SPECJALNE - BRUDNOPIS
Stworywodne
Black Muds, Bad Big Village (EP)
2006, Lado ABC
Warszawska grupa występująca wcześniej pod nazwą nieco szerszą (człon Jaszczury implikujący tu jakieś rycersko-prog-rockowe inspiracje został na szczęście obcięty), próbowała swoich sił już jakiś czas temu, więc co uważniejsi słuchacze mieli okazję śledzić ich zmagania z formułą klimatycznych nocnych wędrówek w guście GY!BE tudzież Mogwai, co najmniej parę lat. Nie zaliczam się raczej do super wytrwałych obserwatorów stołecznej sceny, ale łypnę czasem okiem to tu to tam i odhaczę jakąś grupę w notatniku, że znam i dziękuję za więcej.
W tym przypadku pobieżny kontakt z trzeciorzędną kopią dwóch wspomnianych wyżej załóg miał miejsce kilkadziesiąt miesięcy temu, a teraz wrażenia są jednak o niebo lepsze, bo brzmiące wówczas zgoła amatorsko obrazy, robią obecnie wrażenie przemyślanych i w miarę logicznych kawałków, nawet jeśli te tematy takie jakieś nie wyklute do końca i nudzące i bez pomysłu. Plus dostrzegam wzbogacenie stylu o odległe minimal hardcore'owe wątki, co działa na korzyść materiału, któremu w większej części brakuje cohones. Oddajmy szacunek za fajny track "Grasshoppers", gdzie te równoległe linie gitar nawet dialogi późnego Unwound przypominają (zachowując proporcje). Natomiast brak sympatii dla smęcącej sztampy jak choćby closer "Lost Meadows": tam wszystko, słowo daję, zdaje się prosto zrobione zgodnie z przepisem na słaby numer Mogwai, względnie utwór Bedheada czy innych zgrzybiałych nudziarzy – od bezradnej ślimaczej progresji, poprzez zasymulowane szczytowanie, po usypiającą interwencję skrzypiec. Ogółem nie jest najfajniej i wydawnictwo to serii "Zwycięstwa i chwała oręża polskiego" z pewnością nie wzbogaci.