PLAYLIST
Rebecca Black
"Person Of Interest"
Niespełna rok po potężnym wstrząsie, którym nastoletnia Amerykanka zaakcentowała początek swojej kariery, stało się coś, co jeszcze parę dni temu wydawało się zupełnie niemożliwe - to rozpuszczone dziewuszysko nagrało porządną, przebojową teen-popową piosenkę jakiej nie powstydziłaby się przykładowa (niemal tradycyjnie) Brie Larson. Rodzice Rebeki najwyraźniej postanowili nie zrażać się chłodnym przyjęciem przez świat swojej pociechy i tym razem nie żałowali złotych monet – za "Person Of Interest" raczej nie stoi już ktoś z castingu. W budowie tej piosenki nie ma nic przypadkowego - ascetyczne zwrotki delikatnie zwiastują pre-chorusowe napięcie, a refren... Co tu dużo gadać - ten gitarowy riff robi swoje i przypomina tak o "A Public Affair" i "If You Were Mine", jak i o "Make Me" czy "Fantasy", do wyboru, do koloru. Zaskakująco chwytliwa jest również linia wokalu w tej kluczowej części piosenki - jasne, autotune ma swoje za uszami, ale w tym wypadku można mu chyba podziękować. Postępów można się doszukiwać także w samym tekście – jest on zdecydowanie mniej debilny niż ten towarzyszący "Friday", a te "policyjne" metafory w wykonaniu gimnazjalistki można nawet uznać za całkiem śmiałe w i jakiś tam sposób ciekawe.
Oczywiście to jednak wciąż Rebecca Black, więc nie ma opcji, żeby nie znalazło się parę powodów do narzekania. Po pierwsze - dziewczę swoim zachowaniem wciąż zdaje się sugerować poważny niedorozwój, zatem trener od mimiki i gestykulacji powinien być zaraz za Gregiem Kurstinem na liście transferowych priorytetów rodziców piosenkarki. Widzę dla niego spore pole do popisu, bo wkurwiających manier zliczyłem u Black aż nadto, a poza tym coś mi mówi, że to ostatni dzwonek, aby podjąć tego typu działania korygujące. Irytująca (ale wciąż mam wątpliwości, czy przypadkiem nie na starej good-shitowej zasadzie) jest też druga zwrotka z katującymi moje uszy naciąganymi rymami "ya", ale na jej szczęście ma po sobie ten refren, więc daruję sobie przesadne malkontenctwo. I to co mnie boli najbardziej - naprawdę współczesne nastolatki stadami uderzają w pizdusiów stylizujących się na Biebera? Bleh, "za moich czasów (...)".
Jedno jest pewne - obserwujemy ostatnio dziiiiiiiiiwny okres w rozwoju teen-popu. Rok temu o tej porze ochoczo repeatowałem singiel Miley Cyrus, dziś coś fajnego nagrywa Rebecca Black, więc boję się pomyśleć, jak grubą niespodziankę dostarczy końcówka 2012. Może właśnie pod tym kątem należy interpretować znaną przepowiednię Majów?