SPECJALNE - BRUDNOPIS

Snoop Dogg
Blue Carpet Treatment

2006, Geffen 6.0

Snoop trzyma poziom. Nasz gangster w świecie pop ciągle w formie. Jakby od niechcenia powiększa swoją dyskografię, o kolejną interesującą pozycję. Płyta, co prawda nie oferuje tak genialnych tracków, jak obecne na poprzednim krążku "Signs" czy "Drop It Like It's Hot" jednak nie sposób jej nie docenić. Snoop nie bawi się w podchody, od razu odsłania swoje atuty, otwierając krążek świetną kolaboracją z Georgem, królem funku. Następnie na scenę wchodzi prawdziwy wymiatacz, czyli "Think About It". Track zaraża wakacyjnym klimatem, deszcz za oknem, a tu prawdziwe Los Angeles w towarzystwie Mayfielda. Jakby tego było mało, Snoop udowadnia, że na majku nie ma sobie równych, wracając niejako do korzeni. Kolejny, funk z kosmodromu, czyli "Crazy", także dostarcza wielu uciech. Później robi się bezbarwnie, "Vato" męczy niemiłosiernie, to żywy dowód na to, że jedynie Clipse do twarzy z antyhiphopem. Od połowy Vato zaczynam skippować, dopiero pierwsze dźwięki "Boss’ Life" zatrzymują ten proces. Prawdziwie kameralny joint wysmażył nam tu Dre, minimalistyczne pianino w tle, handclapy, miodowy flow Snoopa, wszystko jest na swoim miejscu, Pierwszy raz w życiu wokal Akona nie działa mi na nerwy. Dalej mamy dwa skipy. Jednak dzięki "Round Here", mogę zatrzymać się na niespełna cztery minuty; pierwsza myśl "Stan II", z uwagi na wykorzystanie tego samego sampla, pomimo tego kawałek to sprawy siódemkowe. Wiele sympatii mam też dla "Which One Of You", toż to prawdziwy zaklinacz dobrego humoru, bardzo chwytliwy numer. Aż mi głupio, gdy skanduje "Which one of you bitches like me". Jednak kolejny utwór psuje wszystko, bo "I Wanna Fuck You" to kwintesencja żenady. Jeśli doskwiera ci moje towarzystwo, to po prostu puść mi ten kawałek. Refren wywołuje u mnie odruch wymiotny. Później znowu trzy kawałki do zapomnienia. Na szczęście mamy jeszcze jedną perełkę, a mianowicie "Imagine", gdzie prawdziwy dream team (Dre, Snoop, D’Angelo) pokazuje białasom, na czym polega neo-soul. Ten feeling, ta produkcja, ten podniebny glos D’Angelo, no po prostu rewelacja. Co tu dużo pisać, mocna płyta. Szkoda tylko, że taka długa, liposukcja minut mogłaby uczynić z niej kandydatkę do listy roku. Wystarczyłoby wyrzucić kilka słabych numerów, a na pewno Blue Carpet nie gościłby w brudnopisie. Ale i tak jest świetnie, czekam na kolejną płytę.

Wojciech Sawicki    
24 lipca 2007
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)