SPECJALNE - Ranking
20 najlepszych singli 2009
17 stycznia 2010
Odwrotnie niż w 2008, w 2009 zostaliśmy wręcz przygnieceni wysypem wspaniałych singli i ani przez chwilę nie mogliśmy uczciwie przyznać, że te kłopoty bogactwa "ogarniamy" – ciężko było się nim w pełni nasycić. A to dopiero paradoksalne, bo przecież komercyjny pop przeżywa regres, hip-hop przechodzi największy kryzys od narodzin, a słowo "indie" równie dobrze można dziś sobie wsadzić w dupę – i nikt nie zauważyłby różnicy. Ale w minionym roku wielkie przeboje rozgrywały się w małych wytwórniach, w środowiskach niszowych, w kręgach internetowych detektywów.
Złota dwudziestka to samo creme de la creme, ale z powodzeniem moglibyśmy ułożyć ze dwa lub trzy takie zestawy, bez ryzyka obniżki jakości, więc nie zapomnijmy o takich wymiataczach, jak G.L.O.V.E.S., Kenny Gilmore, Joker, "Pete Best Was Good Enough", żywa wersja kawałka "Bumbox", Władek, "In My Dreams", cała reszta tracków Bundicka, Frank Nitt, :Kinema:, Memory Tapes, Osborne, Drums, Furia Futrzaków, Ryan Leslie, CFCF, "The Key", "Raindrops", Passion Pit, Walter Jones, The-Dream, Egypt, Kamp!, Classixx, Rasmus Faber, Tesla Boy i wielu innych. Bez nich 2009 nie byłby taki zajebisty. A teraz już – zwycięzcy.
[Uwaga: Porcys odchodzi na zimowe ferie. Regularne updejty powrócą w poniedziałek, 1 lutego 2010. Aby przejść na stronę główną, kliknij tu.]
20Toro Y Moi
Left Alone At Night
[Savant Guard]
Myślę, że nawet Hrabia z Ulicy Sezamkowej miałby problem ze zliczeniem, ile razy przesłuchałem "Left Alone At Night" w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Niewątpliwie, była to ilość z rzędu tych, których opisanie wymaga języka uznawanego za wulgarny. Na szczęście ilość nie jest tu tak kluczowa, jak jakość tej solidnie poszatkowanej perełki. Pierwsze 40 sekund to spotkanie sam na sam z pociętymi, wykręconymi, dziwnie poskładanymi klawiszami, które, niczym randki w liceum, bardziej jarają samym swym istnieniem niż rodzą apetyt na przyszłość. Ale przyszłość upomina się o swoje dość prędko, obezwładniając potężnym riffem, prowadzącym prosto do prawie-kakofonicznej eksplozji: gitara wycina solidny rockowy motyw, bass funkuje, klawisze dalej jakieś pojebane (ale zaraz, zaraz, które "klawisze"?), a Toro kradnie show swoim, jakże przekonywującym, wokalnym występem. Jako, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w 2010 będę to wciąż solidnie katował, to uprzejmie proszę Lenny'ego Kravitza, aby "czem prędzej" ogolił się na zero – może przestaniecie mi się mylić. –Jan Błaszczak
• posłuchaj »
19Toro Y Moi
Human Nature
[white label]
Chaz Bundick wydał "Human Nature" jako singel promujący jego szóstą solową płytę. Utwór nie doczekał się brytyjskiej edycji, odniosła jednak duży sukces w Stanach Zjednoczonych, docierając do siódmego miejsca na liście "Billboardu" (był to zarazem piąty singel z najlepiej przyjętej przez krytyków płyty Thriller, który dostał się do pierwszej dziesiątki). Krytycy rozpisywali się o tym utworze, jako o jednej z najbardziej urokliwych, a zarazem niepokojących, ballad lat osiemdziesiątych. "Human Nature" doczekało się coverów w wykonaniu Milesa Davisa, czy Johna Mayera, a w zeszłym roku swoją wersję piosenki przygotował szerzej nieznany Michael Jackson. Propozycja Jacksona odwoływała się bardziej do r'n'b lat osiemdziesiątych. Muzyk zrezygnował z nagromadzenia elektronicznych elementów i zmienił nieco pierwotny tekst. Mimo ogromnego potencjału Jacksona, krytycy zgadzają się, że nawet on nie przyćmił unikatowego stylu Bundicka. –Filip Kekusz
• posłuchaj »
182000F & J Kamata
You Don't Know What Love Is
[Hyperdub]
Do czego to doszło, że pociskamy tu jakieś dubstepy, schyłkowe bo schyłkowe, ale jednak. Niemniej to dzięki Kamacie przestałem ostatecznie śmiać się z Buriala (nie żebym od razu zaczął go słuchać, ale kto wie, a nuż do zakochania jeden krok). Ktoś może zarzucić, że obudziliśmy się z ręką w nocniku, i że w zasadzie dubstep podchodzi już stęchlizną. Nie przeczę, jednakże nasza lekko spóźniona fascynacja nie wiąże się z lubieżnym, krótkowzrocznym pragnieniem dorwania króliczka, ale raczej z tym, że w obrębie tego stylu pojawili się goście z otwartą głową, którzy zaczęli odważnie spoglądać poza swój rewir, a także dostrzegać istnienie czegoś takiego jak melodia. Guido, Joy Orbison, Subeena, Joker, 2000F & J Kamata, Mala – jak grzyby po deszczu.
Spośród całej tej utalentowanej zgrai odszczepieńców to właśnie Duńczycy stojący za ''You Don't Know What Love Is'' okazali się najbardziej zuchwali w swoich międzyplanetarnych eskapadach. Najpewniej podczas jednej z nich zaprenumerowali również Młodego Futurologa, 9.99 zł za sztukę. Pobratymcy Andersena zdają się pytać, co by było gdyby przyszłość lekko się zagalopowała i wybrzmiała tu i teraz, gdyby ktoś zechciał wystrzelić Dr. Dre na orbitę i gdyby ludzie zaczęli wyznawać sobie miłość dmąc w talkboxową rurę. No właśnie to by było, i to wyprodukowane z noszącym znamiona choroby psychicznej pietyzmem. HAL9000, baunsuj ze mną. –Wojciech Sawicki
• posłuchaj »
17Deekline & Wizard
Back Up (Love For The Music)
[Against The Grain]
Deekline i Wizard to nieźli spryciarze. Nazywają swoją płytę Back Up, potem tytułową piosenkę wydają jako singel i czekają. I ludzie płytę zdobywają, bo myślą sobie "Wow, Junior Senior, wow, wow, The Singles Basement Jaxx" i potem trafiają na piosenki, które nie kontynuują drogi "Back Up (Love For The Music)" tylko raczej na średnie imprezowe bangery do zapomnienia po godzinie. Na szczęście jest ta piosenka-pułapka oparta na sztuczkach w stylu wyznań miłosnych do muzyki, chóralnych refrenach do śpiewania razem na imprezie, dużej ilości radości w radości i tych dwóch akordach w podkładzie. No bo kto nie lubi takiego prostego i radosnego popu, przy którym doznaje mama, tata, komputer i ja i w końcu Ty? –Ryszard Gawroński
• posłuchaj »
16Everything Everything
MY KZ UR BF
[Geffen]
Jeśli stęskniliście się za Maximo Park, fascynowało was podejście do piosenek w wykonaniu Field Music, z wczesnego XTC wolicie momenty pisane przez Mouldinga (jakieś "Crowded Room") i/lub żałujecie, że Bloc Party zanotowało najżałośniejszy spadek formy od czasów jakich nie pamiętamy od czasów jakich, to "mamy dla was coś ekstra". Wiem, że zazwyczaj niezręcznie się czujemy słuchając przedłużających się sekwencji zaindukowanych słyszeniem rzeczonego Bloc Cośtam, że reagujemy pełnym niesmaku przeniesieniem percepcji do płyt z półki z kolekcją indie 80s na każde kolejne ogłoszenie każdego kolejnego objawienia brytyjskiego rocka; dlatego właśnie oferujemy singiel, który wszystkie te doły w sobie tylko znany, acz ekspercki, sposób konwertuje do formatu radiowego hitu, który nie znudzi się gdzieś do dwudziestu przesłuchań spokojnie. Może dziwić, gdyż falsetowany refren o długich synthach to jakieś, zdawałoby się, popłuczyny po TVOTR. Szczęśliwie dla nich, to tylko pozory, zresztą ekstatycznie dysonansowane realnym skillem w aranżowaniu wokali zwłaszcza. A zwrotki żywcem z przełomu 70s/80s, post-punkowe szarpnięcia w dostarczaniu kolejnych wersów, nic nowego, poza tym, że rzecz traktuje o tym, jak to stałem z twoim chłopakiem w kuchni i akurat nas zbombardowano, bo generalnie wszystko jest teraz bombardowane. Ruchanie w czasach wojny bywa trudne. Bywa encyklopedycznie (klatka Faradaya, fałszywa marimba), mocno trąci Slothropem. –Mateusz Jędras
• posłuchaj »
15Washed Out
Feel It All Around
[Mexican Summer]
Kto by się spodziewał (z pewnością nie sam wykonawca – Gary Low), że niewielki fragment ponad 8-minutowego, tanecznego retro może posłużyć za rdzeń jednemu z singli minionego roku. Paronasto sekundowa melodia wycięta ze "spaghetti" lat 80-tych – "I Want You", została tu po mistrzowsku wpleciona, w brzmiący z jednej strony chilloutowo i niezobowiązująco, a z drugiej wyjątkowo oryginalnie, dream-popowy szkic. Zgodnie z prawidłami lo-fi poszczególne partie syntezatorów, sampli, oraz rozmytych wokali zachodzą na siebie niedbale, krocząc leniwie i wprawiając nas w nostalgiczny nastrój tęsknoty za cieplejszymi dniami, gdy nie myślało się o kurtce wychodząc z domu. W moim przypadku, pierwszym, metaforycznym skojarzeniem z "Feel It All Around" była lekka, orzeźwiająca bryza spadająca na twarz w wyjątkowo słoneczny, parny dzień. Coś co skutecznie odświeża, jednocześnie nie będąc zbyt zajmującym uwagę, a na dłuższą metę denerwującym, jak gwałtowna ulewa. Nic tylko wygodnie spocząć i rozsmakowywać się w harmoniach. –Paweł Greczyn
• posłuchaj »
14Phoenix
1901
[V2]
Francuzi kontynuują tradycję bycia najlepszym singlowym zespołem indie-rockowym na świecie. Serio. Słucham ich płyt w całości może ze dwa razy do roku, ale piosenki lecą na wiecznym repecie. Znamy i lubimy je wszyscy, więc tym fajniej, że do tego zacnego grona dołączają kolejne chansony. Po kolei, "1901" nie trzyma zbyt długo w niepewności, bo w zasadzie już intro wieści jakąś klasyczność. Nieźle sobie poczynająca gitarka, rytmicznie dostaje po łbie przyciężkawym syntezatorem, podczas gdy nieświadoma tego sekcja rytmiczna wciąż siedzi w przebieralni. Ale gdy już wchodzi, to w pełnej krasie. Co tu dużo gadać, po prostu phoenix'owy standard: motywy, motywiki, mostki i przejścia, a wszystko to rozkręcane z prędkością dunkierskiej ewakuacji. Eleganckie jak Carla Bruni, zaraźliwe jak podpalanie samochodów, no i francuskie jak sam Sarkozy de Nagy-Bocsa. –Jan Błaszczak
• posłuchaj »
13O'Spada
Time
[Make Mine]
Jeśli kogoś z Was, podobnie jak mnie, przerastają kawałki Maxa Tundry w większej liczbie, proponuję rozgrzać się właśnie "Time", jako ich uproszczoną wersją. Jest tu dokładnie tyle samo radochy i przebojowości, co u łysego, są przepyszne pocięte sample, mniej natomiast dezorientujących warstw. I sorry, ale wokalistka fajniejsza (choć temat raczej głupawy). "Time" może być jedynym brylantem w całym przyszłym katalogu Szwedów (są fragmenty koncertów na oficjalnym kanale), tym bardziej więc wart jest odnotowania. –Filip Kekusz
• posłuchaj »
12Vega
No Reasons
[Vogue College]
Wyobrażam sobie, że "No Reasons" było dla mnie w okolicach lipca tym, czym "Lina" dla reszty redakcji: latem w konserwie, imprezowym asem w rękawie, repeatem dnia, miesiąca i w końcu roku. Wykorzystując zarazem sample mojego ulubionego kawałka typu "Singlowe nuty dźwięki 2009", znany również jako Neon Indian autor bangera był w stanie przedstawić historie jednej potańcówki samym tylko doborem środków wyrazu. Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że słuchając "No Reasons" jestem Alanem Palomo, przedzierającym się swym nieco już zachwianym wokalem przez gąszcz pijanych plażowiczów – w tej roli potężne warstwy wypełniających utwór po brzegi synthów. Gdy z oddali jednak usłyszeć przyjdzie mi fletopodobną nawijkę fal oceanu, jak zwykle trzeźwy Chaz przypomni mi, czemu siedzę pijany na piasku in the first place. I mimo, że realizacja nie należy do najprzyjemniejszych, zapominam o niej w lot, by zanurzyć się z powrotem w zbawiennym chaosie. I tak aż do rana, a co. –Patryk Mrozek
• posłuchaj »
11Amerie
Why R U
[Def Jam]
Ile udręki można wcisnąć w jeden przejebojowy singiel r'n'b? Amerie idzie tu w ostre emo, a nie da się przestać z nią śpiewać. Balast nieudanej miłości tak waży na jej głosie, że w zwrotce brzmi jak kobieta na granicy załamania. Wycieńczona, oddaje refren chórowi swoich własnych głosów, który utrzymuje ją w pionie, ale na koniec powraca wymuszając z siebie nuty jak młoda Tina Turner. Prawdziwa diwa. Słuchanie tego jest trochę jak bycie ciągniętym przez żwir i całkowicie cudowne. –Łukasz Konatowicz
• posłuchaj »