PLAYLIST
Beyoncé feat. Jay-Z
"Crazy In Love"
W zeszły czwartek odbyła się w szkockim Edynburgu ceremonia wręczenia nagród
MTV Europe Music Awards. Od kiedy miałem kablówkę starałem się co roku
śledzić przebieg i wyniki gali. Relacje na żywo obfitowały w skandale,
których próżno potem było szukać w retransmisjach. Weźmy choćby "zagranie na
nosie" księżniczce Sarze przez Roberta Del Naję. Kto o tym dzisiaj pamięta?
A tak właśnie było. Chcąc przyłapać gwiazdy show-buisinessu na pijaństwie,
przeklinaniu i wyzywających, wulgarnych pozach, musicie obserwować te
przekazy "live", mówię wam. No, poza tym dla każdego "culture addict" to
obowiązek być na bieżąco: kto z kim się całował, kto jak był ubrany i co
powiedział. Kiedy mówimy "mainstream", mamy na myśli właśnie świat kreowany
na takich imprezach!
Akurat w tym roku kablówka się zjebała i o nagrodach musiałem przeczytać w
necie. Gówno też zobaczyłem z powodu tej awarii, a przecież party prowadziła
Christina Aguilera! Fascynujące! Przeglądając rezultaty dochodzę do wniosku,
że pewna tradycja została podtrzymana. Mianowicie najwartościowi artyści
dostają statuetki w kategorii teledysku. W ogóle jakaś masakra, bo wygrał
Sigur Rós – rzecz trzy lata temu nie-do-po-myś-le-nia! Kto z nas po wygrzebaniu z jakichś niezależnych dystrybucji Agaetis Byrjun mógł wtedy
przewidzieć, że kiedyś ci kolesie zostaną wyróżnieni przez MTV! Generalnym
zwycięzcą okazał się Justin Timberlake, któremu też należy się jakiś osobny
tekst na dniach, ale w dziedzinie "piosenki" triumfowała Beyoncé i jej
facet, powszechnie znany raper, z hitem "Crazy In Love".
I wiadomo, że numer wymiata ostro po bandzie! Zresztą sami świetnie znacie.
Aczkolwiek pierwszy "odkrył" go Tomek, który tuż po premierze clipu wróżył
"Crazy In Love" wielką karierę. To się nazywa przeczucie! Bądź to ze względu
na walory wizualne (ahh, Beyoncé), bądź poprzez szacunek dla barwnej
produkcji i chwytliwego sampla chorusa, doceniliśmy komercyjny potencjał
kawałka. Ja do słynnych dęciaków dołączyłbym jeszcze peany dla talentu
wokalnego samej Beyoncé. Głos to ta dziewczyna ma po maksie: najlepiej
wsłuchać się w jej "o o, o o" na początku zwrotki. Przysięgam, widziałem na
własne oczy jak pewnego lata grupa panienek w wieku szkolnym wyszła na ulicę
śpiewać i tańczyć do "Say My Name" Destiny's Child i potrafię sobie bardzo
łatwo wyobrazić ten sam scenariusz z "Crazy In Love", gdziekolwiek,
kiedykolwiek.