SPECJALNE - Rubryka

Auto-da-fé: Grudzień 2012

23 grudnia 2012



Auto-da-fé: Grudzień 2012
autor: Wawrzyn Kowalski

Święta, idziemy z Turoniem. Czas, kiedy wszyscy odczuwają, że Ziemia jest już bardzo stara, a przesądy i gusła towarzyszą nam stale i do tego sprawiają sporo przyjemności. Mroczne noce, śnieżne zawieje, migocące gwiazdy, kult św. Mikołaja na Rusi, gdzie przysłowie mówi: "U Jezusa płaszczyk, u Mikoły bat". Mnóstwo chtonicznych wątków, przy których Grinch jest tylko niepoważnym gremlinem supermarketów. King Diamond, na przykład, postać demoniczna pierwszej kategorii, pożywia się tradycyjnym duńskim flæskesteg i co ciekawe zajada się tym mięsnym przysmakiem nawet bez świątecznych okazji. Inny znany czarny mag, dla niepoznaki Saruman Biały, czyli Christopher Lee, pomimo 90 lat na karku, postanowił umilić nam czas kolędowaniem. A Heavy Metal Christmas to jodłowanie i hoł-hołowanie w stylu, hmm, Gwiazdora, sami wiecie którego.

Od czasów Rare Exports:A Christmas Tale wiadomo przecież, że św. Mikołaj to potężny leśny troll zakopany przez Lapończyków pod górą Korvatunturi. Zdradza go czapka. Jeśli przyjrzymy się jej z boku, dostrzeżemy kształt potężnych rogów, które zasłania czerwony materiał, ostre końcówki kryją się w pomponie. Nic więc dziwnego, że elfy tego leśnego jegomościa to psocą, to rozrabiają. Jedni z bohaterów świątecznego odcinka nagrali sobie nawet niedbale wywrotową okolicznościową piosenkę:



***


Mamy więc nicponiów jak na tacy. Wielbicieli rózg i brudnych brzmień, Tarblack Snakewind czyli Black Qvisling wokalista norweskiego Okkultokrati i Clayton Burgessem vel Claythanas tułający się po drogach jako Satan's Satyrs. Ewidentne trolle i fauny w zaprzęgu Dziadka Mroza.

Black Qvisling jeden z autorów najlepszej tegorocznej norweskiej metal płyty, opowiada o tamtejszym black'n'rollu, klimacie na północy i ogólnie o tym co tam wisi w powietrzu.



Okkultokrati czyli arystokracja okultyzmu. Ale co oznaczać ma ten okultyzm, którego jesteście elitą?

Nigdy nie mówiliśmy, że czujemy się władcami wiedzy tajemnej czy wyższą sferą okultyzmu. Wspominaliśmy jedynie warstwy społeczne zarządzane w ten sposób. Tę część pozostawiamy do własnej interpretacji. Nazwij to licentia poetica albo jakoś tak…

Jesteś jednak członkiem tajemniczej Black Hole Crew. Jakie są założenia i cele tej grupy?

Ta załoga powstała głównie dla celów towarzyskich i muzycznych, napędzana jest kreatywnością i indywidualnościami. Nie podpisujemy się pod żadną konkretną filozofią lub ideologią, inną niż zabijanie nudy i granie HARD, FAST AND HEAVY!

Muzyka, którą wykonujecie to metal-punkowy crossover. Co w waszym odczuciu przeważa?

Na pewno wskazałbym na punk rock. Black metal miał swoje szczyty. Nikt nie chce już słuchać po raz tysięczny klonów Transilvanian Hunger czy Wrath Of The Tyrant, choć były to odpowiednio dobre płyty. Tylko Kiss i Immortal powinno się pozwolić na makijaż, haha.

Klip Sebastiana Rustena do "On Mouth Of Hells", przypomina mi właśnie jakieś zwariowane teledyski Immortal…

Sebastian Rusten był naszym zaufanym rysownikiem i przyjacielem od wielu lat, więc kiedy potrzebowaliśmy kogoś, kto by skierował na nas kamerę, aby nakręcić klip, on był pod ręką, więc go zrekrutowaliśmy. Tym, który to wymedytował i zmienił rzecz w to, czym jest był Gaute Springaard. Jest ordynarny i brudny ale służy swoim celom.

Podobnie jak Black Qvisling? - cóż to w ogóle za ksywka? Jak Czarny Führer Harlemu u Vonneguta…

Ah! Black Qvisling jest w moim przekonaniu cholernie dobrym pseudonimem. Czarny zdrajca, mroczny zdrajca, czarny Vidkun Quisling. Pełno świetnych paradoksów wewnątrz tej zbitki. Przywołuje ciemność, terror ale też odrobinę komediowego absurdu. Doskonałe!

Wymieniacie Black Sabbath, Ildjarn, Emperor i Judas Priest wśród inspiracji, ale ja wciąż słyszę tu więcej metody nowego Darkthrone…

Taak, nie wiem co powiedzieć…To pewnie głównie moja wina, liznąłem sporo starego Celtic Frost i Hellhammer. Nikt inny w zespole nie słuchał zbyt wiele Darkthrone. Naprawdę lubię to, w jaki sposób przejęli kontrolę nad własnym dorobkiem i jak kierują zespołem przez te wszystkie lata. Świetna etyka pracy, gust bez zarzutu, wydają się spoko ziomkami.

Dwa lata temu deklarowali: "I Am The Graves Of The 80s", tak sobie myślę, że i wy czasem możecie czuć się pogrobowcami innej ery…

Tak, grobami 60s, 70s na pewno i 80s bardziej niż wszystkiego co nastąpiło później. Tyle wyśmienitej muzyki wyszło przez te trzy dekady przed tym nim wszystko zmieniło się w syf. Wybierz jakąkolwiek punkową, metalową czy garaż-rockową płytę z tamtego okresu a niemal nie może być to pomyłka. Jako przykład podobnej płyty: Drag City wydało Animals Dwarr i For The Whole World To See Death – ale nie tej metal grupy, która przyszła później. Naprawdę cholernie dobre!

Okładką Aske Burzum było zdjęcie spalonego kościoła Fantoft. Na waszych plakatach drewnianą architekturę sakralną atakuje UFO. Czy to symbol pewnych zmian na scenie – mniej powagi więcej luzu?

Myślę, że oba: UFO i kościół to potężne symbole same w sobie. Zestawione dają nieoczekiwaną parę, ale dalej utrzymują sens jako nadnaturalna, transcendentna rzecz nie z tego świata. Jeśli uważasz to zestawienie również za zabawne, myślę że to dobry bonus.

True Norwegian Metaphysical Black'n'roll, serio? Jakieś odniesienia do street metalu zza Oceanu?

To przede wszystkim inside joke, który wymyśliłem, żeby nadać etykietę temu, co chciałem określić na No Light For Mass. Zawsze, gdy ktoś ogłasza, że coś jest prawdziwym tym, czy owym, powinna się w twojej głowie zapalić czerwona lampka. To raczej próba ironicznego komentarza niemądrego kategoryzowania, w duchu Verfremdungseffekt. Ale nawet jeśli ujmiesz rzecz dosłownie, pasuje do piosenki "Ragnarokian", która generalnie utrzymana jest w bardziej serio, złowróżbnym tonie. Muszę powiedzieć, że lubię np. Midnight, czy Satan's Satyrs, ale nie mam pojęcia skąd biorą się te rzeczy. Lubię ich podejście.

A jak widzisz obecne założenia norweskiego blacku?

Wrócić do swej bardziej energetycznej strony, tej bez bzdur. Z dala od tego cyrku, z dala od gównianego przemysłu dojącego fanów jak nędzne pasożyty. I po prostu robić miażdżącą, grzmocącą, obłędną muzykę z żądzą, jazdą i podejściem! Jak Töxik Death, Nekromantheon i Obliteration itd. itp. Zabójcze bandy każdy z osobna!

Wasza nowa płyta. Pierwszy singiel "No Ouroboros" i wąż na okładce, i tytuł Snake reigns. To jakieś referencje do mitycznego Jormungandra?

Nie bardzo. Momentalnie zorientowałem się, że wąż na okładce będzie błędnie interpretowany jako Ouroboros, więc tytułując utwór: "No Ouroboros" chcieliśmy uciąć nieporozumienia raz na zawsze. I świetnie też pasuje to do przewodniego tematu płyty, czyli ostatecznego końca istnienia, tak więc żaden wymagający koncept.

Co jest takiego w norweskich lasach, że ciągle podsycają pokłady mizantropii i rebelii?

Jest tutaj zimno i ciemno, a ludzie są zimni i zdystansowani. Wszystkie rzeczy są w większości przypadków po prostu udziwnione. Niedopasowanie idzie w parze z samym terytorium. To jak spożytkujesz tę energię określa czy skończysz jako dupek, czy jako godna szacunku istota ludzka, tak sądzę.

Może to sprawka gnieżdżących się trolli?

Raczej ostatnio nie szwendam się po Internecie, więc nie zgadłbym, które forum odwiedzić, aby stanąć z nimi twarzą w twarz, ale jestem pewien, że rzeczywiście są tam gdzieś w tej chwili, zostawiając anonimowy zatruty komment czystej nienawiści. Wyłapać i kill'em all!



***


Z Claythanasem, wysłannikiem piekieł, porozmawiałem zaś sobie o najobrzydliwszych filmach, myrmidonach i relacji Pan/Lucyfer.



Dwa słowa, które kojarzą się z faunami to "panika" i "satyra". Zapytam: Satan's Satyrs – trwoga czy czarny komizm?

Mam nadzieję, że możemy zasiać nieco przerażenia w padole życia naszych słuchaczy. Tylko tu bez uśmiechów.

Satanic Panic In The Attic?

Nie znam!

Tak próbuje odgadnąć, czy więcej jest w Twojej muzyce wątków apokaliptycznych, jak w Mad Max, czy drogowego piractwa, jak w Vanishing Point?

Nie mogę powiedzieć, żeby którykolwiek z tych filmów choćby przelotnie przyszedł mi na myśl, kiedy nagrywałem ten album, ale jasne, zapraszam słuchacza, by ustanawiał skojarzenia zgodne z jego własnym doświadczeniem, czy zainteresowaniami. Zawsze ciekawie jest usłyszeć odmienne interpretacje tego, czym się zajmuję.

O innych filmach jednak sporo myślałeś. Jak byś opisał swój koncept muzyki klasy b?

Dla mnie robienie b-muzyki wiąże się z zanurzeniem w moim własnym świecie. Filmy b-klasy sa szokujące, absurdalne, fantazmatyczne, dziwaczne. Nie muszą dbać o sens, nie muszą być robione "poprawnie". Chcę tworzyć muzykę, która zabawia się własną niedotykalną rzeczywistością, muzykę zaspokajającą moje eskapistyczne skłonności. To jest to, co usiłuję osiągnąć z Satan's Satyrs.

Jaki rodzaj fimowej scenerii najbardziej koresponduje z filozofią zespołu?

Pewnie klasyczne amerykańskie filmy motocyklowe. Satan's Satyrs rozwija bikerową estetykę. Obrazy takie jak Satan's Sadists i Werewolves On Wheels były kluczowe podczas formowania się idei zespołu. Hardzi, mocni maniacy, jeżdżący szybko a żyjący szybciej. Jest tu odwołanie do nomadycznego stylu życia motocyklistów. Spędzać swe dni zagubiony na pustynnym bezludziu, to jest ten sen! Ale lubię wiele różnych odmian vintage kina, szczególnie horrorów, i one wszystkie przenikają do muzyki w ten czy inny sposób. Amerykańskie filmy, europejskie, brytyjska kinematografia, one wszystkie posiadają pewien wyróżniający klimat i serwują inne nastroje. Ale w tym zespole z pewnością znajdziesz pociąg do amerykańskich śmieciowych b-filmów. To jest nasza rzecz. Jesteśmy amerykańską grupą i nasze brzmienie jest amerykańskie, choć nie staramy się być Grand Funk Railroad, ha!

Słyszałem, że duński film Sinful Dwarf został okrzyknięty "najobrzydliwszym w historii", zgadzasz się?

Właściwie tego akurat jeszcze nie widziałem, ale słyszałem na jego temat dobre rzeczy. Najobrzydliwszy film w historii? Ja wciąż go szukam!

Co aktualnie znajduje się na szczycie listy?

Ciężko jest mi przypomnieć sobie ostatni szczerze szokujący film. Pewnie dlatego, że z tym co szokuje stałem się za pan brat, haha. Ejj, zobaczmy…To The Devil A Daughter wpadł mi do głowy. Narodziny Astarotha były całkiem intensywne!

Te filmowe horror-fascynacje kojarzą mi się z Electric Wizard…

Pewnie, oni zawsze są wielką inspiracją. Black Flag także byli jednym z tych głównych muzycznych wpływów, które pobudziły formowanie się grupy. Nigdy nie mam dosyć Davie Allana & The Arrows, pustynna muzyka ameryki w najlepszym wydaniu. Blue Cheer, to oczywiste. Możesz rzec, że są epitomą heavy metalu. Szaleję też na punkcie Pentagram. Dodaj tutaj też High Tide, Witchfinder General i Link Wray. Nie zapominajmy o Black Widow. Lubię znajdować heavy płyty z przeszłości.Rzeczy takie jak Dust i Population II Randy Holdena należą do moich ulubionych. Jednym z moich niedawnych wynalazków był album Stonewall z połowy 70tych. To jest dopiero heavy metalowa płyta, jeśli w ogóle jest jakaś! To się dzieje naprawdę.

Wild Beyond Belief! ukazał się w Europie w wytwórni At War With False Noise. Myślisz, że kondycja współczesnej metal sceny wymaga podjęcia krucjaty?

"Współczesna metal scena". Jakże szczególnie nieciekawy dobór słów, zbyt nudny żeby od niego zaczynać. Właściwie to nienawidzę terminu: "metal". Jest taki przystępny, że aż bez wyrazu. Z pewnością nie jesteśmy "metal" grupą. Heavy metal - teraz określamy rzecz właściwie! Scuzz rock, fuzz rock, volume rock, to my. Nigdy nie byłem tym, którego martwiłoby zdrowie sceny. Nie przejmuję się nią. Tylko zespoły i albumy.

Satan's Satyrs byli przez chwilę jednoosobowym projektem, jak wyglądało w tej sytuacji nagrywanie materiału>

Powiedziałbym, że proces pisania piosenek zawsze jest całkiem powolny. Mam kilka różnych riffów, które wolno dryfują razem i formują piosenkę. Bardzo rzadko piszę utwór wprost, ze wszystkimi riffami już wcześniej zorganizowanymi. Piszę riff, później chwilę z nim żyję, a przez ten czas stwierdzam, jaka będzie jego atmosfera i decyduję, w jaki sposób może pasować do piosenki. Zazwyczaj zostawiam pisanie tekstów na później, kiedy muzyka jest już kompletna. Lubię dopasowywać słowa tak, aby pasowały do muzycznego groove. W ten sposób, teksty mogą reagować na klimat już wcześniej ustanowiony przez dźwięki. Jak widzisz w mojej pracy funkcjonuje określona gradacja i dlatego ma ona tendencję do przeciągania się w nieskończoność. Muszę odnotować, że obecnie gra ze mną odpowiedni gitarzysta i bębniarz, więc Satan's Satyrs jest teraz power trio. Pierwszy raz w historii zespół jest w pełnym składzie i bez wątpienia wpłynie to na pisanie materiału. Myślę, że da to piosenkom szansę żeby trwać i dojrzewać przedtem nim zostaną wrzucone na taśmę. W przeszłości zdarzało się, że kawałki praktycznie wędrowały z mojej głowy prosto na urządzenie rejestrujące.

A jaki koncept pojawił się przy pisaniu Wild Beyond Belief!?…

Nie twierdziłbym, że jest to "concept album" w tradycyjnym rozumieniu tego terminu. Nie ma obejmującej całość historii wplecionej w każdą z piosenek. Jednakże, czuję że album łączy przewodnia estetyka. W rozumieniu produkcji na całej długości motywy są zgodne. Lubię nadawać każdej płycie indywidualne brzmienie. Lubię je rozwijać, mieć na jego punkcie obsesję i wyczerpywać, aby odpowiednio uchwycić mój osobisty Zeitgeist. W ten sposób ten album jest z pewnością konceptualny i mam nadzieję, że następna płyta będzie zorientowana na całkiem inny pomysł.

Jednak warstwa tekstowa też zdaje się być całkiem jednolita. Awantury, opowieści gangu harleyowców, jakiś Lawrence z Arabii…

Tak tak, podobne tematy tekstów przewijają się na całej płycie. Dotyka ona takich spraw, jak: chłostanie czarownic, igranie ze śmiercią, pustkowia amerykańskiego zachodu, atrakcyjne cmentarne mamuśki, satanistyczni czarownicy, wyjęci spod prawa motocykliści, spodnie dzwony i takie tam. Każdy znajdzie coś dla siebie!

Myrmidoni! Jak właściwie ktokolwiek mógł do tego dojść!?

Ha! Dla mnie myrmidon to freak przyodziany w czarne szaty, uzbrojony w sztylet, zawsze gotowy wykonać rozkaz swego koziorogiego Mistrza.

Może: koziorogiego Pana? Zastanawiałem się właśnie jak byś opisał relację pomiędzy opowieścią Putarcha o lamencie "Wielki Pan nie żyje!", który greccy marynarze usłyszeli z brzegu jednej z wysp Morza Jońskiego, a Twoim triumfalnym sloganem "Lucifer Lives!"?

Myślę, że sam musiałbyś mi ją wyjaśnić! Tytuł "Lucifer Lives!" jest rzeczywiście rodzajem wykrzyknienia. Wyobrażam sobie, że ta fraza została wygłoszona przez skonsternowanego wieśniaka do jego ziomka, żyjącego w bojaźni bożej kupca, po tym jak ten pierwszy natknął się na celebrowany o północy Wiedźmi Sabat: "Tak, to, o czym szeptano jest prawdą! Widziałem to w świetle księżyca, w gęstym lesie. Nie może być wątpliwości. Lucyfer żyje tej nocy!"



***


Być może ożyje też tej najcichszej. Kiedy zwierzęta mówią ludzkim głosem, a ludzie jedzą jak wilki. Zauważą go przecierający oczy pastuszkowie. A wy, Kochani? Grzecznie czekacie na ten szczególny wieczór?

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)