SPECJALNE - BRUDNOPIS
Razorlight
Up All Night
2004, Universal
Album Razorlight podoba się przy pierwszym przesłuchaniu, po części dlatego, że Ameryki nie odkrywa. Brak oryginalności jest momentami wręcz porażający, jak chociażby w przypadku trzech pierwszych piosenek– strokesowa motoryka, libertyńskie hooki, klasycznie brytyjskie harmonie wokali i do tego nieco bezbarwny wokalnie frontman. Kto to wyłączy? Z drugiej zaś strony fakt, że obok bezczelnego i nie do końca udanego zrzynania z wymienionych powyżej kapel, Razorlight w dyskretny sposób nawiązują do ciągle żywej tradycji gitarowego grania w najlepszym, choć może nieco zapomnianym przez sporą część miłośników tego typu zespołów, stylu. Przykłady? Ależ służę: Velvet Underground, Neil Young... Starczy? A żeby było ciekawiej, jest jeszcze i trzecia twarz zespołu: bezpretensjonalne, college-rockowe utwory oparte na banalnych (i jakże lubianych!) progresjach akordowych, okraszone słodkim głosem Borrella. Przyznam szczerze, że mnie osobiście właśnie owa wizja zespołu najbardziej przekonuje. Jeśli Razorlight trzymaliby się tej ścieżki... Ale cóż, wówczas pewnie nie staliby się pupilami brytyjskiej prasy muzycznej i tyle byśmy o nich słyszeli.