INNE - FORUM

Off Festival 2010

15 stycznia 2010

Lenny Valentinoooooooo

b
  • nie to raczej nie Ja ,nie mam ekstremalnie dużych ust
    magda (9 sierpnia 2010)
  • –tu., 9/8/2010 20:05 to chyba był Coyne? w kamerze miał duże usta. siwy blond. pasi.
    żużel (9 sierpnia 2010)
  • ej kojarzycie może taką pannę: blond włosy i uwaga - ekstremalnie duże usta. na imię ma chyba magda;> kto wie moze to ta magda powyżej.
    tu. (9 sierpnia 2010)
  • ciekawe zdjecia z offa na twitterze coyne'a http://twitter.com/waynecoyne polish money is very psychedelic...
    gordon (9 sierpnia 2010)
  • Wszystko było ok do momentu jak ktoś mi zgniótł stopę momentami myślałam że mnie stratują ale żyje jakoś no to trzeba przyznać ,dzięki niemu jakoś zleciało to 50 minut czekania.
    Magda (9 sierpnia 2010)
  • No większość z przodu słyszała. Na szczęście koncert go zagłuszył, przynajmniej oczekiwanie szybciej zleciało dzięki niemu. I balonom trochę.
    żużel (9 sierpnia 2010)
  • A kto słyszał "Ole Ole Ole Flaming Lips ,Flaming Lips " mi uszy odpadały przed koncertem
    Magda (9 sierpnia 2010)
  • widziałem i słyszałem jego "do you realize" przy wyjściu z offa. 9.7
    turas (9 sierpnia 2010)
  • 17 na żywo to smieszny chujek
    tunng (9 sierpnia 2010)
  • po tym jak ogłosili FL, wynalazłem na youtube filmik z worm mountain, z początku koncertu w austin (http://www.youtube.com/watch?v=C4xMxgnlfQ8) i rozsyłałem znajomym, by zachęcić do wyjazdu na offa. przez miesiąc się tym podniecałem i jakżeż fantastycznym uczuciem było uczestniczyć wczoraj w identycznym co do milimetra otwarciu. ogólnie cały koncert spoko, choć z początku miałem obawy, że te jebane balony skutecznie odciągną uwagę gawiedzi od tego, co się dzieje na scenie. tak po namyśle wychodzi mi, że oprócz chaza i flaming najbardziej wymietli dinosaur jr (mimo spieprzonego little fury things), lenny valentino i mouse on mars. w pamięci na pewno utkwi też mark e. smith (choć tu zachwyt miesza się z wielkim WTF), macio moretti, opowiastka wokalisty art brut o wizycie w holenderskim muzeum, ceny na stoiskach (i tym bardziej na polu namiotowym, gdzie za banalną - i w dodatku niedobrą - kawę krzyczeli 4.5 zł) oraz przezabawny odczyt pisarza rudnickiego, określającego się mianem mendy na jajach literatury polskiej.
    ryba (9 sierpnia 2010)
  • Chronologicznie, co ważniejsze: Cieślak i Księżniczki: dobry koncert, ale "zabity" przez Kima Nowaka, szkoda wielka Toro y Moi: bez dwóch zdań jeden z najbardziej zajebistych występów, a też bałem się jak to na żywo wyjdzie... Sth LIke Elvis: jarałem się na ten występ i się nie zawiodłem, szkoda tylko że "Phantom" ostatecznie niezagrany... Lenny Valentino zmiażdżył, spełniło się moje marzenie. koniec kropka. Tindersticks: bardzo przyjemne Paula i Karol: no taką radochę z grania to tylko o Tunng jeszcze był widać Mitch&Mitch: na żywo zawsze wymiatają, nie inaczej tym razem, ścisła czołówka festiwalowa na pewno Pink Freud: kurwa, nikt chyba z takim wykopem nie zagrał jak oni, swoimi petardami prawie rozwalili namiot, genialny występ Tunng, Mew, Radio Dept.: przyzwoicie, zwłaszcza ci pierwsi Miałem wrażenie, że Lali Puna dość chłodno przyjęta... Fajnie wypadli, a brawa na koniec jakby mizerne... Indigo Tree: wczesna pora nie przeszkodziła w daniu dobrego, momentami bardzo dobrego koncertu, jestem pod wrażeniem klimatu, jaki stworzyli, brawo! Tallest Man on Earth: istotnie, wielka radość z grania, super się patrzyło i słuchało Damon and Naomi: niespodziewanie (nie znałem ich) świetny występ, przepiękne melodie Tune Yards: racja, co za kobieta! Fenomenalnie! Był bis, a gdyby starczyło czasu i jeszcze jeden by się trafił.. Szkoda Kucza/Kulki, że grali o takiej porze, widziałem ich wcześniej na żywo i bardzo dali radę, nie wiem jak wczoraj... Co do Flaming Lips, koncert nie do zapomnienia, tylko czy te efekty i gadki faktycznie nie za bardzo przysłoniły treści muzycznej...? Pierwsza piątka koncertów imo: (bez kolejności): Flaming Lips, Tune Yards, Toro, Pink Freud, Lenny Valentino.
    Masło (9 sierpnia 2010)
  • aha, i o co chodzi z Ostrym, on zawsze takimi tekstami jedzie?
    kapa (9 sierpnia 2010)
  • "cały ten show zaczął trochę mi się kłócić z wizerunkiem FL jako bandu, w którym chodzi głównie o muzykę" pomylili Ci się z jakimś innym bandem : )
    szczupłek (9 sierpnia 2010)
  • nie mówcie nic o mouse on mars.. w czasie gry grali poszedłem najpierw na piwo, potem troche na archiego bronsona, a potem na ostatni numer na mouse'ów własnie. nie wyobrażacie sobie jak sie wkurwiłem ze przegapiłem taki gig, no kurwa!
    turas (9 sierpnia 2010)
  • Niestety dane mi było być tylko w sobotę. Fajny festiwal-spoko klimat. Piwo dobre-żarcie trochę drogawe. Fm Belfast dali czadu i rozkręcili niezły balet, Muchy...żałuje, że nie poszedłem na Pink Freud, Mouse on Mars można było potańczyć, These Are Powers pierwszy raz o nich słyszałem przy okazji off'u - charyzmatyczna wokalistka-momenty w których mało udzielał się gitarzysta porywały, Myślałem, że wynudzę się na Hey'u ale ta nowa płyta na żywo brzmi naprawdę świeżo i nowocześnie, Mew-nie dla mnie, Dinosaur Jr. dali czadu trzech podstarzałych gości bez konfetti fajerwerków a pełen ogień, Lali Puna-sympatyczna wokalistka dobry chillout po Dinozaurach. Był ktoś na Williamie?-fajnie gdyby mi grał codziennie do snu. Mam nadzieję, że za rok zobaczę wszystko.
    Jaksy (9 sierpnia 2010)
  • Mouse on Mars wybuchnęło wszystkie kosmosy!
    gawroński (9 sierpnia 2010)
  • racja, casiokids przemili, szczególnie gość w czarnych włosach do ramion. jego miny, ruchy. miło było popatrzeć. aczkolwiek muzyka mnie nie poruszyła.
    turas (9 sierpnia 2010)
  • o FL pisałam wcześniej. dla mnie rewelacja. i tune yards! co za kobieta!!! the tallest man on earth przesympatyczny. imprezę dobrą rozkręcili też FM Belfast! ze wspomnianych wcześniej super toro y moi, zdecydowanie daje radę na żywo. tunng również bardzo miłe zaskoczenie. bear in heaven też mieli ciekawe momenty. bez większych zachwytów, ale przyzwoicie: mew, lali puna, shearwater, tindersticks. radio dept. - plus za kawałek z bisu. ale koncert w całości taki se.
    you (9 sierpnia 2010)
  • ktoś wspomniał o Casiokids? śmieszni są, uroczy koncert dali.
    przecinek (9 sierpnia 2010)
  • Nie wspomniał nikt o Mouse on Mars a imo to byl naprawde zajebisty koncert Tallest Man on the Earth <3<3<3 Największym zaskoczeniem okazało się z kolei No Age ,znałam ich na zasadzie cośtam kiedyś, a teraz zamierzam sobie przejrzeć dyskografię głębiej. Fajne napierdalanie z bardzo ładnymi huczkami. Chociaż może byc to zespół przyjemny tylko na koncertach, ale zerknę. Najlepsze Flaming, hmm...ogólnie, mimo że zaśmierdziało tu Bono i Dalajlamą
    chick (9 sierpnia 2010)
  • o właśnie, dzięki 17 za bycie bucem na Dinosaurach, z samego końca za Tobą przepchałam się pod scenę i to tylko Ciebie nazywali chamem :)
    przecinek (9 sierpnia 2010)
  • –chick, 9/8/2010 16:46 Tak. Nieco żałosny był też 17, który na 10 min przed koncertem wpieprzał się pod scenę wołając Anię. Ja ci kurwa dam Anię. Poza tym fest świetny. Widać, że ktoś tu szanuje moje pieniążki - nieporównywalnie lepiej wydane 120 zł niż Open'erowe 360.
    roz pier do li my (9 sierpnia 2010)
  • wiadomo, agitacja prowojenna była lepsza
    rojal (9 sierpnia 2010)
  • ale ta pokojowa agitacja na FL była nieco żałosna, przyznajcie.
    chick (9 sierpnia 2010)
  • no to ja wtrącę swoje 3 grosze, na świeżo po przyjeździe do domu. najlepszy koncert - flaming lips oczywiście. mówicie, że cyrk i w ogole, ale czy ktoś w ogole oczekiwał, ze wyjdzie 5 kolesi bez zadnych dekoracji i zagra zwykły koncert? to miał być spektakl, show. i był. a komentarz wayne'a do znaku pokoju jednoznacznie moim zdaniem wskazywał na to, że to zgryw. no dobra, ale na flaming lips to każdy był i chyba nie muszę więcej mówić (z ciekawości - był ktos na kucz/kulka?) tak więc parę innych rzeczy które mnie kompletnie rozpierdoliły: mitch & mitch - regularnie wybuchałem śmiechem, jednocześnie zachwycając się muzyką. nie znałem ich za bardzo wcześniej, teraz wiem ze muszę nadrobić. kto nie był niech żałuje, dla mnie nr 2 całego festiwalu. dinosaur jr. - no dobra, może i słaby kontakt z publiką, ale muzyka mówiła sama przez siebie. bez żadnej spiny trzy stare dziady zagrały jeden z bardziej energicznych koncertów offa. nic więcej chyba nie trzeba mówić. tallest man on earth - przemiły gość. świetnie się patrzyło na to z jaką radością występował. nawet z tej okazji zrobiłem sobie z nim pamiątkową fotkę. no age - podobnie jak dinosaur jr, tylko 2 pokolenia niżej. ludzie masowo latali na rękach innych (przypomnijcie mi jak to się nazywa, bo zapomnialem). trans am - również wielka niespodzianka, bo "thing" jakoś mi umknęło, a tu panowie solidnie mnie rozwalili, mimo, że już zasypiałem. no i wygadany perkusista zdecydowanie jedna z jaśniejszych postaci offa. kto nie był ten trąba. toro y moi - płyta nigdy mi się dosć nie wkręciła, za to tutaj byłem oszołomiony solidną sekcją rytmiczną i formą samego chaza. no i to chyba jedyny koncert (z tych które widzialem), na którym artysta wyszedł na niezaplanowanego bisa. philip jeck - ostatni koncert offa, mozna było pokołysać się przy barierce. świetne wrażenie. szkoda tylko, że niektórzy poszli tam byle tylko dotrwać do samego konca offa. jakaś wkurwiająca parka wykonywała jakieś durne ruchy i tańce. miałem ochote już do nich podejsc, ale na szczescie jakis gość obok nich mnie uprzedził i spacyfikował ten plebs. nie wiem, nie zauważyli, że koncerty raveonnets czy lao che już się skonczyły? tunng - nie słuchałem ich nigdy (oprócz myspace), ale zdobyli moje serce swoim radosnym podejściem i świetnym kontaktem z ludźmi. no i muzyka, jak się okazało, też warta uwagi. lenny valentino oczywiście solidnie i w ogóle, ale nie ruszyło mnie za serce jakoś. chociaż wykonanie "dla taty" zajebiste. jak mi się przypomni to coś dopiszę, póki co tyle. czas się w końcu umyć.
    turas (9 sierpnia 2010)
  • po prostu nie spodziewałem się aż takich proporcji muzyki i cyrku. generalnie i tak mocno przeżyłem ten koncert
    pszemcio (9 sierpnia 2010)
  • efekciarstwo i jaja zaczęły Ci się kłócić z wizerunkiem FL? przecież cyrk to właśnie ich wizerunek! no ej! tylko ja wiedziałam, że oprócz wyjebistego muzycznie setu polecą w górę konfetti, balony i będzie cały zestaw kiczowatych bajerów na scenie? dla mnie git, bo raczej ciężko im zarzucić, że muzycznie się nie wybronili i to najważniejsze. a to, że dodatkowo leciały z nieba różne pierdy, które sprawiały, że stałeś na koncercie z uśmiechniętym ryjem, na plus. i szacun za przedłużenie koncertu!
    you (9 sierpnia 2010)
  • Wlaśnie nie wiem czy było nie tak. To jest dla mnie trochę jak z ich płytami. Nie wiesz nigdy czy Coyne mówi na poważnie, gdy idąc w ślady Bono gada o pokoju i zmusza cię do podniesienia w górę dwóch paluchów, czy to może nadal zgryw (tym razem chyba niestety na poważnie). Fajnie to było wszystko odpicowane, ale za chwilę się zastanawiasz czy to efekciarstwo nie było ważniejsze od muzyki. Czy to jeszcze koncert kapeli z tych zajebistych płyt, czy jakiś pierdolony cyrk. Publika była zachwycona, ja też byłem zachwycony, ale zaraz zdałem sobie sprawę ze tam było takie ciśnienie, żeby cie zachwycić, że cały ten show zaczął trochę mi się kłócić z wizerunkiem FL jako bandu, w którym chodzi głównie o muzykę. To ciagle nawoływanie do dobrej zabawy, ta żadza oklasków,to nieustanne bycie cool, te gesty pod publikę, to nachalne granie na emocjach w końcówce Do you realize, itd. Niby wiesz, że zgryw, a z drugiej strony skonfudowany byłem tym wszystkim
    pszemcio (9 sierpnia 2010)
  • Nie będzie żadnych gromów, bo Flaming Lips dało kapitalny koncert
    PKS (9 sierpnia 2010)
  • A co było nie tak z FL?
    ...rozchorowałem się i w niedzielę wróciłem do domu :PPP (9 sierpnia 2010)
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)