SPECJALNE - BRUDNOPIS
Murcof
Remembranza
2005, Leaf
Pamiętam jak we wczesnych latach młodzieńczych zaczytywałem się w czasopismach o grach komputerowych (konkretnie w "Gamblerze", co już w okolicach 1998 roku zaczynało być na osiedlu niezłym obciachem, heh). Często w recenzjach pojawiała się tam fraza, które idealnie pasuje do opisu murcofowej Remembranzy, że "może nam zapewnić parę miłych wieczorów, ale...". No właśnie. Niewątpliwie, udało się Fernando Coronie wypracować własny, oryginalny sound, łączący clicks & cuts z orkiestrowymi samplami (powiedzmy...). Wciąż potrafi on wytworzyć atmosferę tajemnicy i zagadki. Tak, to wszystko na Remembranzie jest. Ale, i tu uwaga, będzie clou recenzji, nie ma na nowej płycie nic, N I C nowego w stosunku do poprzednich nagrań Meksykanina. A co gorsze, mam wrażenie, że od czasu Martes stępiło się nieco Murcofowe ostrze i instynkt strzelecki już nie ten. Gdzieś zapodziały się emocje "Maiz", nie znajdziemy już tego napięcia i suspensu, zawartego w "Mir". Na Remembranzie materiał muzyczny jakoś się tak rozmywa i miękczeje. Wniosek: Fernando wydoroślał, ugrzecznił się i wynormalniał.