SPECJALNE - BRUDNOPIS

We Are Scientists
With Love and Squalor

2005, Virgin 2.1

Trudno było przesłuchać tę płytę, serio. Nie dlatego wcale, że jest słaba, choć że jest, to ocena na górze zdradza. Odbiór utrudniała perspektywa napisania z niej recenzji, wyłapania jakichś bardziej fajnych czy też mniej niefajnych momentów. Kolorystyka czarno-białej fotografii normalnie, grzebanie w mule rzecznym gdzieś na Alasce, bo ktoś znalazł grudkę złota. Podobno ktoś znalazł. Ja nie bardzo. Znalazłem zbudowane na tej samej zasadzie numery, z identycznie brzmiącymi gitarami, perką nadużywającą fajnych skądinąd, ale zjechanych już nieco w tym kontekście schematów z akcentami hi-hatu na parzyste ósemki (wiem, nie tak dawno chwaliłem za to The Killers, ale kontekst panowie, kontekst był inny) i wokalem rozemocjonowanym do wyrzygania.

Teraz zaś uważnie – wzniosę się na szczyty relatywizmu moralnego. Tę płytę można lubić. Analitycznie – ja znam gości, którzy są w stanie poskakać do automatu perkusyjnego. Znam gości, którzy skacząc doznają. Nietrudno mi więc sobie wyobrazić typ idealny człowieka, który dozna jak mu włączę dajmy na to Groove Agenta. Chłopcy z WAS dodali do tego parę melodii (których co prawda nie odróżniam, poza "Textbook" – jednym z najgorszych numerów wszechczasów, na dodatek z nierówną gitarą – ależ nie ma za co). Nie jestem pewien, ale do tego są też chyba jakieś programy. Zasługa We Are Scientists polegałaby więc jedynie na dodaniu wokalu (karaoke?) i odpowiednim image’u, który wszyscy zapewne już się domyślają, jaki jest (tak, oni są z NY). 2.1 z dedykacją dla tych, którzy doznali. Yo!

Marcin Wyszyński    
9 lutego 2006
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)