INNE - LISTY

Pani od plastyki nie byłaby z Ciebie zbyt dumna

Od: Marcin Bieda
Temat: opninia
Data: 26 maja 2003

Witam!

Zastanawiam się, czy w ogóle umieścicie na stronie to co jest w załączniku;-)

Pozdrawiam.

A oto treść załącznika:

Przyznam, że bardzo rzadko zaglądam na stronę porcys, a jeśli już to robię to spowodowane jest to jakimś odnośnikiem do tej strony serwowanej na ttmr przez Jędrzeja. Gdy jednak ostatnio się tu dostałem, przez przypadek przeczytałem sobie recenzję nowego albumu Sigur Rós (gwoli ścisłości - nowy to on był jakieś pół roku temu). Ale do rzeczy...

Recenzja "( )"Michała Zagroby doskonale pokazuje, jak trudno jest pisać recenzje muzyczne. Moim zdaniem on sam jest przykładem człowieka, który bardzo "głęboko" przeżywa muzykę no i w ogóle porcys.com nie zasługuje na takiego recenzenta. Dlaczego?

Po 1. "Przypuszczalnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że pierwszym wspaniałym dokonaniem Sigur Ros był ich debiut Von (...)"

- oczywiście tu zdania mogą być podzielone, mnie osobiście nie podoba się ta płyta. Gdzie muzyka, gdzie jakieś dźwięki? Klimat może i jest, ale co oprócz tego?? Przychodzą mi na myśl "Dni Wiatru" Ścianki, gdy po wysłuchaniu tej płyty doszedłem do wniosku, że te same "motywy" mogę usłyszeć codziennie wsłuchując się w szum drzew w moim ogródku, jadąc starym autobusem miejskim czy też myjąc naczynia po obiedzie. Czy to jest istota muzyki?? (zarówno w przypadku "Von" i "Dni Wiatru") Nie widzę w tych albumach niczego ambitnego - kicz to nie sztuka, choć przyznaję, w zamierzeniach autora/autorów może być "dziełem ambitnym". Awangarda? Dla mnie szpan i nic więcej (patrzcie jacy możemy być oryginalni! Nikt wcześniej takiego czegoś nie nagrał, więc jest to genialne!). Zaznaczam jednak, że utwory "hún jör?", "myrkur", "von" i "syndir gu?s" są nawet ciekawe kompozycyjnie i warte by poświęcić im choć chwilę uwagi.

Po 2. "(...) wraz z Agaetis Byrjun przyszła ogromna i, z mojego punktu widzenia, zupełnie niezrozumiała popularność. Zagadką pozostaje fakt, jak muzyka przepełniona intymnością i wrażliwością zdołała zjednać sobie miłośników pokroju... i tu nie wymienię, by nie mieszać złota z gównem. Ściąganie teledysków, koncertów, gościnnych występów i wszelkiego rodzaju pierdół związanych z popularnym Sigurem stało się powszechną praktyką".
- wnioskuję, że tym "złotem" jest między innymi Michał Zagroba. No cóż, pozostaje mu jedynie pogratulować skromności.
- "zupełnie niezrozumiała popularność"? Sigur Rós słucham od jakichś dwóch lat, czyli już po wydaniu przez nich "Agaetis Byrjun". Zdołałem, co nie było łatwe, skompletować wszystkie ich albumy. Gdybym powiedział Michałowi Zagrobie czego słucham a czego nigdy w życiu nie słyszałem, zapewne zaliczyłby mnie do "gówna". Bo nie sądzę, żeby to określenie używał w stosunku do ludzi słuchających Britney, Backstreet Boys, Ich Troje i tym podobnych. Dlaczego? Jeszcze nie spotkałem się z osobą gustującą zarówno w tego rodzaju muzyce jak i zachwycającą się jakimikolwiek islandzkimi kapelami (heh, swoją drogą - jeśli ktoś spotka, to niech da mi znać!). Powód jest prosty, tacy ludzie potrzebują jedynie muzyki "użytkowej" - m.in. techno i dance przy których mogą się pobawić. Ale autorowi recenzji "( )" zapewne wydaje się, że Ci którzy lubią inne zespoły niż on są "gównem"; mało tego! jedynie on i garstka jego znajomych jest wrażliwa i potrafi zrozumieć np. płytę "Agaetis Byrjun", "Rock Action", "Kid A" i wiele wiele innych... Tylko oni mogą słuchać Sigur Rós (sic!!!!!!!!) Osobiście znam wiele osób, które w ogóle nie interesują się muzyką a mimo tego są wspaniałymi ludźmi. No ale widocznie nie w odczuciu Michała Zagroby... Nie ukrywam, że chciałbym mieć takiego qmpla jak on, zresztą wydaje mi się, że każdy by chciał!

Po 3. "2" to kilka minut niczego. Z nicości wyłania się fragment bardzo konkretny (jeden z niewielu), sprawiający wrażenie wariacji opartej na którymś z fortepianowych tematów Parachutes.
- porównanie z Coldplay'em zostawiam w spokoju - nie wiem, może autor ma rację, choć specjalnie przesłuchałem całe "Parachutes" i nie znalazłem żadnego motywu tego typu.
- jeśli utwór nr 2 to dla autora "kilka minut niczego" to co powiedziałby on na utwór nr 1 z płyty "Von" ("sigur rós")? Prawie 10 min. monotonne intro, z drażniącymi dźwiękami? Albo "dogun" - kompozycja, w której słychać przez cały czas jedynie padający deszcz, krzyki i czyjś głos przez prawie 6 min. Michał pisze "(...) na debiucie te niepokojące krzyki są wstrząsającym elementem ambientowego majstersztyku (...)" - przypomina mi się tu obraz jakiegoś artysty (nie pamiętam już niestety jego nazwiska ani tytułu), który zobaczyłem dawno temu w książce do Plastyki w podstawówce i który "chodzi" za mną do dziś" przedstawiał kwadrat, tak sam kwadrat i nic więcej! Prostota czasami może być urzekająca i w swoim zamyśle genialna, ale musi mieć też jakiś cel, musi być dobrze przekazana, "opowiedziana"; no i musi mieć w sobie coś ponad same krzyki i odgłos padającego deszczu. (prosta kompozycyjnie Lali Puna jest tego doskonałym przykładem). "2" z "( )" ma kilka płaszczyzn, nie jest prosta, trzeba się w nią niejako "wgryźć", dokładnie przesłuchać, wczuć w klimat. To donosi się do każdego utworu z najnowszego dzieła Sigur Rós (może poza "7", która wydaje mi się w ogóle niepotrzebna).
- w kontekście "dogun" dziwią mnie co najmniej opinie Michała, jakoby "(...)linia wokalu w "5" jest tak jednostajna, że budzi wręcz skojarzenia z "Treefingers" albo "Before I Leave" Fennesza, chociaż pozbawiona jest wszystkich dobrych cech prezentowanych przez dwie wymienione kompozycje".

Po 3. "Żeby upewnić się co do niskiej wartości () wystarczy posłuchać, nawet przez chwilę, któregoś z poprzednich. Generalna refleksja sprowadza się do wniosku, że nowy album plasujący się w teorii pomiędzy Von, a Agaetis Byrjun jest od nich oddalony o całe kilometry. Pozostaje o nim jak najszybciej zapomnieć".
- o "Von" już pisałem, więc w tym kontekście uważam, że porównanie jest chybione. Moim skromnym zdaniem "( )" plasuje się gdzieś pomiędzy "Agaetis Byrjun" a przyszłym, nie wydanym jeszcze, albumem Zwycięskiej Róży. Dlaczego? Bo czerpią w nim z koncepcji zrówno "Von" jak i "Agaetis Byrjun" rozwijając je i tworząc nowe, będące zapewne punktem wyjścia ich następnych dokonań.
- osobiście życzę sobie, by tego typu płyt, genialnych i jedynych w swym rodzaju, powstawało jak najwięcej. Uczta dla zmysłów i wyobraźni; strach, ból, cierpienie, tęsknota, radość i nadzieja w jednym; zarówno przerażający spokój i pogodzenie się ze światem jak i złość i poczucie bezradności; doskonałość zbliżająca się niemalże do ideału (na mniej więcej taką odległość jak "Kid A" Radiohead) - to według mnie "( )" Sigur Rós.

Wiem, że w żadnym z tych punktów nie mam racji. No ale doszedłem do wniosku, że będę teraz wchodził na Porcys i czytał recenzje Michała Zagroby - przypuszczam, że gdy pisze on, iż płyta jest słaba, to jest całkowicie odwrotnie. Dlatego "wyławiał" teraz będę wszystkie "słabe płyty Michała Zagroby" i może znajdę jakąś "perełkę"? Choć z drugiej strony rozumiem, że każdy na swój sposób, indywidualnie postrzega muzykę - to sprawa mocno subiektywna. Jednak na osobie, która recenzuje jakąś płytę (i nie tylko odnosi się to do muzyki oczywiście) spoczywają pewne określone reguły (o niektórych niżej). Inaczej recenzja jest całkowicie bezsensowna (jak w przypadku tej, którą opisuję).

I jeszcze jedno, już całkiem poważnie - nie wiem, kim jest Michał Zagroba - po tej recenzji można wywnioskować, że jest to jakiś zakompleksiony licealista, który pisze kontrowersyjne teksty tylko po to, by się "pokazać", używając przy tym bardzo "kulturalnego" języka (no i uważa, że jest najbardziej kompetentną osobą jeśli chodzi o kwestie muzyczne). Można pisać w bardzo "luzackim" stylu, jak miał on pewnie w zamierzeniu, ale nie posługując się wulgaryzmami. A zresztą, czepiam się... ;-)

Marzę o tym, by niektórzy ludzie na tym świecie zrozumieli kiedyś sens słowa "pokora"...

I żeby było jasne - nie uważam się za chodzący ideał, bo tak w gruncie rzeczy nie jest - to taka uwaga dla Michała, który pewnie będzie chciał wystosować w stosunku do mnie jakąś "trafną", "błyskotliwą" i "luzacką" ripostę w jego stylu.

Marcin Bieda


Tomasz Gwara odpowiada:

Malując w 1913 r. "Czarny kwadrat na białym tle", jeden z genialnych współtwórców suprematyzmu, Kazimierz Malewicz, postulował wyzwolenie od malarstwa przedstawieniowego, stawiał pytanie o sens sztuki i badał właściwości ludzkiego spojrzenia. Widzisz, Marcinie, dla Ciebie to "tak, sam kwadrat i nic więcej", a dla mnie jednak trochę więcej.

Intrygująca jest Twoja interpretacja prostego komunikatu językowego Michała Zagroby, który mówiąc o "złocie", miał na myśli oczywiście Agaetis Byrjun. Dni Wiatru to dla Ciebie zmywanie naczyń po obiedzie?? Kid A stawiasz na równi z ()? Słyszałeś w ogóle te płyty, czy tylko tak chcesz mnie sprowokować?

Według Ciebie, "...każdy na swój sposób, indywidualnie postrzega muzykę - to sprawa mocno subiektywna. Jednak na osobie, która recenzuje jakąś płytę (i nie tylko odnosi się to do muzyki oczywiście) spoczywają pewne określone reguły". To jak to w końcu jest? Subiektywizm czy jednak obiektywizm, reguły? Musisz się zdecydować, Marcinie, bo doznajesz logicznej schizofrenii. Zgodnie z zasadą wyłączonego środka nie jest jednocześnie możliwa prawdziwość i fałszywość jakiegoś twierdzenia. Pozwól, że trochę Ci podpowiem: recenzje płyt na Porcys są tak obiektywne, jak to tylko możliwe. W typowych przypadkach, chłopaki zwracają przede wszystkim uwagę na jakość kompozycji, bogactwo aranżacji, sposób budowania napięcia, harmonię, tekstury dźwięku, świeżość motywów, nowatorstwo w stosunku do całej tradycji muzycznej, nieschematyczność etc. Oczywiście, eLPka może się podobać bardziej lub mniej, ale kiedy płyta jest dobra, to piszemy że jest dobra, nawet jak nam się mniej podoba (co zresztą chyba specjalnie się nie zdarza).

Tylko osoby, które mają wiedzę muzyczną na poziomie homo erectus, myślą że "to dobre co siem nam podoba, a co siem nie podoba to niedobre, bo odbiór muzyki jest czysto subiektywny". W takim wypadku ostatnią instancją w tej sprawie mógłby być dozorca z Twojej klatki albo kioskarka. Reguły ocenne, które stosuje Michał, to z grubsza opisane przeze mnie wyżej, a nie Twój indywidualny punkt widzenia, który chciałbyś nam narzucić.

Jeżeli z recenzji Michała wnioskujesz, że jest on "zakompleksionym licealistą", to jak mam skomentować ten fragment Twojej wypowiedzi:"Uczta dla zmysłów i wyobraźni; strach, ból, cierpienie, tęsknota, radość i nadzieja w jednym; zarówno przerażający spokój i pogodzenie się ze światem jak i złość i poczucie bezradności; doskonałość zbliżająca się niemalże do ideału [...] - to według mnie "( )" Sigur Rós"? Stary, czuję się, jakbym sprawdzał wypracowanie załamanej sercowo gimnazjalistki. W dodatku ta płyta to dla Ciebie wszystko w jednym, jak nowa Nokia z aparatem fotograficznym albo danie w 5 minut.

Spełniliśmy jednak Twoje życzenie i błyskotliwą, luzacko-trafno-kulturalną-ripostę-bez-wulgaryzmów otrzymujesz ode mnie, a nie od Zagroby, który oczywiście siedzi teraz zakompleksiony w domu i wyciska pryszcze w przerwie pomiędzy pisaniem recki z nowego side-projectu lidera Matmos, a płyty Angels of Light. Na szczęście jednak wiesz, że w "żadnym z powyższych punktów nie masz racji" i za to lucidum intervallum w formie autoironicznego komentarza Cię lubimy. Bo Ty przecież rozumiesz sens słowa "pokora", prawda?

Pozdrawiam,
Tomek


Zobacz także:

Sigur Rós - ( )
Sigur Rós - Agaetis Byrjun
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)