Ci, którzy sfrajerzyli się płacąc niebotyczne sumy za zdobyty pokątnymi kanałami oryginalny egzemplarz Secaucus, arcydzieła The Wrens, mogą sobie pluć w brodę. Wind-Up Records, dziś stajnia Creed, Evanescence i innych pomniejszych mainstreamowych gówien, pomimo wieloletniego wypinania się na kwartet z New Jersey, w końcu zwietrzyła kaskę, którą można zarobić na "Świętym Graalu indie-rocka". Wcześniej, pomimo sukcesu Meadowlands w ramach rewanżu za wszystkie straty moralne, które label doznał od Strzyżyków, chuje z Wind-Up (dawniej Grass) postanowili nie wydawać ponownie rarytasu. Na propozycję Absolutely Kosher (obecnej wytwórni Wrens) odkupienia praw do materiału za niebagatelną sumę 100 tysięcy dolarów też pozostawali obojętni. Wind-Up zmienił jednak zdanie. Ta zaskakująca decyzja może zaowocować kolejnymi sprawami sądowymi – bowiem zyski z tantiem wciąż przysługują zespołowi, a ten jest w konflikcie z Wind-Up. Ale z punktu widzenia szarego konsumenta niezalu, to chyba wiadomość roku.

Snobistyczna część mnie oczywiście narzeka, bo należę do frakcji gamoni, która swego czasu zapłaciła kilkadziesiąt baksów za oryginał Secaucus. Ale mówiąc poważnie, wypada się tylko cieszyć, że "jedna z najwykurwieńszych" płytek lat 90. trafi pod strzechy, a nie, w najlepszym wypadku – na twarde dyski. Obie reedycje – debiutanckiego Silver i Secaucus – można już zamawiać ze strony Absolutely Kosher, i na przykład z Amazona. Wszystko wskazuje na to, że remasteringów ani dodatkowych kawałków nie przewidziano. Za to na 2007 planowana jest reedycja EP-ki Abbott 1135.

Wrens a sprawa polska. Ponieważ dystrybucją Meadowlands zajęło się Rough Trade, więc być może któregoś pojawi się on również w polskich sklepach. Ale to tylko moje, daleko idące, spekulacje. Z innych newsów: jeśli chodzi o następny album, to zespół nie ma przygotowanej nawet jednej nowej piosenki, więc jeszcze trochę na niego poczekamy. Zespół wkrótce wyruszy w nową trasę koncertową, na której poznamy piątego członka zespołu.