SPECJALNE - BRUDNOPIS
Squarepusher
Hello Everything
2006, Warp
Nowy Squarepusher to jak dla mnie chleb razowy nadziewany śladową ilością Nutelli, choć innych wypełniaczy nie brakuje. Tak jak kiedyś rogaliki Seven Days składały się w 50% z czekolady, a teraz już chyba w 1%, tak też jest z zawartością intrygujących dźwięków we wcześniejszych oraz tegorocznych kawałkach Toma Jenkinsona. Chleb ten niby powstał według tradycyjnej, squarepusherowej receptury nawiązującej do dawnych czasów (Hard Normal Daddy?), ale to już nie jest to. Na Nutellę składają się tutaj – "Planetarium" i "Hello Meow" (retro, Matplaneta) oraz "Modern Bass Guitar" (tak mógłby grać ulubiony zespół Judy z Jetsonów). Poza tym trochę jazzowania ("Theme From Sprite") (a najlepszy kawałek na płycie "Bubble Life", gdzie na chwilę Skwar zamienił się w Pata Metheny'ego? – przyp. mz), trochę drum'n'bassów połączonych z gitarą basową, na której gra sam Jenkinson. No i ciekawości to wielkiej nie wzbudza jako całość, choć posłuchać można. Więc w sumie to tak – dla mnie w ogóle nie świadczy o wartości albumu samo to, czy jest on nowatorski, czy też nie, więc nie o to chodzi, że ten raczej nie jest i że mamy bardziej powrót do przeszłości. Po prostu mogłoby być w tym więcej rzeczy do zapamiętania i wracania, bo w zalewie płyt ciężko przypominać sobie o tych zaledwie niezłych. Zwłaszcza, że mamy już inne albumy Squarepushera, wśród których są przecież elektroniczne lektury obowiązkowe.