INNE - LISTY
Tacy sami, a The Wall między nami
Od: AdamTemat:
Data: 4 lutego 2004
Muszę przyznać że z ciekawościa przejrzałem serwis porcys, jest to jedna z wysepek kultury "alternatywnej" (czy jak tam ją nazwać, ważne że dobrej) w internecie. I tak przeglądając dział recenzji, stanowiący meritum zawartości serwisu, natrafiłem na ocenę płyty Pink Floyd. Płyta dostała 6 punktów, co w skali którą przyjmujecie oznacza, że została potraktowana jako "nic wielkiego, ale solidne, chwilami intryguje". Otóż ocena taka wydaje mi się wielce niesprawiedliwa. Piszę to z pozycje ex-fana owego wielkiego zespołu, który był dla mnie niegdyś, w owych licealnych dniach, "najlepszym zesołem świata". W czasach tych każdy odsłuch "The wall" wywoływał ciarki na plecach, a każda solówka Gilmoura stanowiła muzyczny Eden. Jednakże, na szczęście, szybko zmądrzałem i usunąłęm płyty pink floyd (a było ich sporo) z pola mojego widzenia; trudno powiedzieć gdzie teraz są, a i przyznam że zupełnie mnie to nie interesuje (jedyne, co ciekawe to rzeczy nagrane za żywota Syda Barreta, i od biedy "shine on you.."). Moja recepcja "The Wall" zmieniła się diametralne, miast - jak niegdyś - traktować ten album jako opus magnum rocka, śmiem traktować go teraz jako największy "wypierd", szczytowe osiągnięcie żenującej i kiczowatej "odmiany" rocka, w jego "progresywnym" wydaniu. W konsystencji muzycznej tego albumu patos i pseudoartychowskie zadęcie osiągają największą gęstość. Dlatego właśnie ocena 6.0 wydaje mi się wielce niesłuszna i niesprawiedliwa, szczególnie wobec innych albumów które dostaly podobną ocenę. Myślę, że album ów zasługuje na ocenę w przedziale 1-3.0 i ani jednej tysięcznej więcej. Sądzę że należałoby odrzucić wszelakie sentymenta i przyznać owemu potwornemu dziełu ocenę, na jaką w pełni zasługuję oraz używać go jako środka tortur dla arabskich terrorystów poprzez puszczanie go przez 24 godziny na dobę. To tyle.
pozdrawiam,
Adam
Borys Dejnarowicz odpowiada:
Adam--
Dowalić Pink Floyd! Ja słuchałem ich od bobasa i na wysokości liceum już się z nimi rozprawiałem. Gardźmy prog-rockiem, zaiste! Ignorujmy nudziarstwo i patos! Pink Floyd jest be!
The Wall to jeden z najważniejszych albumów w historii rocka. Abstrahując od faktu, że wspomniana ocena wartościuje koncertowe wydawnictwo z 2000, musisz się pogodzić z tym faktem. Możesz nienawidzić rysunkowej grafiki, rzygać przegadaną narracją, brzydzić się płaską, komercyjną produkcją, zdychać z nudów przy półtorej godziny materiału. Wciąż, nie jesteś w stanie zaprzeczyć fenomenu dzieła.
Hej, obudź się. Zjebywanie dinozaurów było cool dziesięć lat temu.
Dzięki i miłej lektury życzę,
Borys