SPECJALNE - Relacja

Fisz

18 marca 2002

Fisz
11 Marca 2002, Program 3 Polskiego Radia (studio im. Agnieszki Osieckiej)


11 marca odbył się – co wszędzie było podkreślane – pierwszy hip-hopowy koncert w Trójce, radiu, na antenie którego ten rodzaj muzyki pojawia się naprawdę sporadycznie. Do studia imienia Agnieszki Osieckiej zaproszono nie byle kogo, bo Fisza, który moim zdaniem prezentuje obecnie najwyższy poziom spośród przedstawicieli rodzimej sceny HH. Jako support zaplanowano mało znanego jeszcze Łonę.

Studio imienia Agnieszki Osieckiej nie należy do największych, ale dzięki temu ma swój ciekawy klimat. No, naprawdę fajnie tam jest. Miałem czas się o tym przekonać, bo wraz ze znajomymi pojawiłem się na sali już jakieś 40 minut przed rozpoczęciem zapowiedzianego występu. Warto jednak było poczekać, by przez cały koncert stać na samym środku w pierwszym rzędzie... No ale przejdźmy do samej muzyki.

Około godziny 19 za gramofonami pojawił się DJ (o ile się nie mylę, był to DJ Twister), który majsterkując przy mixerze zaczął się rozgrzewać. Naprawdę było na co patrzeć! Pierwszy raz zdarzyło mi się zobaczyć tak sprawne i zgrane ręce...

Po chwili na scenie zjawił się Łona. Zaczął od "My Się Znamy?", by następnie przechodzić "w biegu" do kolejnych kawałków (były "Rozmowy" czy "Helmut, Rura!"). By nie tracić czasu, artysta (a właściwie artyści, Łonie asystował jeszcze DJ Twister oraz nieznany mi MC) nie robili przerw między piosenkami. Po chwili kilka rąk pojawiło się w górze, a niektóre ciała zaczęły się miarowo kołysać.

Trzeba przyznać, że Łona wywiązał się z zadania rozgrzania publiczności bardzo dobrze. Jego chwytliwe i oryginalne teksty (na przykład o rozmowie telefonicznej z... Bogiem) i ciekawy sposób rapowania (Łona dużo używał mimiki, z bardzo dobrym efektem) szybko przekonały do siebie zgromadzoną w sali wiarę.

Piętnaście minut przeznaczonych dla supportu minęło bardzo szybko, jeszcze tylko króciutki bis, kilka słów Pawła Kostrzewy (to on wpadł na pomysł tego koncertu) i... zaczęło się to, na co wszyscy czekali... "Raz, dwa trzy, próba mikrofonu, raz, dwa trzy, próba mikrofonu". Taką ciekawie rapowaną wstawką zaczęli współpracujący z Fiszem MCs. Odpowiednie miejsca zajęli: brat Fisza – DJ MAD, trębacz, oraz kontrabasista. No i w końcu na scenę wszedł sam Fisz. Szerokie spodnie, zimowa czapka z metką na zewnątrz, czarna bródka, mikrofon w ręce. Sala zawyła z radości i od razu oddała się w objęcia muzyki eFIeSZeta.

Muszę powiedzieć, że zaproszeni goście (była jeszcze Kasia Nowicka i Dominik), jak i sama gwiazda wieczoru, spisali się naprawdę dobrze. Widać było, że to profesjonaliści, wiedzący, jak zadbać o dobrą zabawę publiczności. "Aha, aha, aha! Ef-ii-es-zet, ef-ii-es-zet" – niemalże cała sala wtórowała muzykom, wczuwając się w nastrój coraz bardziej.

Niestety już po 45 minutach Fisz wraz ze swoją ekipą zszedł ze sceny. Taka jest wada trójkowych koncertów, że nie trwają one zbyt długo... Bis był tylko jeden, i to do tego w postaci wykonywanego już drugi raz "30 Cm" (tym razem w skróconej wersji).

Co do setlisty: było właściwie wszystko, co w muzyce Fisza najlepsze: "Tajemnica", "30 Cm", "Polepiony"... Zabrakło tylko "Czerwonej Sukienki", której nie udało mi się, mimo głośnych i energicznych prób, wykrzyczeć. Z mniej znanych piosenek były: "Huragan", "Bla, Bla, Bla", "S.O.S.".

Podsumowując: pierwszy hip-hopowy koncert w Trójce był eksperymentem udanym, wartym powtórzenia w przyszłości. No a Fisz pokazał, że w tym co robi, jest naprawdę dobry. Gdyby tylko występ trwał dłużej, sala zapewne uniosłaby się na co najmniej 30 centymetrów...

–Jędrzej Michalak, Marzec 2002

BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)