RECENZJE
Magierski & Tymon feat. Mały 72
Oddycham Smogiem
2008, Asfalt
"Oto ja dwadzieścia kilka lat bez nałogów / za wyjątkiem życia w mieście, w cumulusie smogu".
Sześć lat musieliśmy czekać na ostatni album "gościa, co wymyślił 71", ale zdecydowanie opłacało się. Najlepiej wyedukowany hip-hopowiec w Polsce, nie mówiąc zbyt wiele, upublicznia spisane w pośpiechu notatki z życia wielkiego, śpieszącego się niewiadomo dokąd miasta. Zapiski autentyczne zwłaszcza, jeśli zaglądnąć w CV młodego Smektały ("Klan", "Click", "CD-Action", Akademia Ekonomiczna). Jak sam wyznaje "efekty takie / ze ledwo oddech łapie". A jak wiadomo wdech i wydech to podstawa tej nietypowej fuchy. Zwłaszcza wdech.
Ciężko zdecydować, kto na tej płycie jest ważniejszy. Niby zaczyna się od nawijaczy, ale oficjalnie (choćby na okładce) to pseudonim Tomka jest tutaj no 1. Znany choćby jako połówka Whitehouse, współodpowiedzialny za świetne Kodexy ujawnia nieznane dotychczas oblicze. Słowem-kluczem może być tutaj downtempo, choć ostatni na płycie "Oddycham Smogiem V2" to akustyk, żywe bębny, jakieś jammowanie – inna bajka – można by powiedzieć a jednak wciąż pasuje. Poza Janiszewskim podkładami zajęli się też Mały72
i I. Pudło ze Skalpela – jak zwykle pudła niezaliczający. Jego "Hipis" jedzie na ascetycznym beacie, wspomagają go jazzowe wstawki (dęciaki!), jakiś zaśpiew w punkcie kulminacyjnym – słowem ciężko się połapać, zwłaszcza że "ostatnio w okolicy mamy zły na zadumę klimat".
Nieuzasadnione są wszelkie komenty w stylu: "nadęty hip hop dla niby intelektualistów", "już mamy jednego Fisza" itd., zwłaszcza, jeśli obczai się kiedy i od czego Tymon zaczynał. Co więcej wydaje mi się, że lepiej usłyszeć kilka niebanalnych linijek od gościa z akademickim wykształceniem, niż słuchać o Puszkinie u Pezeta (z całym szacunkiem dla Muzyki Klasycznej, wiadomo). W ogóle, jeśli już mówimy o nazwiskach, to słuchając "Detox" nasuwa się na myśl taki jeden hit Fisza i Emade. Co by jednak nie mówić, antycypowanie odwyku w czasie wciąż aktualnego upojenia uczuciem, stanowi jeszcze ciekawsze ujęcie tematu niż to nad zlewem Waglewskich.
Wygląda na to, że czas podsumować. Pomimo tego, że w ostatnich dwunastu miesiącach pojawiło się, co najmniej, kilka ciekawych albumów hip-hopowych w Polsce, Oddycham Smogiem plasuje się w ścisłej czołówce. Jeśli miałbym wskazać potknięcia, to nazbyt emfatyczny tekstowo kawałek pod indeksem szóstym, no i jednak długość (niecałe 30 minut). Z niewymienionych powyżej plusów, nadmienię jeszcze podświadomą konotację z Callahanem i zdolność Tymona do omijania słów posiadających pechową dla niego spółgłoskę. Ciężka sztuka, podejmując wyzwanie, sam musiałem się nieźle napocić.