PLAYLIST
Stereolab
"Brakhage"
Wczoraj Michał informował o zapowiadanej edycji nowej EP-ki Stereolab.
Emocje wokół jej premiery nie wiążą się tylko z faktem powstania pierwszego
od ponad dwóch lat materiału firmowanego nazwą grupy, bo minialbumów na
swoim koncie miała ona wiele. (Choć wcale nie zgadzam się z opinią, że
"najlepszymi krążkami Stereolab były zawsze EP-ki".) Albowiem szokiem jest
sama decyzja członków zespołu o kontynuacji działalności. Śmiertelne
potrącenie przez ciężarówkę rowerzystki Mary Hansen dla wielu, w tym i mojej
skromnej osoby, równało się końcowi projektu. Takie tragedie wywołują zwykle
w artystach trwałą traumę. Sadier, Gane i przyjaciele postanowili ją
przezwycięzyć; czy słusznie, dowiemy się za miesiąc.
Tymczasem zeszłej nocy zapuściłem do snu klasykę, w formie zaostrzenia
apetytu przed niewiadomą. Jeśli Emperor Tomato Ketchup jest
najbardziej kręcącą, w sensie groove'u, płytą Stereolab, to Dots &
Loops jest najsłodszą i najlepiej relaksującą. Ze święcą szukać małej
rysy na nieskazitelnej sekwencji dziesięciu tracków, ale wszystko zaczyna
się od futuro-retro-lounge'u "Brakhage", kawałka dyskusyjnie wśród openerów
dekady. Wieczorny nastrój nadmorskiej francuskiej kawiarni z 1964 roku
przesłania jeden z najgenialniejszych tekstów Laetitii, o detalicznej
klarowności
wyrazu. "We need so damn / Many things / To keep our stupid / Lives going".
Jak na zasypianie o drugiej w nocy to dość dołujące. W moich
marzeniach widziałbym rozmowę z Laetitią o socjologii kultury, istocie czasu
i eschatologii. Bezlitosną.