Anna Jurksztowicz mówi jak jest
20 marca 2015"Nie lubicie hipsterów? Wiadomo – zadufani w sobie kolesie, którzy myślą, że są lepsi od reszty świata". Nie da się ukryć: recenzję nowej płyty Purity Ring Paweł Gzyl rozpoczyna w wielkim stylu. Rzadko się zdarza, by ktoś, chcąc przekonać o zadufaniu jakiejś grupy, sam zrobił z siebie jeszcze większego buca już na wysokości drugiego zdania. Jednak to, co dzieje się dalej, jest nawet mocniejsze. Nadużycie nadużyciem pogania, a skróty myślowe są godne średnio sprawnego intelektualnie gimnazjalisty (autor kunsztownie połączył hipsterów z chillwave'em, szkoda, że chronologia się nie zgadza, ale tym gorzej dla chronologii).
Na pełen bełkotliwych uogólnień lament zareagowała wywołana do tablicy Anna Jurksztowicz, której muzykę Gzyl nazwał "rozrywkową tandetą". Oczywiście nie rozwinął tej szlachetnej myśli, a szkoda, bo chętnie przeczytałbym, jak ze znawstwem masakruje wizjonerskie kompozycje Krzesimira Dębskiego... Może w następnym odcinku? Wiecie, co jest w tym najsmutniejsze? My się tu pośmiejemy, a tego typu opinie oderwanych od rzeczywistości i kompletnie mijających się z faktami ludzi i tak przeczyta pewnie X razy więcej osób. I spora część tych mniej wyrobionych kulturowo odbiorców kolejny raz utrwali sobie, że "Papa Dance i Jurksztowicz to tandeta". Tymczasem tandetne – w zgodzie ze słownikową definicją "tanie, niedbale wykonane i bez wartości" – te piosenki zwyczajnie być nie mogą, o czym zaświadczy każdy, kto ma choć cień pojęcia o muzyce. Prawdziwie tanie i bezwartościowe w tym wszystkim są jedynie sądy samego Gzyla.