SPECJALNE - BRUDNOPIS
Torche
Meanderthal
2008, Hydra Head
O kolejny metal dla indie-wymoczków, albo retardów pomieszkujących z matkami, choć to chyba bez różnicy. Jeśli lubicie Napalm Death to nic tu po was, pokój łamania kołem piętro niżej, my tu się okładamy puchowymi poduszkami. Druga płyta w dorobku kolesi z Florydy charakteryzuje się niską zawartością szatana w szatanie, podskórnie wyczuwalnym popowym potencjałem (harmonie wokalne, ładne melodie) i umiejętnym tasowaniem genre'ami. Torche czerpią zarówno z post-hc w typie Jawbox, jak i ozzy metalu, nieobce im też Jane's Addiction, Melvins, a także Foo Fighters sprzed sell-outu. Gdyby Dave ''fuck'' Grohl nagle przestał dziadować i porzucił ambicje grania na Wembley, to mógłby tak właśnie brzmieć, oczywiście będąc ''lekko na wkurwie''. Dobre granie, krótko i na temat, w sam raz na dwa razy, ale żadne tam najlepszy metal ad 2008, jak twierdzą co poniektórzy. Sprawdzić nie zaszkodzi. Cholera obiad mi stygnie, już idę Mamo.