Robert Brylewski ostrzega
23 września 2014Robert Brylewski ostrzega: nie idźcie tą drogą. Po trzydziestu latach w branży muzyka znanego z Kryzysu, Izraela i Armii nie stać dziś na jedzenie. To żadna nowość, że większość osób zaangażowanych zawodowo w kulturę i naukę kokosów nie zbija. Właśnie kończę czytać Opętanie A. S. Byatt, którego główny bohater jest zniechęconym życiem literaturoznawcą na śmieciowym kontrakcie już w 1986 roku — można więc nazwać go prekursorem. Współcześnie taka sytuacja to raczej norma. Na pocieszenie: są tacy ekonomiści-fantaści, którzy zapowiadają nadejście nowego modelu wymiany — bezkosztowego, podobnego do tego, jaki funkcjonuje teraz w takich branżach jak sztuka, muzyka, prasa etc. Pracownicy kulturalno-oświatowi wyprzedzają swoją epokę. W USA głośny był temat profesora mieszkającego w noclegowni dla bezdomnych, w Polsce wiele osób przyznało rację Kai Malanowskiej, gdy żaliła się na to, ile zarabia pisarz za w miarę poczytną książkę (niewiele), światło dzienne ujrzała też sprawa sposobu traktowania polskich artystów na OFFie. Pojawiają się pytania: "Na co komu twoja powieść? Co twój album wnosi do polskiego PKB?" — lecz skoro czytacie te słowa, to chyba absurdalność podobnego ujęcia problemu powinna być dla was oczywista.
Sprawa młodych twórców toczyła się trochę na marginesie szerszego problemu ogólnej chujozy i braku perspektyw. Po drugiej stronie barykady prym wiodła Zuza Ziomecka i lobby sukcesu z na:temat, które z wysokości trzydziestego piętra radziło młodym-wkurwionym, żeby jedli ciastka. Wszystko przecież będzie do portfolio. Naturalnie rozległy się też całkiem rozsądne głosy radzące Malanowskiej i innym początkującym marudom, aby skończyli publiczne płacze i zwyczajnie zakasali rękawy, bo sytuacja jest, jaka jest, a oni są młodzi, kreatywni (ekhm), więc nawet "na brutalnym krajobrazie gospodarczym" powinni dać sobie radę. Co jednak ma powiedzieć artysta, który, jak Brylewski, swoje już zrobił, na ten chleb i fajki zapracował, nie trefi brody i nie wchodzi do studia TV jako jakiś piracki pundit (któremu tylko papugi brakuje)? Moim zdaniem za te kilka świetnych płyt powinien, jeśli zechce, mieć w tym wieku prawo do odcinania kuponów na jako tako godne życie. Ale wiadomo: skoro życie stało się muzyką, to stanie się to, co ma się stać.
