprzekonujące single zdążyły zawczasu uspokoić mój entuzjazm, ale liczyłem, że całość obroni się albo ogólnym klimatem albo chociaż charyzmą Mausa. Tymczasem – poza małymi, ale szlachetnymi wyjątkami – nie dzieje się tu nic, co nie podziałoby się na jego wcześniejszych płytach z lepszym skutkiem. Jedyny moment ocierający się o magię highlightów Love Is Real to "Hey Moon", ale w sumie trudno się dziwić – udział Molly Nilsson i osobliwy storytelling robią swoje.

Part Time
What Would You Say?


A tu dla odmiany znajdziecie to, czego poniekąd oczekiwałem od Mausa. David Speck na swoim debiutanckim longplayu żeni nieco archaiczne pomysły z realiami post–Before Today, ale jego osobliwy songwriting nie daje podstaw do narzekania na nudę. Uwagę przykuwają detale – smakowite "motywy, motywiki", jak choćby klawiszowy hook "Riots In The Streets" czy wyjątkowo niedzisiejszy refren "Cassie". Dla mnie lista roku.

Inc.
3 (EP)


Jedyny niedosyt, jaki jestem w stanie zrozumieć po kontakcie z tym materiałem, to ten związany z jego stosunkowo niewielką ilością. Jasne, to tylko trzy piosenki, ale jakie! Bracia Aged nie krewią tu przecież ani przez moment i jeśli utrzymają to niebotyczne tempo na zbliżającym się debiutanckim longplayu, to wyjdzie z tego gruba sprawa.

Washed Out
Within And Without


Profesjonalnie zakamuflowany brak treści. Ernest Greene odchodzi od lo-fi i stawia na staranną produkcję, jakby chciał tym wszystkim przykryć niedosyt hooków w poszczególnych kawałków. To wciąż ciekawe granie, ale jakże inne od tego, co proponował na poprzednich EP-kach. Nie wiem, trudna sprawa, ale ja zdecydowanie wolałem jego wcześniejsze wcielenie.

Kwjaz
Kwjaz


Wydany w niewielkim nakładzie debiut Petera Berendsa chwilami brzmi jak jeszcze mniej przystępna wersja Rangers, co nie znaczy, że jakoś wyraźnie gorsza. Trudno słucha się takiej muzyki latem, dlatego większe szanse na dotarcie do szerszego grona słuchaczy daję jesienią. Zdecydowanie warto odświeżyć sobie ten album.

Running In The Fog
Faaaade


Wspierajcie Amandę Harper w dążeniach do suwerenności. Dziewczyna ma na siebie intrygujący pomysł, w dodatku potrafi go ciekawie opakować. Tu nie chodzi o to, aby przerzucać się w wymyślaniu łatek, ale ten synth pop przyszłości z pogranicza jawy i snu w chwili obecnej jawi się jako jedna z najciekawszych odnóg chillwave’u. A "Sleep Easy", jej najnowszy kawałek, udowadnia, że ta skomplikowana formuła raczej nieprędko się wyczerpie.

Maria Minerva
Cabaret Cixous


Polemizowałbym z oceną Krzyśka – dla mnie tu dzieją się listowe sprawy. Maria konsekwentnie bawi się estetyką hauntologii, ale na swoim pełnometrażowym debiucie poza niezobowiązującymi zabawami na granicy lo-fi znajdziecie także prawdziwe perły onirycznego popu, z przearanżowaną wersją "Pirate’s Tale" na czele. Fascynującej treści jest tu o wiele więcej niż na Tallinn At Dawn, ale aby w pełni docenić pomysłowość Minervy potrzeba chyba trochę czasu. Historia rozsądzi!

Balam Acab
Wander / Wonder


Alec Koone idzie w stronę hajsu i kariery – tytułowy numer z jego ubiegłorocznej EP-ki wykorzystano ostatnio jako podkład do wypowiedzi Beyonce w reklamie L’Oreal. Wątpię, czy coś z Wander / Wonder nada się do celów reklamowych, bo to muzyka o jeszcze bardziej medytacyjno-melancholijnym charakterze, niż można było się spodziewać. Niektórzy twierdzą, że to tylko zgrabnie zakamuflowana pustka, ale o tym rozstrzygać już będą poszczególni słuchacze w swoich głowach. Bardzo prawdopodobne, że debiut Balam Acab u każdego spowoduje inny łańcuch skojarzeń i wcale nie jest powiedziane, że to coś złego.

Radioseven
An Escape


Ciekawy gość – w "To Be Young" sampluje Eno, innej piosence daje tytuł "Stellar Cartographer", wyczuwam spory potencjał. Tym bardziej, że w zwiewnym, upopowionym ambiencie radzi sobie póki co bardzo dobrze. Jeśli faktycznie szukacie ucieczki od świata i chwili wyciszenia, to warto dać An Escape szansę.

Love Spells
Paradox


Takie sympatyczne granie jakby żywcem wyjęte z końca 2009. Pojawia się na Paradox parę ciekawych patentów, ale na dłuższą metę łatwo pogubić się w identycznym klimacie poszczególnych utworów. Niemniej sprawdzić nie zaszkodzi, zwłaszcza, jeśli ktoś ostatnio narzeka na brak chillu w chillwave.

Underwater Seacreatures
Underwater Seacreatures (EP)


Tajemniczy duet z Virginii dziarsko wpisuje się w nurt "klasycznego" glo-fi. Nie ma tu zbyt wielu eksperymentów, jest za to ciekawostka w postaci coveru Neon Indian (czy aby nie za szybko?) oraz fajny wałek o jeszcze fajniejszym tytule "Shudder To Think".

Top Girls
Rise


Minimalistyczny aranż obu nowych piosenek Evana pozwala przypuszczać, że teraz zamierza celować w elektorat zaintrygowany współczesnym lo-fi r'n'b. Mnie kupił – zwłaszcza lajtowym vibem "Truth", jednej z najciekawszych tegorocznych piosenek, jakie powstały w tych okolicach. Widzimy się przy okazji longplaya.

Autre Ne Veut
Body (EP)


Muzyka ANV ewoluuje – zmienia się przede wszystkim podejście artysty do tworzenia podkładów, więcej w nim dbałości, a mniej lo-fi. Nie zmieniają się za to inspiracje, ale skoro są tak zacne, to właściwie nikogo nie powinno to martwić. Jeśli to zwiastun brzmienia drugiego longplaya, to jestem spokojny o jego wysoki poziom.

Ghibli
Pythia


Szkoda, że więcej piosenek nie wzrusza tu jak zapowiadający ten materiał "Hollywood Snow". Nie zmienia to faktu, że fani posiekanej, dziwacznej elektroniki po seansie z Pythią powinni być zadowoleni. Obecność Akufena pośród inspiracji Thomasa Michaela zupełnie nie dziwi.

Ssaliva
Thought Has Wings


Na koniec przeglądu albumów przeoczona perełka z okolic wiosny tego roku. Na kasecie tego młodego Belga znajdziecie sporo psychodelicznego brzmienia lo-fi, które jednak bliżej niż do schizofrenii Rangers ma do pewnej popowej przystępności Outer Limits Recordings. Póki co Thought Has Wings postrzegam trochę w podobnych kategoriach, co ubiegłoroczną płytę kalifornijskiego projektu Speculator, a z każdym kolejnym przesłuchaniem ten sympatyczny album zmniejsza swój dystans do listy końcoworocznej.

* * *


Rozkminy o interesujących singlach pozwolę sobie rozpocząć od miłego krajowego akcentu. Panowie Paulus i Brzóska, zapewne na zupełnej nieświadomce, nagrali jeden z najlepszych chillwave’owych singli tego lata. "Wakacje" są dokładnie tak dobre, jak wskazuje tytuł.

Ale miało być o pokręconych okolicach r'n'b – z takich rzeczy polecam przede wszystkim uwodzicielski numer duetu AlunaGeorge "You Know You Like It". Bardzo ciekawe rzeczy dzieją się tu w podkładzie, który bez wokalu – po lekkiej obróbce – spokojnie mógłby się chyba odnaleźć na jakimś chillwave’owym mixtapie.

Niepokojącą jazdę na samplu z Chaki Khan oferuje z kolei następna potencjalna gwiazda Londynu – Delilah. Może to ona będzie teraz robić rzeczy, których spodziewaliśmy się po M.I.A? Czas pokaże, na pewno hipnotyzujący podkład "Go" sprawia, że trudno o tym numerze zapomnieć, a to niewątpliwie dobry prognostyk na przyszłość.

Nie próżnuje gość odpowiedzialny za projekt Guerre. Ostatnio skrzyknął znajomych z jeszcze mniej znanych australijskich kolektywów i stworzył formację Black Vanilla. Póki co podzielili się ze światem tylko singlem "Woman On Woman" i co tu dużo mówić – takiego grania można się było po nich spodziewać.

Dobrą zapowiedzią potencjalnego longplaya jest niewątpliwie futurystyczny singiel Maxy Bills. "Seeding Suns" w sierpniowe wieczory robiło robotę, więc niewykluczone, że sprawdzi się i jesienią. A jeśli mimo wszystko Wam mało, to odsyłam do ostatniej megarezerwy, z której parę singli spokojnie można pod szeroko rozumiany chillwave podciągnąć.

–Kacper Bartosiak

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)