SPECJALNE - BRUDNOPIS
Patrick Wolf
Lycanthropy
2004, Tomlab
Słuchając tej płyty nie sposób oprzeć się wrażeniu, że składa się ona z utworów przeznaczonych dla... Björk. Powód: bardzo rozbudowane, (typowo?) nietypowo wykorzystane instrumentarium, pokręcone aranże i z innej jakby bajki wzięte podkłady sekcji rytmicznej. Oraz stężenie natchnienia, co przekracza poziom krytyczny przeciętnego słuchacza nieco zbyt często jak na genre singer/songwriter, do którego z racji jego samotnictwa i uniwersalności Wolfa należałoby zaliczyć. Żeby nie było wątpliwości – porównanie do Björk to nie komplement. Raczej argument na rzecz tego, że oryginalność Lycanthropy to kwestia mocno dyskusyjna. Jeśli nie liczyć naturalnie nie pasujących do tego obrazka puzzli, za które (zgaduję) odpowiedzialne mogłoby być Belle & Sebastian. Co do reszty, to jestem zdecydowanie na "tak". Szkoda tylko, że zabrakło tutaj numerów, które mógłbym sobie zanucić, gdy tylko osoba Wolfa przyjdzie mi do głowy. Highlight: "Bloodbeat".